Czyli dla jakiegoś 80-90% społeczeństwa, nawet jeśli ktoś wyrzuca sobie, że tak nie jest to i tak
kłamie ;). Jak Summer.
Każdego, kogo w jakiś sposób poruszył ten film z pewnością był kimś takim jak Tom.
Narrator wyraźnie ostrzega, że NIE JEST TO FILM O MIŁOŚCI.
Aczkolwiek i tak każdy widz brnie w tę opowieść, wkręcając się coraz bardziej, łudząc się, że
wszystko da się odkręcić, że wszystko skończy się dobrze.
A czy nie przypadkiem skończyło się dobrze? Tego nie wiemy. Niepoprawny optymizm każe nam
myśleć, że góra spotkała swojego Mahometa, a zdrowy rozsądek wciska się między wierszami
usiłując powiedzieć, jak bardzo jesteśmy w błędzie. Bezskutecznie...
Magia kina
Nietrudno zakochać się w takim kinie, mimo że to piękno jest okrutne.
Umieszczam go na swojej liście:
FILMÓW, KTÓRE BOLĄ, ale trzeba do nich wracać, by dokopać sobie jeszcze bardziej ;).
Pisał dla państwa.
Romantyczny świr ;p.
Moim zdaniem ten film nie boli, a mnie wręcz cieszy. Nareszcie znalazłam taki, który pokazuje moją wizję świata, a nie historie o osobach, które do siebie nie pasują, a jednak są razem, bo "połączyła ich magia miłości i przeznaczenie". Pozytywnie zaskoczyło mnie zakończenie. I polubiłam Summer, nie rozumiem skąd tyle oskarżeń na filmwebie skierowanych w jej stronę.
A to, że nie należę do grona niepoprawnych romantyków, nie jest kłamstwem ;) Chyba, że chodzi o romantyzm północy, tajemnice, wilgoć kamienic i mroczne zaułki, ale nie oszukujmy się - ludzie nie wiedzą, że to też był romantyzm. Większość pojęcie romantyzmu wiąże tylko z ciepłem, sielanką i różowymi kluchami.
I uprzedzam ewentualne pytania - jestem podobna do Summer. Nie płaczę, kiedy rozstaję się z ludźmi, ale to nie znaczy, że mnie to nie boli. Nie pcham się na siłę w poważne związki, skoro czuję, że to "nie to". Bo po co? I nie lubię, kiedy ludzie wmawiają mi, że kochają najmocniej na świecie kogoś, kogo znają od pół miesiąca, a tydzień wcześniej chcieli się zabić dla kogoś innego. Dla mnie to conajmniej przerażające ;)
Pozdrawiam :) kubek_rekaczekolada
Niejaki profesor Dopart z katedry literatury oświecenia i romantyzmu na ujotowskiej polonistyce poświęca półtoragodzinny wykład tylko na to, żeby omówić rozumienie słowa "romantyzm". 8)
Tak, czytając wycinanki z gazet dla kur domowych i opisy komedii romantycznych ;D
Było zaznaczone, że "nie jest to LOVE STORY, a STORY ABOUT LOVE", czyli... cóż, to jest film o miłości :).
Interpretuję to raczej w ten sposób, iż nie jest miłosny, ale o miłości opowiada.
Dla kogo?!
A, jak nazwać kogoś, kto zakochuje się w aktorce a ( choć pewnie bardziej przez pryzmat jej ról/roli)? Ale nie mówię tu o typowej fascynacji, że o fajna dupa ale o takim stanie, że ta osoba nie może znieść, że nie przyjdzie mu nigdy mieć z nią do czynienia i szarpie się z tym.