Tak, to typowe kino spod znaku "sicario". Czyli Meksyk, narkotyki, walka karteli, policja i egzekucje. Fabuła prosta jak handel koką: lokalny szef nabiera siły, więc zwiększa stawkę w grze. A że w grze biorą gracze zaawansowani, więc trochę się trzeba będzie namęczyć, bo stawka może tylko rosnąć.
Jest i o zaufaniu, jest o sile rodziny, jest o podejmowaniu trudnych decyzji i wyborze ścieżek, z których każda jest gorsza od innej. I jak to w handlu narkotykami na granicy USA i Meksyku - nie ma miękkiej gry.
W zasadzie nie pojawią się nic nowego - ale spodziewałem się jakiejś papki, a otrzymałem dobrze wysmażonego steka. W fotel nie wbija i Oskara nie dostanie, ale to świetne kino na piątkowy wieczór w męskim gronie.
Szkoda tylko że Maczeta miał rolę trzecioplanową :-)