Naciągane 6/10. Włączyłem z ciekawości, wiedząc tylko że rekin będzie mordował młodzież, która utknęła na skuterze wodnym. Czyli teen slasher movie (które uwielbiam), tyle że zamiast Jasona, Michaela czy Freddiego w roli tajemniczego psychopatycznego mordercy będziemy mieli krwiożerczą rybę. No i sumie tyle z pozytywów, oprócz w miarę przyzwoitego budżetu (bałem się po kilku minutach seansu, że to jakaś C-klasowa produkcja). Niepotrzebnie, to solidna B-klasa, morze wygląda jak morze a nie basen w ogródku sąsiada, kamera też nie z eBaya. Niestety, oprócz tego wszystko w tym filmie jest po łebkach - w ogóle nie obchodził mnie los bohaterów. Ani ich nie polubiłem ani mnie nie irytowali (kierując się prawidłami gatunku powinni mnie przez pierwsze pół godzinki seansu wystarczająco wkurzyć swoją arogancją i zepsuciem, żebym kibicował rekinowi). Final girl też zupełnie nijaka - ktoś musiał po prostu przeżyć, a o personaliach zwycięzcy zadecydował zapewne rzut kostką scenarzystów. Podsumowując, tragedii nie było ale nie widzę powodu dla którego powstał ten film. Jestem ciekawy jak wyglądały rozmowy twórców filmu z producentami i argumenty, które były używane żeby przekonać się nawzajem do tego pomysłu. "Słuchajcie, chcemy zrobić kolejny film o rekinie, tyle że nie będzie w nim ani nic nowego ani nic ciekawego. Po prostu kolejny film o rekinie." A może - "słuchajcie, chcemy zrobić film w jakimś egzotycznym miejscu ze zwolnieniami podatkowymi dla miedzynarodowych studiów filmowych, dzięki któremu przepalimy trochę hajsu w spółkach zależnych zarestrowanych w rajach podatkowych. Film niech będzie idealnie średni, ani dobry ani zły, żeby nikogo swoim istnieniem nie zainteresować." Ponieważ film, podobno, kosztował 5 milionów baksów, a ja na ekranie widzę maks kilkaset tysięcy to ta druga interpretacja wydaje mi się najbliższa prawdy ;)
Owszem tragedii nie było, daję nawet 7/10, ale tylko patrząc na film przez pryzmat kina klasy B, kompletnego gniota z którego masz się pośmiać jak oglądasz. Tak na poważnie traktując to nie wiem co było mądre w tym filmie, chyba tylko rekin :D
Przez cały seans kibicowałem rekinowi. Tutaj mamy wzorcowy przykład na zastosowanie prawa Darwina. Idioci sami prędzej czy później ściągają na siebie problemy. Swoją drogą tak idealnie dobrali aktorów, że absolutnie ani jednego bohatera nie było mi szkoda, świetnie zagrali przygłupich wyrostków.