Film znalazłam przypadkiem. Zobaczyłam małą ilość informacji w internecie, więc postanowiłam się z nim zapoznać. Podobał mi się, choć filmografia przyzwyczaja nas do podania wszystkiego jak na tacy - w tym przypadku było inaczej.
Ludzie przyjeżdżają do domku na weekend, od początku dookoła panuje atmosfera grozy. I co? Po kolei zaczynają znikać. Po prostu. Nie wiadomo, co się z nimi stało, nie zostawiają po sobie żadnych śladów (nawet krwi). Mnie osobiście trzymało to w napięciu, lecz końcówka wprowadziła w dziwny stan.
Nie chcę zdradzać fabuły, bo według mnie i tak warto obejrzeć ten film. I nauczyć się, że DOSŁOWNIE! w mgnienie oka mija nam życie. Jest to na tyle nieuniknione, że nie wiemy, jaka postawa życiowa jest odpowiednia. Wciąż patrzymy dookoła, jak znikają Ci, których kochamy. Możemy tylko mknąć dalej i zagłębiać się w tajemnicę istnienia. Bo wszystko jest jedną wielką tajemnicą, tak samo jak film, który powinien trafić do każdego na swój sposób.
To właśnie nie pasuje do całego filmu. Napis na lustrze jak najbabradziej ale pod szafką? A oba raczej zrobione tą samą ręką. Podejrzewam, że wycieli jakies wątki podczas mon tarzu by zamotac historię.
Możliwe, że skrócili film.
Gdzieś wypowiadał się o tym reżyser. Wspomniał również o tym, że poprzedni też znikali, a napíš pod szafką napisało dziecko kredką.
Na lustrze... Może jakaś kobieta doszła do tych samych wniosków co bohaterowie na końcu?
I zauważ, że ci policjanci w końcówce mieli jakiś miernik, a jeden z nich mówi by się pospieszyć, w dodatku na słowa "Don't blink" odpowiada dziewczynie, że tego nie robi... Może to co powodowało zniknie istot żywych faktycznie się "uczyło" /"rozwijało"?
UWAGA MAŁE SPOILERY PONIŻEJ !!!Ludzie się przyczepili do tej nieszczęsnej szafki. Załóżmy że w kuchni na podłodze są dwie osoby, które kucają tak jak w końcowej fazie ale bali się nawet odezwać więc jedna z nich napisała do drugiej "Pomóż mi". Należy też zwrócić fakt, że niektórzy nie wytrzymują takiej presji i tracą głos i nic nie mówią, mogą tylko pisać. Zachowanie tej grupy osób było bardzo zrozumiałe jeśli chodzi o strach, który przerodził się w zobojętnienie. Jednak człowiek z natury stara się walczyć gdy widzi nadzieję.Jeśli chodzi o moje domysły podczas oglądania to sądziłem że to jakieś inne wymiary pomiędzy którymi przeskakują jednak tak na prawdę nikt nie wrócił oprócz jednej osoby. Zastanawiam się czy ta osoba zniknęła i powróciła miała szansę przetrwać całą noc na tym mrozie, chociaż na początku było im tam za gorąco i nic tu nie miało sensu.Może to była zapowiedź koronawirusa covid 19 xDMiałem wrażenie że mróz był jakoś połączony z ludźmi, dlatego łódź nie zamarzła do końca gdy już nikogo nie było w niej. Ludzie muszą znikać bo gdy się ruszają to następują zmiany klimatyczne xP