Do momentu kiedy David trafia na ten stadion na którym "zabijają" roboty film był nawet ciekawy. Postać głównego bohatera jest trochę przerażająca, budzi niepokój (przynajmniej dla mnie), od początku go nie lubiłam wiec nie ruszyło mnie za bardzo jak "matka" wywiozła go do lasu (no może trochę kiedy tak krzyczał i błagał by go nie zostawiała). Liczyłam na dużo lepszy film, na taki się zapowiadał, ale potem zrobił się strasznie idiotyczny. Najgorsze było zakończenie: David siedział pod.wodą 2000 lat i wpatrywał się w figurkę wózki, potem znalazły go super rozwinięte roboty, gadał z wróżką, którą mu wyświetliły (?), przebrały się (?) i wskrzesiły ha jeden dzień jego "matkę" (to było zdecydowanie najgorsze). Po.obejrzeniu filmu czułam tylko...niesmak?
Dokładnie. Początek był zachęcający, miałam nadzieję, że fabuła będzie dotyczyć relacji cyber dziecka z rodzicami. Szkoda, że po kilku ciekawych scenkach film psychologiczny zamienił się w familijny gniot.
Nie dociera do was, że chodziło po prostu o dobre zakończenie??? Co jest głupiego i naiwnego w tym, że dzieciak przez całe swoje robocie życie szukał miłości? Jest to bardzo piękne zakończenie. Dla was wszystko co wiąże się z ludzkimi uczuciami jest naiwne i puste????? Rozumiem, że jak Twoje dziecko, które być może będzie miało wyjątkowego pecha mając Cię za swoją matkę, spyta: "Mamo, kochasz mnie?" to mu pewnie przypier....lisz, co? "A co tam gówniarz będzie uskuteczniał jakieś familijne brednie!"
Dobre zakończenie może być bardziej dopracowane. Np. powołali matkę do życia jeszcze raz - ok. Ale dlaczego niby na jeden dzień? Ochłoń trochę zanim zaczniesz opluwać ludzi w internecie.