PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=655740}
7,0 41 782
oceny
7,0 10 1 41782
7,8 27
ocen krytyków
Życie Adeli – Rozdział 1 i 2
powrót do forum filmu Życie Adeli – Rozdział 1 i 2

Myślałam, ze będzie to film o pięknej, niebanalnej, niepowtarzalnej miłości. O dwóch ciekawych duszach, o namiętności. No cóż ... Juz na
samym początku Adele mnie okropnie drażniła -wiecznie otwarte usta, niezgrabnie poprawia włosy i to jej "Yyyy" podczas orgazmu/płaczu.
Meganudne dialogi, sceny łóżkowe przypominające zwykłe porno.
Zna ktoś filmy o miłości lesbijskiej, które są własnie takie jak z mojego wyobrażenia ?

ocenił(a) film na 8
kingajkari

Od siebie polecę:

,,Wszystko w porządku"
,,F...ing Amal" - muszę kropkować, bo cenzura nie przepuszcza:)

Temat dosyć szeroki, łatwo w sieci znaleźć ine filmy
PS: Na awatarze jesteś Ty?

ocenił(a) film na 4
laxman

Oglądałam dwa, ale dziękuje. Tak, to ja a co :) ?

ocenił(a) film na 8
kingajkari

A nic, po prostu myślałem, że to jakaś młoda, piękna aktorka czy coś. Jeśli to Ty, to... gratuluję.

ocenił(a) film na 9
laxman

A może trafiłeś i to rzeczywiście młoda i piękna aktorka ;)

ocenił(a) film na 4
laxman

Przekaże młodej i pięknej aktorce :)

ocenił(a) film na 7
kingajkari

Gdyby jej zamknęli te usta - byłoby zdecydowanie lepiej.

Filmy, które mogą spełnić Twoje oczekiwania:
"Sztuka wysublimowanej fotografii" http://www.filmweb.pl/film/Sztuka+wysublimowanej+fotografii-1998-94431
"Zagubione" http://www.filmweb.pl/film/Zagubione-2001-98311
"Aimee i Jaguar" http://www.filmweb.pl/film/Aimee+i+Jaguar-1999-1486
"Loving Annabelle" http://www.filmweb.pl/film/Kocha%C5%82am+Annabelle-2006-227963
"Gia" http://www.filmweb.pl/film/Gia-1998-1413
"Córka botanika" http://www.filmweb.pl/Corka.Botanika
"Gdyby ściany mogły mówić 2" http://www.filmweb.pl/film/Gdyby+%C5%9Bciany+mog%C5%82y+m%C3%B3wi%C4%87+2-2000-1 415
"Kyss Mig" http://www.filmweb.pl/film/Poca%C5%82uj+mnie-2011-619908
"Fu*** Åmål"

I coś lekkiego:
"Imagine me and you" http://www.filmweb.pl/Gry.Weselne
"Goldfish Memory" http://www.filmweb.pl/Pamiec.Zlotej.Rybki

Jeśli masz ochotę na jakiś serial:
http://incognitopl.blogspot.com/2014/06/co-z-watkami-lgbt-warto-obejrzec-cz-i.ht ml

ocenił(a) film na 4
Gaja99

Dziękuje !

ocenił(a) film na 3
kingajkari

http://www.filmweb.pl/film/Od+pierwszego+wejrzenia-1983-35504 - kobiece kino. Subtelne, delikatne, ze smakiem.

http://www.filmweb.pl/film/Zagadka+nie%C5%9Bmiertelno%C5%9Bci-1983-10468 - mam niesamowitą słabość do tego filmu! ;) "Mroczna finezja" to bez wątpienia jedno z lepszych jego określeń.

http://www.filmweb.pl/film/Inne+spojrzenie-1982-35999 - trzeba!

kingajkari

lepiej się tego nie da ująć - irytująca aktorka grająca gł. rolę (ktoś krytykował minę kristen stewart w "zmierzchu" ??), przydługie i nudnawe sceny oraz "anatomiczne" , niesmaczne sceny łóżkowe.
jak dla mnie rozczarowanie.

kingajkari

Ależ ocena 5 to dość wysoka ocena, chyba że się coś zmieniło od czasu pierwszego oglądania :)

Ja nie dałam kolejnej szansy temu filmowi, też się nim rozczarowałam (chociaż nie w całości, o czym tu kiedyś już pisałam), ale czasem zastanawiam się, mimo wszystko, nad fenomenem tego obrazu, nad tym, że pociągnął za sobą miliony pozytywnych opinii czy wręcz zachwytów, a na mnie zadziałał odpychająco, choć nie powinien! I mam mnóstwo przemyśleń w związku z tym, ale nawet nie próbuję tego upubliczniać.

Jedno natomiast napiszę w tym temacie.
Kino dosłowne, naturalistyczne to trend, którego łakną miliony. Im więcej "czadu" tym lepiej, tym więcej przeżyć, silniejszych bodźców, tym dla wielu z nas ciekawiej(?). Możliwe, że to "naturalistyczne pikowanie emocji" i nasz odbiór ich w kinie, ma związek z codziennym, szarym życiem pozbawionym właśnie takich wrażeń. Żyjemy więc cudzymi i nimi się zachwycamy, albo wręcz przeciwnie. Kino zawsze było różnorodne i zawsze w nim ktoś próbował szokować.
To my mamy problem z tym filmem, a nie on z nami. On jest w porządku, ma swoją wartość, tylko że my, osoby rozczarowane nim, takim wartościom nie hołdujemy. Magia kina "poszła się... kochać" :)

karen_

"takim wartościom nie hołdujemy" - czyli jakim?

baluk

Powinnam dla jasności napisać precyzyjniej, że "tak przestawionym wartościom nie hołdujemy", sposób ich przedstawienia jest tu najistotniejszy.

Są to wartości, które podkreślają "zadowoleni", z moją interpretacją w nawiasach:

- naturalizm w obrazie filmowym (dosłowny i niepozostawiający nawet marginesu dla własnej fantazji),
- "podglądactwo" (zawstydzające, nużące i jakby szukające poklasku wśród mas, "penetrująca, natrętna kamera". Dawno nie zaglądałam przez "judasza", nie ciekawi mnie, co się dzieje za moimi drzwiami, a jeśli coś się istotnego dzieje, to otwieram drzwi, a nie podglądam),
- chemia między bohaterkami (której nie sposób odczytać, za to widać -aż nadto- erotyczną zabawę, męczącą i aktorki, i niektórych z nas),
- miłość (której próżno się doszukać w zachowaniach obu pań, tym bardziej tej "Wielkiej" czy "prawdziwej"),
- szokowanie "tematem" (połączenie kobiecego homoseksualizmu z fabularyzowanym obrazem pornograficznym, w którym dialogi są jednak dość płytkie. Jawi się tu, jako istotny element końcowej oceny),
- muzyka (= dźwiękowa nuda, sztuczne jęki Adele, mało ambitna ścieżka muzyczna),
- prawdziwość obrazu versus jego sztuczność, jest zawarta w połączeniu tak wielu aspektów, że spierać się można godzinami (ale ja już prawie zatarłam w umyśle nieprzyjemne wrażenie, jakie zrobił na mnie ten film, szczegóły mi umykają).

Za twórczą wyobraźnię wystawiłabym reżyserowi bardzo niską ocenę, to ta wartość (którą bardzo sobie cenię w sztuce) najbardziej mnie rozczarowała. Może też dlatego, że autor dedykował film młodzieży, a ja nie czuję się już tak młoda, żeby zachwycić się właśnie tym obrazem.
"Życie Adeli...", po "Taksówkarzu", to moje największe rozczarowania filmowe, ale kilku filmów jeszcze nie widziałam.

karen_

No to ja jestem po drugiej stronie barykady, bo mi się podobał bardzo. Mało tego, jest to taki film, do którego mam ochotę wracać i oglądać go ponownie nawet, jeśli doskonale pamiętam każdą scenę. A nie jestem "młodzieżą", do której mówisz , że film był niby skierowany (a był?).

Dla mnie ten film jest po prostu prawdziwy. Tak wyglądają ludzie. Tak uprawiają seks (tak, wiem, nie wszyscy i nie zawsze, ale mimo wszystko częściej tak aniżeli ładniej, przy świeczkach i romantycznej muzyczce - choć jedno drugiemu w ogóle nie przeszkadza, myślę). Tak płaczą. Tak się kłócą. Tak im lecą smarki z nosa, kiedy uczestniczą właśnie w największej tragedii swojego dotychczasowego życia. Tak śpią z otwartymi ustami. Takie rzeczy mówią. Tak patrzą.

Główne zarzuty pod adresem "Życia Adeli" to ten seks. Że naturalistyczny, że pornograficzny, że bardziej przypomina gimnastykę aniżeli uniesienie miłosne dwójki zakochanych w sobie osób. A ja mówię, że wcale nie. Bo uwierzyłam w historię tych dwóch dziewczyn, które się przypadkiem (?) spotkały i zapałały do siebie takim pożądaniem, że w żaden sposób nie mogły mu się oprzeć i były stracone. Ich seks był łapczywy, totalny, nieprzerwany aż do zupełnego wyczerpania. Nie było za dużo przytulania na które, jak mniemam, było miejsce potem), czułości i delikatnego miziania (które zapewne również miało miejsce potem, kiedy już tego nie widzimy). Bo to nie jest zwyczajna historia miłosna, tam nie ma mowy o, jak piszesz, "wielkiej" czy "prawdziwej" miłości, ten film nie pretenduje to bycia romantyczną historią miłosną. To historia relacji dwóch osób, które może nigdy nie powinny były się spotkać z tak różnych światów pochodziły i tak różne były. A jednak.

Trochę nie rozumiem, dlaczego uważasz, że widzowie filmu byli zmuszeni do podglądactwa. Czym się różniło to nasze podglądactwa od podglądania bohaterów jakiegokolwiek innego filmu?

Wow, nie czułaś chemii między bohaterkami? Tutaj nie jestem w stanie w żaden sposób tego argumentować, bo skoro nie czułaś, to...nie czułaś. Może Twoja wrażliwość jest podatna bardziej na inny typ obrazu, mniej dosłowny, bardziej niedopowiedziany, gdzie spadają zza ucha kosmyki włosów, gdzie sutek dyskretnie twardnieje i widać ciało przytulone do ciała pod białym prześcieradłem.

To tak ode mnie.

baluk

Zaskoczyłaś mnie tym sutkiem i prześcieradłem, a najbardziej chyba dyskrecją! Nakręć film, wypowiem się czy trafiłaś w moją wrażliwość, ona jest praktycznie z plasteliny, czasem tylko zastyga, jak magma i nic się na to nie poradzi :)

Pisałam już o swoich odczuciach po seansie na forum "Życia Adeli", można tego poszukać. Nie chcę się powtarzać, a jak wspomniałam ulatują mi szczegóły. Do tego obrazu raczej już nie powrócę, więc na kolejny seans i świeższe wrażenia nie ma widoków.

Nie utożsamiam się z taką (twoją i innych osób) prawdziwością filmu. Mam zupełnie inne doświadczenia, i jako młoda dziewczyna i jako - powiedzmy - czyjaś muza, ale również "artystka". W tym filmie nie ma prawie niczego ze mnie samej, ale jednak czuję empatię do niektórych postaw w nim pokazanych. Czuję, ale nie mogę się nimi bez reszty zachwycić, ani tym bardziej napisać: "patrzcie! to jest najprawdziwsza prawda, takie jest właśnie życie, tacy jesteśmy MY".
Życie jest niepowtarzalne dla jednostki, nasze doświadczenia także, mimo wielu podobieństw jesteśmy różnorodnymi ludźmi i nic dziwnego, że podobają nam się inne dzieła sztuki, czy też inne kobiety lub mężczyźni albo inaczej pokazany seks w obrazie filmowym. Świece i mizianie (jak to piszesz) nie mają tu nic do rzeczy.
Gdyby ktoś pokusił się o wierne sfilmowanie przynajmniej jednej historii z moich związków, to myślę, że zgorszyłaby pół świata, ale mimo wysycenia obrazu zgorszeniem czułoby się więcej miłości, pasji i dramatyzmu niż w tym filmie. Owszem, intensywny, dziki seks nie jest wizualnie piękny, ale w połączeniu z uczuciem, którego jest wyrazem, jego wymowa pięknieje z każdą sekundą rozkoszy przeplatanych chwilami wytchnienia. I o takie pokazanie piękna, tego uczucia, które jest w nas, gdy kochamy lub pragniemy mocno, namiętnie i bezgranicznie, mi chodziło. O zaciekawienie mnie, o finezję w słowach i obrazie, które pozwoliłyby mi popłynąć razem z tymi dziewczynami. Seks w żadnym razie nie przeszkadzał by mi, gdybym odczuła to, o czym napisałam i gdybym widziała jego naturalność. Niestety ja w tej relacji bohaterek dostrzegłam fałsz, udawanie. Do tego sam autor powiedział, że sceny miłosne są u niego tak piękne, jak obrazy. Wybitnie mam inną wrażliwość na piękno, ale nie neguję tego, że moje poczucie piękna i estetyki jest lepsze od innych. Jest inne. W "Życiu Adeli" widziałam bardzo dobrze pokazany dramat Adeli, sztucznie zagrany seks oraz brak namiętności i przede wszystkim silnego przyciągania, a jedynie gdzieś tam w tle, ledwie namacalne - zauroczenie. Dostrzegłam też bardzo nudny i płytki początek w szkolnych murach, który ciągnął się niemiłosiernie długo (z tego co pamiętam). Jeśli tak wygląda współczesna młodzież (nie uwierzyłam w ten "pustostan") to cieszę się niezmiernie, że dorastałam wśród tak fantastycznych rówieśników.
Owszem, dedykacja dla francuskiej młodzieży i jej poczucia wolności, z której autor czerpał, pojawiła się w Cannes, to tak w odpowiedzi na pytanie.

Napisałam "podglądactwa" w cudzysłowie, nie chodziło mi dokładnie o dewiacje, tylko o sposób, w jaki kamera "wchodziła" w życie bohaterów. Jako uczestnik tego życia czułam się "przyparta do muru", jakby wbrew swojej woli. Czyli chodziło mi o sposób filmowania, który to element zachwycał innych, ale nie mnie. Ten sposób różni się od innych tym, że w tych innych doświadczam czegoś takiego, jak np. wyjątkowość historii, której jestem WIDZEM, brak w niej nachalności. W "Życiu Adeli" odniosłam wrażenie uczestnictwa w trójkącie, takiej namacalnej bliskości, ale nawet nie w sferze emocjonalnej tylko wizualnej. W dodatku na siłę!. Dwie kobiety i ta trzecia (lub ten trzeci). Wybitnie nie odpowiadało mi odczucie bycia tą trzecią, a już szczególnie w "ich łóżku". Wielu z nas dostało po takim eksperymencie "fiksacji" i na plus, i na minus. Doceniam pomysł, kunszt i specyficzność zdjęć, ale znów - nie zachwyciło mnie to, a momentami wręcz zadziałało odpychająco.

Moim zdaniem nie ma zwyczajnych historii miłosnych (chociaż wyglądają na zwyczajne). Może z naszej perspektywy cudze historie mogą się takimi jawić, ale dla każdego ich bohatera, to zawsze jest uczucie jedyne w swoim rodzaju. Poza tym, wiele związków tworzą ze sobą ludzie, którzy nie powinni się byli spotkać, ponieważ często naszym życiem kieruje zupełny przypadek (lub, jak kto woli - opatrzność). Ale ty nie piszesz o miłości, tylko o relacji! Przyznaję ci rację, chociaż - jak pisałam już - Spielberg w Cannes określił tę relację, jako: "najpiękniejszą historię o miłości ostatnich lat".

Najważniejsze z tego wszystkiego jest jedno. Wrażenie po seansie. A to jest w moim przypadku zupełnie inne, niż twoje. Wbrew jednak temu, nie uważam, że jakakolwiek barykada między nami istnieje. Przecież nie strzelamy do siebie, nawet fochami :). Przyjdą kolejne filmy, to być może przelecisz na moją stronę, albo ja przychylę się do twojej. Na razie w "Życiu Adeli" doceńmy odmienności oraz wymianę zdań, która zawiera trochę więcej treści, niż chcą przekazać inni.

karen_

To w takim razie, który film o miłosnej historii kobiet uwiódł Cię bardziej?
Scen seksu w jakim filmie o lesbijskiej miłości uważasz za piękne i prawdziwe?

baluk

Zostałam uwiedziona mnóstwo razy, więc tych filmów, które zostawiają w tyle "Życie Adeli", jest bardzo dużo. Nawet ten świetnie zagrany moment rozstania Adeli i Emmy został zdetronizowany przez "moment straty ukochanej" zagrany przez Amandę Otto w filmie "Flores Raras". Ileż w tej scenie uczuć! ale też, ileż prostoty wyrazu w łkającym głosie i czułości w dotyku drżącej dłoni, bólu i bezradności wobec wyroków losu. Scena jest statyczna, zupełnie inaczej niż u "Adeli". Jest równie piękna w swoim wyrazie jak ta, w której Ennis przytula do siebie koszulę Jacka w BBM.

Odczuwanie piękna leży w sferze duszy, dlatego celniej trafiają do mnie bardziej artystyczne wizje scen intymnych, harmonijnie wkomponowane w fabułę. Takie kino na mnie działa, takie uwielbiam.
Pierwszy z brzegu przykład, scena miłosna na wyspie z filmu "Kyss Mig" . Zagrana wiarygodnie, bez silenia się na przesadny "naturalizm", wizualnie piękna i takież samo uczucie pozostawiająca we mnie. Nawet bardzo naturalny niuans da się wyłowić, w postaci spadającej łzy.
Drugi przykład, "Bound", czysty seks, prawdziwy, mocny, dla samego zaspokojenia, brak tu miłości, ale jest pasja.
W "Życiu Adeli", po prostu, nie kupuję źle oddanej namiętności, czuję sztuczność.
Przykład kiepskiej sceny miłosnej, "High Art" - scena z sesją zdjęciową. Ani naturalizmu, ani artystycznej wizji, takie tarzanie się w pościeli.

Na koniec jeszcze coś, tak poza konkursem. Jedna z piękniejszych scen, będąca przykładem magnetyzującego przyciągania, czy też zniewolenia, która z powodzeniem mogłaby zastąpić, swoim ładunkiem erotycznym, niejedną scenę seksu. Ma niesamowitą moc, hipnotyzuje mnie za każdym razem, jednak wyjęta z kontekstu całości filmu może już nie posiadać takiego działania. To taniec, z filmu "Henry i June", w którym Uma Thurman uwodzi Marię de Medeiros. Dla mnie to coś niesamowicie pięknego i prawdziwie zagranego. I te ogromne oczy...

To tyle o uwodzeniu, pięknie, prawdziwości i filmach.

kingajkari

Myślę, że ten film wywarł na Tobie duże wrażenie i te prawdziwe odczucia trochę tu zaszyfrowałaś. Z Twojego postu aż kapie zazdrość :)
Twoje argumenty mówią same za siebie. Oczekiwałaś filmu o pięknej miłości etc., piszesz, że się zawiodłaś, bo...drażniło Cię jak poprawia włosy?!...Ha, ha, ha. To jest naprawdę książkowy przykład kobiecej zazdrości. Absolutnie nie napisałem tego, by Cię krytykować, bo przecież to naturalne zachowanie każdej kobiety. Śmiać mi się chce, bo to zazwyczaj rozzbrajające sytuacje obserwować takie zajścia. Najczęściej wtedy gdy dwie kobiety omawiają zachowanie innej. Wtedy padają naprawde komiczne argumenty.
Heh, dopiero teraz zdałem sobie sprawę konsekwencji napisania tego postu:) To chyba jedna z mniej przyjemnych rzeczy rozdrażnić płeć piękną podważaniem ich prawdomówności dotyczacą zazdrości...Wiem, to płachta na byka...To może nawet doprowadzić do zmasowanego ataku innych kobiet, przez które jakby nie było też przemawia zazdrość :)
Cóż z jednej strony to zabawne, a z drugiej przykre, bo gdyby wszystkie kobiety były szczęśliwe to słowo "zazdrość" prawie by wymarło.
No to co, jedziemy?

ocenił(a) film na 4
Babis

Psychologia dla ubogich, wybacz.

kingajkari

Myślałaś, myślałaś... a jest o prawdziwej... :)

kingajkari

Wielka, piękna, niepowtarzalna -to może Titanic? Albo coś Jane Austen? :) Dla większości taka miłość to ta miłość realna, zwyczajna, prosta i codzienna, ze wszystkimi dużymi i małymi problemami. Bajki o miłości są dobre ale to nie jest kino amerykańskie które trafia do multipleksów, nietrudno to zauważyć(choćby patrząc na nazwisko reżysera).

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones