Polski tytuł nawet bardziej pasuje, niż oryginalny.

Wydarzenia z naszego unijnego podwórka w ostatnich latach pokazały, że kapitał jednak ma narodowość. Nie ma jej natomiast ludzka żądza, w tej materii mamy do czynienia z istną międzynarodówką.

Plusy filmu:
Podobała mi się gra aktorów - bez zarzutu.
Piękne luksusowe wnętrza - można podejrzeć, jak wygląda "terrarium" tych, co kręcą te lody.
Mechanizmy korpo-intryg, od najprostszych, typu restrukturyzacja i ewaluacja wewnętrzna, po bardziej wyrafinowane, ściśle powiązane ze specyfiką banksterskiej branży.
Celnie pokazana brutalna prawda, nie tylko kapitalistyczna, że gdy jesteś na dole, to mało kogo obchodzi, co umiesz i ile zjadłeś rozumów, twoją rolą jest urobić sobie ręce po pachy. A owoce twojej pracy zbiorą "ci na górze" - i też nieważne, czy są inteligentni, i czy się w ogóle na czymś znają, poza knuciem, bo o ich miejscu na drabinie nie zadecydowały osobiste cnoty.

Minusy filmu - dlatego dałem osiem, a nie wyżej:
Niezbyt spójnie zbudowana postać głównego bohatera. Niby kumaty gość, wysmakowany pomimo nieodzownej w banksterstwie dozy cynizmu, a nagle wyłazi z niego zupełny ćwok - w tej limuzynie z modelką. Zupełnie od czapy.
Końcówka - trudno oprzeć się wrażeniu, że dobazgrana na kolanie z powodu pilącego deadline'u.

Ogólnie film bez dłużyzn, w dobrym tempie, które przyśpiesza, gdy historia zbliża się do finału. Chętni i ci, którzy uważają się za "natury poszukujące", znajdą tu bodziec do kilku głębszych refleksji.

Zachęcam do obejrzenia.