Jest to obraz surowy i stonowany, nakręcony wręcz ascetycznie. Dominuje niepokojący klimat, lecz film rozwija się bardzo powoli. Dopiero w drugiej połowie czasu trwania atmosfera się naprawdę zagęszcza. Podparty świetną ekspozycją kolejnych bohaterów i wynikającą z niej sporą dawką psychologii, obraz staje się zaskakująco mocny i fatalistyczny. Nastrój filmu, podkreślany przez przygnębiającą i złowieszczą muzykę, to pierwsza rzecz nasuwająca skojarzenia z kinem noir. Kolejną są bohaterowie filmu - milczący i smutni twardziele w kapeluszach i prochowcach, próbujący się odnaleźć w labiryncie wrogiego miasta. Nie mogący prawie nikomu zaufać, ciągle tropieni muszą się ukrywać, by przeżyć. I by walczyć, choć może nie dla ojczyzny czy jakichś idei, lecz dla samych siebie. Tych wiecznych buntowników żyjących poza społeczeństwem od postaci gangsterów z czarnego kina różni tylko cel działania. Do tego kolejnych informacji o wydarzeniach czy podejściu bohaterów do zastanych sytuacji dowiadujemy się wprost z ich głów, za pomocą pozakadrowej narracji, jak żywcem wyjętej z klasycznych kryminałów. Wreszcie kolejną rzeczą świadczącą o gatunkowych inspiracjach Melville'a jest sekwencja próby odbicia z rąk Gestapo jednego z członków ruchu oporu. Zdobywanie informacji, kolejne plany i skrupulatne przygotowania do ich realizacji, a także wynikające z tego wielkie oczekiwanie i napięcie, natychmiast kojarzą się z heist movies, gangsterskim kinem poświęconym wielkim napadom, np. na bank. Czyli z czymś, w czym Melville czuł się jak ryba w wodzie, tworząc wcześniej takie tytuły jak Ryzykant i Drugi oddech, a doprowadzając to później do perfekcji w kultowym W kręgu zła.
W pełni się zgadzam. Od siebie dodam, że ten obraz powinni sobie obejrzeć "tfurcy" takich żałosnych gniotów jak "Czas honoru". Może by się czegoś nauczyli o realiach działalności Ruchu Oporu w czasie II wś. A tak na marginesie... Zakończenie po prostu wbija w krzesło.