Jestem zwolennikiem obróbki cyfrowej dźwięku i rekonstrukcji starych filmów. Najlepiej to widać na przykładzie "Janosika" i w "Nocach i dniach". Pięknie odrestaurowane plenery, wręcz "przekoloryzowane", jak i świetne wyciągnięte najmniejsze detale, gesty mimiki, czy choćby kosmyki włosów wyraźne jak nigdy.
Ostatni raz "Agenta nr1" oglądałem chyba w latach 80-tych. Pozostały mi jedynie pojedyncze obrazy i ogólny zarys fabuły. Pozytywne opinie i dosyć wysoka ocena skusiły mnie, aby obejrzeć na "nowo" ten już dosyć leciwy film.
Po emisji nie mogłem wręcz wyjść ze zdziwienia, jak słaby to obraz(!). Zacznę od synchronów. Zawsze było czuć tą sztuczność studyjną, ale nie raziła aż tak mocno jak tu. Nie da się słuchać tych plastikowych podkładanych głosów i całych dialogów(!) Montaż jest marny. Cięcia i przeskakiwanie między lokalizacjami woła o pomstę do nieba(!) Na planie zaginął człowiek od oświetlenia... Brak światła kompletnie dyskryminuje ten film. Sceny nocne można jeszcze zrozumieć, chociaż były już w tamtych czasach możliwości ku temu, żeby doświetlić nocne akcje, ale scen w pomieszczeniach nie da się podarować. Praca kamery dno! Złe kadrowanie prawie w każdej scenie. W scenach dynamicznych kamerzysta "wpada w tłum" i macha kamerą.
Najsłabszym ogniwem tego filmu okazał się jednak główny bohater. Strasburger zagrał tutaj kompletnie bez wyrazu. Betonowa twarz w każdej scenie. Ledwie otwiera usta. Zero emocji. Brak mimiki. Ubrany w jakąś kurtkę przypominającą okres w którym kręcono zdjęcia, a nie z czasów II Wojny Światowej. Akcje dywersyjne, gdzie Agent nr 1 płynie wpław morzem by wysadzić kilka kutrów rybackich (czytaj: statków wojennych) jest na żenującym poziomie dramaturgi. Ostatnia scena z egzekucji kładzie ten film już na łopatki.
Lepiej żeby "Agent nr 1' przeleżał w szafie i tam się zagubił. Nie rozumiem kto i na jakiej podstawie zlecił kosztowną rekonstrukcję tak słabego filmu? Finalną ocenę podciągają nieco aktorki drugoplanowe, które nadają temu gniotowi trochę życia.