Recenzja serialu

Torchwood (2006)
Bharat Nalluri
Billy Gierhart
John Barrowman
Eve Myles

Torchwood ? Angielska fikcja na tematy bardziej lub mniej naukowe

Na przestrzeni XX i XXI wieku powstało wiele filmów i seriali Sci-Fi. Wątki dotyczące pozaziemskiej cywilizacji zostały przerobione na różne sposoby. "Torchwood" nie wnosi do tej tematyki prawie
Na przestrzeni XX i XXI wieku powstało wiele filmów i seriali Sci-Fi. Wątki dotyczące pozaziemskiej cywilizacji zostały przerobione na różne sposoby. "Torchwood" nie wnosi do tej tematyki prawie nic nowego, ale - jak wiemy - prawie robi wielką różnicę. Torchwood jest tajną organizacją założoną przez samą królową Wiktorię, zajmującą się paranormalną aktywnością w Zjednoczonym Królestwie. W całej Wielkiej Brytanii istniały trzy komórki Torchwood, jednakże jedynie ta znajdująca się w Cardiff (Walia) przetrwała. Przywódcą grupy jest Kapitan Jack Harkness (John Barrowman). Większości jest znany już z innego serialu, mianowicie "Doktora Who" kultowego już na wyspach serialu, z którego to Torchwood bierze swój początek. Nie wiele wiadomo na temat życia Jacka, prócz tego, że prawdopodobnie jest Amerykaninem i podróżnikiem w czasie. Do załogi należy również Toshiko Sato (Naoko Mori) spec od komputerów, doktor Owen Harper (Burn Gorman), dbający o porządek i wspierający grupę Ianto Jones (Gareth David-Lloyd) oraz najnowszy nabytek zespołu Gwen Cooper (Eve Myles) policjantka, która przez przypadek zetknęła się z grupą Kapitana Harknessa. Dobre czy nie? Jak już pisałem, prawie robi wielką różnicę. "Torchwood" byłby kolejnym serialem z cyklu "Z Archiwum X - reaktywacja", gdyby treść serialu ograniczała się jedynie do "akcji na mieście". Jednakże tutaj na pierwszy plan przeważnie wyłaniają się prywatne sprawy każdego z członków zespołu. I nie byłoby w tym nic szczególnego gdyby nie niewątpliwa swoboda seksualna niemalże każdego z nich. Najistotniejsza jest tu osoba Kapitana Harknessa. Jack niejednokrotnie udowadnia, iż jest w stanie docenić zarówno wdzięk kobiet, jak i mężczyzn. Jednak on nie jest tu wyjątkiem, co niejednokrotnie może szokować, a czasami bawić i wzruszać, jednocześnie zdając się infantylne lub wręcz naciągane. Nie mniej jednak widoczny jest zamysł reżysera, który chciał w jednakowych proporcjach pokazać zarówno życie prywatne, jak i zawodowe bohaterów. Niewątpliwym plusem serialu jest muzyka. Skomponowana przez Murraya Golda ma wyraźną barwę, bardzo charakterystyczną dla filmów Sci-Fi. Nadaje ona kolejnym scenom serialu charakterystyczny posmak i bardzo łatwo wprowadza widza we właściwy klimat. Oczywiście serial nie jest doskonały ani pod względem technicznym, ani merytorycznym. W treści widoczne są momenty kiedy po prostu "coś jest nie tak". Czasami odnosi się wrażenie, że grupa pisząca scenariusz nie do końca jest świadoma, co chce umieścić w kolejnej scenie. W filmie wyraźnie widać zaangażowanie każdego z występujących aktorów w swoje role jak i w nadanie ostatecznego kształtu serialowi. Oglądając "Torchwood" należy pamiętać, iż nie jest to już amerykańskie spojrzenie na zjawiska pozaziemskie, ale typowo angielskie, do którego polski widz jeszcze nie miał okazji przywyknąć. W końcowym efekcie otrzymano mieszankę kina akcji i grozy, bardzo lekkiego angielskiego (lub walijskiego) humoru, z domieszką nieskrywanych podtekstów oraz sentymentalizmu przeplatającego się z egzystencjalizmem. Czy warto było? Sądzę, że każdy powinien sam się o tym przekonać.
1 10
Moja ocena serialu:
10
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones