Recenzja serialu

Totalna porażka (2007)
Chad Hicks
Keith Oliver

Ekstremalne reality show!

Widowisko fabularne z prawdziwymi ludźmi, nie aktorami zwane "reality show" na dobre zadomowiło się w popkulturze. W Polsce tego typu programów widzieliśmy już mnóstwo. Tymczasem w Kanadzie
Widowisko fabularne z prawdziwymi ludźmi, nie aktorami zwane "reality show" na dobre zadomowiło się w popkulturze. W Polsce tego typu programów widzieliśmy już mnóstwo. Tymczasem w Kanadzie pojawiła się wizjonerska firma FreshTV, Inc, która postanowiła zrealizować stary chwyt w koncepcji animowanej. (UWAGA! RECENZJA ZAWIERA DROBNE SPOILERY) Założenia reality show ubrane w szaty kreskówki, były strzałem w dziesiątkę. Mamy okazję podglądać życie 22 śmiałków w wieku 16-17 lat, którzy spędzą 8 tygodni w obozie WAWANAKWA na jednej z kanadyjskich wysp. Reguły gry zwanej "Wyspą Totalnej Porażki" są proste. Niczym "Big Brother Bitwa" – zawodników podzielono na dwie drużyny (po 11 w każdej) – Wrzeszczące Susły i Zabójcze Okonie – i kazano im rywalizować o szansę nietykalności, gdyż w każdym z odcinków odpaść musi jeden uczestnik. W każdym następnym epizodzie bohaterowie zmagają się z jedną, ale jakże trudną konkurencją. Pomysłów twórcom nie brakuje. Jako że świat animowany daje większe możliwości do popisu niż świat realny, można polać go sosem satyrycznym, przez co w rzeczywistości nie oglądamy tylko reality show, ale zarówno jego mistrzowską interpretację jak i soczystą parodię. Wiele z pomysłów jest na tyle odważnych i kontrowersyjnych, że show zapewniłoby sobie w prawdziwym świecie niemałe zainteresowanie. Nie znaczy to jednak, że w koncepcji rysunkowej taka wizja jest niemożliwa. Wprost przeciwnie. 22 śmiałków przedstawiono bardzo indywidualnie, każdy z nich ma swoje marzenia, swoje pragnienia, jest sobą i nie stara się być kopią towarzysza. Żeby uatrakcyjnić show, tradycyjny "pokój zwierzeń" zamieniono na ustęp publiczny, w którym nagrywane są te najintymniejsze wyznania, a pomieszczenia, w których mają mieszkać uczestnicy, to walące się, opuszczone, brudne, drewniane chałupki. Szykuje nam się wspaniała zabawa, bowiem kogo my tutaj nie mamy: choleryczkę, młodocianego przestępcę, atrakcyjną blondynkę, której kolor włosów nie jest przypadkowy, przystojniaka świeżo wyzutego przez solarkę, optymistycznego grubasa pozbawionego manier, wysportowanego chłoptasia, papużki-nierozłączki, czy w końcu na wzór demonicznej Alexis etatową żmiję, która postawiła sobie za cel zwycięstwo i jeśli będzie trzeba, dojdzie do celu po trupach. Technicznie postacie, choć sympatyczne, są przedstawione bardzo karykaturalnie, nie wiadomo, czy jest to zabieg celowy, czy po prostu mamy do czynienia niemocą artystyczną twórców, w końcu fizjonomia naszych bohaterów woła o pomstę do nieba, ale tylko jako gryzący dodatek, gdyż podczas emisji niemoc techniczna znika w tłumie z powodu oryginalności scenariusza, co jest niewątpliwą zaletą "Wyspy Totalnej Porażki". Trudno jednoznacznie określić, dla kogo przeznaczone jest to animowane show. Dla dzieci jest zbyt obrzydliwe, przesycone bardzo bezpośrednim humorem czerpiącym z takich klasyków młodzieżowych jak "Straszny film", trudno nie dopatrzeć się, że niektóre gagi są bardzo podobne (oczywiście nikt z bohaterów nie pali trawki, ani nie marzy o seksie, to ten dozwolony ale dosadny humor). Dla starszej widowni – rodziców, wytrawnych kinomaniaków, produkcja może przytłaczać swoja prostotą, z kolei dla młodzieży – od lat 12-18 jest niewątpliwie najlepsza, dlatego też show ten należałoby traktować jako film od lat 12, gdyż większość żartów jest naprawdę szokująca, a z odcinka na odcinek robi się coraz odważniej. Oczywiście nie brakuje i paru miłosnych wątków, w końcu za to głównie uwielbiamy reality show.   Na koniec krótka kwestia o przygotowanym z okazji polskiej premiery dubbingu. Co dziwne, do tego zadania zaproszono masę zupełnie obcych, nieznanych szerszemu oku aktorów. Mało tego, większość z nich to debiutanci. Moim zdaniem, to bardzo dobrze, gdyż aktorzy może nie czują się niepewnie, bo tego nie słychać, ale bohaterowie mówiący mało znanymi głosami są oryginalni, dzięki czemu np. Owen nie kojarzy się z Edem, czy Gwen z  Judy Jetson. Owen to… Owen, a Gwen… to Gwen. Ci którzy lubią prosty humor, ale i tacy, którzy odnajdują się w każdym gatunku, powinni się z tą kreskówką zapoznać. Oczywiście w pewnym zakresie. Nie zapominajmy, że to jednak hardcorowy serial – od lat 12 wzwyż.
1 10
Moja ocena serialu:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones