Kosmiczny horror z intrygującym zakończeniem. Bóg stał się prostopadłościanem i w obliczu niechybnej samozagłady ludzkości postanowił wziąć sprawy we własne ręce. I zaczęły się cuda :) Tak jak Kubrick większość pytań przemilczał, nie dając jasnych, bądź też jakichkolwiek odpowiedzi, tak Hyams ostro pociągną z fajki i dał się ponieść fantazji, serwując nam coś, jakby nie patrzeć, niezwykłego i jedynego w swoim rodzaju :) Oczywiście nie ma co się zabierać za analizę filmu z naukowego punktu widzenia. To musiałby być cud od początku do końca. W sumie można by mieć za złe reżyserowi, że poszedł na aż taką łatwiznę, no ale to tylko końcówka, a te rzadko kiedy są udane. Resztę natomiast obejrzałem z nieukrywaną przyjemnością. Był klimat, napięcie, strach... i HAL w końcu wypadł pozytywnie :) W sumie tyle strachu się najadłem, a praktycznie wszyscy przeżyli... (pomijając staruszkę, bo śmierć tego ruskiego astronauty pozostaje pod znakiem zapytania)
Jedynce dałem 9/10, bo zakończenie wgniotło mnie w fotel, a dwójce daję 8/10, bo właśnie końcówka mnie troszkę rozczarowała.