Dobry pastisz horroru, miejscami może przestraszyć, ale tylko w pierwszej połowie filmu. Dalej wszystko staje się bardziej zabawne niż straszne. Pytanie czy to było zamysłem twórców.
Poszłam do kina nie wiedząc o filmie praktycznie nic oprócz tego, że miał być to horror. Można więc sobie wyobrazić moje zdziwienie, gdy na początku zobaczyłam sceny wyjęte z filmu akcji i usłyszałam muzykę, której raczej rzadko używa się w horrorach (nie mam tutaj na myśli muzyki klasycznej, która również pojawia się w „Abigail”). Brakowało mi ciszy, która w akompaniamencie różnych trzasków i huków buduje klimat w horrorach. Jak dla mnie muzyka „budująca napięcie” tylko przeszkadza i odciąga uwagę.
Końcówka filmu była już szczytem absurdu, ale myślę, że można bezpiecznie założyć, że taki był zamysł twórców. (SPOILER) Dowodem na to może być ostatnia wypowiedź bohaterki, parafrazuję: „Co to do ch*lery miało być?”
Ostatecznie wyszłam z filmu nieco skonfundowana, ale zadowolona. Przyszłam na horror, dostałam całkiem umiejętnie zrobiony pastisz i szczerze mówiąc wolę już to niż kolejny słaby horror.