Film zrobil na mnie duze wrazenie. Rasowe kino wojenne, bez watpienia jedno z kluczowych dziel Melville'a.
Zastanawia mnie jednak jedna rzecz. Relacja braci, Jean Francois I Luc'a. Czyli podstawa I szczyt piramidy. W paryskiej scenie mlodszy braci zdaje sie rozmawiac z nieporadnym, oderwanym of rzeczywistosci filozofem. Po kilku minutach wiezie go juz na lodz podwodna jako Szefa. Siedzi blisko niego, twarza w twarz, a jednoczesnie mysli o tym ze musi porozmawiac o tym szczegolnym momencie z bratem po wojnie...
W jednej chwili jest to tylko i wylacznie brat-filozof...w nastepnej Szef I przelozony...
Nasuwa sie pytanie. Czy Jean Francois wiedzial ze jego brat jest Szefem. Wydaje sie ze tak. W takim razie czy kwestia zyciowych rol Luc'a byla az tak bardzo rozdzielona w umyslach I duszach obu braci, ze nigdy sie nie pokrywaly I nigdy sie nie mieszaly?
Jesli ktos ma jakies pomysly to prosze o odpowiedz.