Pierwsza część "Telefonu..." była, krótko mówiąc, niezła. Jednak jej sequel został brutalnie spłycony i uproszczony. O ile "Telefon do piekła" miał jakiś sens i dość przekonującą fabułę, pokazywał stopniowe uzależnianie się od horrorskopu na przykładzie Spike'a, trudność polegającą na całkowitym odrzuceniu przeszłości u kilku anonimowych bohaterów i w końcu niemożność odmówienia sobie pokusy łatwych porad u Hoaxa, tak sam horrorskop w "976: Zły 2" praktycznie nie ma żadnego związku z ukazywanymi wydarzeniami. Przemiana w wilkołaka w pierwszej części stanowiła swego rodzaju symbol całkowitego uzależnienia, a w "976..."? Mamy rozkładającego się faceta, który przemieszcza się zarówno w formie fizycznej, jak i metafizycznej, dzięki czemu może jednocześnie zabijać (nie wiadomo zresztą do końca dlaczego) i siedzieć w celi. W ten sposób fabuła staje się najzwyczajniej w świecie głupkowata i nielogiczna. Cała idea morderczego horrorskopu gdzieś ginie, bo nie ma on wpływu na innych bohaterów poza tym jednym. Pojawia się też główny bohater z poprzedniej części, z tym że teraz nie wiadomo w jakim celu i z bardziej przetłuszczonymi włosami :)) Cała ta sieczka fabularna ubrana jest w wyjątkowo mało zgrabną otoczkę rażących po oczach efektów specjalnych, których, bogu dzięki, udało się uniknąć w "Telefonie do piekła". Jeśli ktoś liczy na kontynuację pierwowzoru R. Englunda albo film na równie wysokim poziomie, nie ma sensu się za to zabierać. Można w tym samym czasie obejrzeć coś równie złego, ale na przykład dodatkowo zabawnego ;) Daję naciągane 5 za Robin biegającą w skąpej bluzeczce XD
Film Englunda leżał zarówno na poziomie montażu, zdjęć jak i scenariusza. Jedynie główna idea była rewelacyjna. Druga część miała coś czego pierwsza nie posiadała czyli całkiem przyzwoite tempo i jeden stały kierunek. Englund był nowicjuszem w temacie reżyserii co widać. Na początku sugerowano widzom, że bohaterem jest Spike a później nagle okazało się, że to jego gnębiony kuzyn (postać dość mocno wzorowana na Carrie Kinga z religijną, opresyjną matką a jako novum były tylko koty)