W trakcie filmu najmniej podobała mi się sama opera pekińska. Pierwszym miejscem do którego zajrzałem poszukując informacji na jej temat była Wikipedia. Na dole artykułu jest link do tej notki ( http://www.kocur.uni.wroc.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=205&Itemi d=118 ). Zgodnie z nią atak na operę pekińską nie miał związku z występowaniem w niej królów, konkubin, itp. ale niezgodność z oficjalnym ateizmem postaci nadprzyrodzonych. Zastanawia mnie, czy jest to celowo pominięty wątek?
Jakby to delikatnie powiedzieć?
Żaden Eskimos analfabeta nie został wiarygodnym autorytetem w dziedzinie krytyki teatralnej, specjalizującym się w twórczości Czechowa.
Analogicznie, nie jest wiarygodnym autorytetem w dziedzinie krytyki klasycznej opery chińskiej Europejczyk, który nawet nie zna chińskiego.
Druga sprawa: Wikipedia to fajna rzecz, ale oferuje wiedzę dość powierzchowną.
1. Kino to nie jest sztuka wysoka. Celem kina jest przedstawienie opowieści w sposób możliwie dostępny dla widza. Jeśli ktoś chce śledzić niuanse, osiągać ekstazy własnej erudycji to sięga po odpowiednią literaturę, idzie do teatru, opery, filharmonii, galerii sztuki nowoczesnej.
2. Nie wiem czemu pan tak szkaluje Eskimosów. Wszyscy nie tylko mieszkańcy najbardziej skrajnej północy rodzą się analfabetami i nie ma jakiegokolwiek krytyka teatralnego, który kiedyś nie byłby analfabetą. Niezależnie od pochodzenia każdy ma możliwość zostania tak samo dobrym krytykiem teatralnym.
3. Ale ja nie oceniam tego, czy pokazana w filmie opera była dobrze wykonana. Po artykule na Wikipedii i po przejrzeniu filmów na YT wygląda dość wiernie, ale być może jest nieudana względem kanonu. Oceniam całe zjawisko chińskiej opery. Jest ona nad wyraz nieatrakcyjna. Muzyka jest drażniąca dla ucha, kwestie wypowiadane są dziwacznym przegiętym tembrem, nie ma dekoracji, kostiumy są kiczowate. Bardzo lubię muzykę z innych kręgów kulturowych, od śpiewnej recytacji Koranu, po tradycyjną muzykę japońską i naprawdę nie trzeba napisania doktoratu z orientalistyki, by ocenić, czy coś się mi podoba, czy też nie.
4. Ma pan coś do powiedzenia na temat podany w temacie, czyli o nieumieszczenie wątku zakazu opery z powodu występowaniu w niej królów i postaci nadprzyrodzonych?
Ad. 1 Jasne :)
Ad. 2 Nic nie mam do Eskimosów. To było porównanie.
Ad. 3 Kłopot ze sztuką wysoką na tym właśnie polega, że stawia wysokie wymagania swoim odbiorcom. I właśnie trzeba doktoratu z sinologii, pomieszkania kilka lat w Chinach, dogłębnego zanurzenia się w tej kulturze, aby docenić tę wspaniałą odmianę wysokiej sztuki, jaką jest opera pekińska.
Dlatego właśnie śmieszy mnie, jeśli barbarzyńca, który nawet nie zna chińskiego, wypisuje coś na temat jej historii.
Ad. 4 Opera pekińska została zniszczona w czasach rewolucji kulturalnej dlatego, że była tradycyjną, wyszukaną sztuką dla inteligentów. Taki był powód, a bardziej szczegółowe preteksty - mało istotne.
Ad. 1. Zapoznaj się z Tarrem, Tarkowskim, Angelopoulosem, zanim popiszesz się brakiem eryducji.
To, że piszesz takie głupoty na temat kina, jest kwestią TWOICH niedociągnięć w tym temacie, inaczej niż ad personam się nie da.
To, że napiszesz jakąś tezę nie oznacza, że ją udowodniłeś. Afirmacja nie ma wartości dowodowej. Na przykład założyłeś, że nie znam filmów Tarkowskiego. Jest to nie prawda. Nie tylko je znam, ale są wielokrotnie ciekawsze od tego "Żegnaj moja konkubino". Natomiast gdybym nie znał tych filmów nie zmienia, to w jakikolwiek sposób mojej argumentacji. I oczywiście wartościujące stwierdzenia "piszesz głupoty", albo "nie znasz się", oraz nawet sugerowanie nieznajomości jakiejś książki, filmu jest argumentum ad personam. To zmiana tematu z meritum na osobę wygłaszającą daną tezę.
Skoro zgadzasz się z moim poprzednim postem to dziękuję, że przyznałeś się do błędu.
To tylko do 2 ostatnich zdań, natomiast pytanie sugeruje, że uwaga, uwaga, nie uznaję ad personam jako czegoś złego w takiej internetowej wymianie zdań.
"To, że piszesz takie głupoty na temat kina, jest kwestią TWOICH niedociągnięć w tym temacie, inaczej niż ad personam się nie da."
Odpowiedź w skrócie: Jeśli nie umiesz użyć innego argumentu niż ad personam, to albo sam masz braki w wiedzy, albo w inteligencji. Niestety innej możliwości nie ma.
Jak najbardziej są inne możliwości, jeśli ty widzisz ich tak mało, to kwestia twoich braków w inteligencji.
W trakcie Chińskiej Rewolucji Kulturalnej i walki z tzw. "czterema starymi rzeczami" próbowano zlikwidować wszystko, co dotyczyłoby kultury przodków. Dlatego jej ofiarą padła również opera pekińska, która została uznana przez komunistów za burżuazyjną. Nie sądzę, by próba zniszczenia tej formy kultury wiązała się z występowaniem w niej wątków nadprzyrodzonych. Mogłoby być to jednak oficjalne usprawiedliwienie czynów komunistów. Czy jednak potrzebowali oni takiego usprawiedliwienia? Raczej nie sądzę.
BTW. mam nadzieję że nie ocenił pan filmu przez pryzmat swojej niechęci do opery pekińskiej, bo to byłoby chyba dość dziwaczne. Nikt jeszcze nie ocenił nisko filmu wojennego przez to, że nie przepada za wojną :) Pozdrawiam.