zgadzam się - bez znajomości serialu film jest po prostu słaby. dałam 5 bo oceniam jako odrębny film.

Serial też nie każdemu by się spodobał :) to specyficzne kino, brytyjskie, absurdalne. Jednak moim zdaniem ocenianie samego filmu jest bez sensu, to tak jakby ktoś obejrzał drugą lub trzecią część np. trylogii i stwierdził, że jest beznadziejna bo tak naprawdę nie wie o co chodzi...

ok, ale nawet jeżeli lubię serial i rozumiem w związku z tym film, to arcydzieło to nie jest :) przetrwałam do końca ze względu na sympatię dla dziewczyn. jako serial sprawdzają się lepiej. a film oceniać należy również jako coś odrębnego - można przecież zrobić lepszy i gorszy film jako adaptacja książki, kontynuacja serialu itp (czyli film może być bardzo dobry mimo że jest kiepską adaptacją itp)

Jeśli chodzi o ekranizacje książek albo remake to zgadzam się jak najbardziej, że takie filmy muszą same w sobie się obronić i "zapracować" na dobrą ocenę nie wymagając od widza, by był do nich jakoś przygotowany w sensie znał książkę, której jest to ekranizacja albo film, którego jest to remake. Jednak jeśli chodzi o wersje kinowe seriali to jednak nie spotkałam się z sytuacją by można było taki film zrozumieć bez znajomości serialu. Weźmy np. wersje kinowe "Twin Peaks" albo "X-Files". Koniecznie trzeba znać serial, żeby cokolwiek zrozumieć. Może i są jakieś wyjątki jednak trudno mi sobie coś takiego wyobrazić, bo wersje kinowe raczej zawsze bardzo mocno nawiązują i stanowią kontynuacje seriali, których są wersjami kinowymi. Tak więc co do tego zgadzam się z monikzzz, że oglądanie i ocenianie takiego filmu w oderwaniu od serialu nie ma sensu.

Natomiast jeśli chodzi o ten film, pod którym jesteśmy, to też mam średnie odczucia - niby niezły, a jednak jakoś specjalnie mnie nie bawił i także oglądałam ze względu na sentyment do postaci. Mi osobiście jednak serial zdecydowanie bardziej przypadł do gustu. Widziałam jednak gorsze wersje kinowe jak np. w przypadku "Seksu w wielkim mieście" - okrutnie słabe podobieństwo postaci i stylu do tego serialowego i według mnie po prostu porażka na całej linii, natomiast w tym kinowym "Absolutnie fantastyczne" jednak ten styl i charaktery postaci są dość wierne serialowym, więc nie jest źle. Nie powala, ale dla fanów serialu jednak mimo wszystko miły dodatek i niewątpliwie ciekawostka, bo w końcu jest to wizja tego jak te konkretne postaci odnajdują się w czasach bardziej współczesnych, co jednak jest bardzo ciekawe.

Pierwszy raz zasmiałem się o 41:00, trochę długo się rozkreca. Cień serialu. Blady cień dawnej świetności.

Zdecydowanie stwierdzam, że przez 5 sezonów śmiałem się zdecydowanie częściej niż oglądając film (oczywiście przy zachowaniu proporcji -np są odcinki, krótkie przecież, przy których śmiałem się dłużej niż na filmie). Jest to produkt dla fanów serialu (do których się zaliczam ). Osoby, które go nie znają będą bardzo zawiedzione! Trudno mi sobie wyobrazić co by pomyślały . Nie uważam żeby seans był czasem straconym. To trochę tak, jakby znowu zaimprezować z dawnymi kumplami. Fajnie , momentami śmiesznie, ale zdajemy sobie sprawę, że to już nie to i że następnego razu już nie będzie.