Recenzja serialu

Tabu (2017)
Kristoffer Nyholm
Anders Engström
Tom Hardy
Jessie Buckley

Tajemniczy mruk i smutas kontra mroczny świat

Serial jest owiany tajemnicą, każdy wątek odkrywany jest stopniowo, akcja pchana do przodu z odcinka na odcinek spełnia swoją główną misję – buduje napięcie i sprawia, że z niecierpliwością czeka
Podobno największą sympatię ludzi wzbudzają osoby uśmiechnięte, natomiast mruki do siebie zniechęcają. Może w codziennym życiu ma to sens, jednak w przypadku seriali zdecydowanie się nie sprawdza. Gdyby tak było, James Keziah Delaney (Tom Hardy), na którego twarzy nigdy nie gości uśmiech, byłby najbardziej znienawidzonym bohaterem XXI wieku. W rzeczywistości jest uwielbiany, intrygujący, a widzowie chcą go oglądać jak najczęściej.

"Tabu" jest serialem BBC, którego akcja toczy się w Londynie na początku XIX wieku. Główny bohater James Keziah Delaney wraca do rodzinnego miasta z powodu śmierci ojca. Wiele lat spędził w Afryce, dlatego w oczach mieszkańców jest dzikusem, pozbawionym ludzkich cech. W dodatku jest jak duch, został bowiem uznany za zmarłego. Nie ma zbyt wielu sprzymierzeńców, a wrogowie czyhają za każdym zakrętem. Zmarły ojciec przekazał mu w spadku Nootka Sound – przesmyk leżący dziś na zachodzie Kanady – stanowiącą swoistą bramę otwartą na handel z Chinami. Nie dość, że Kompania Wschodnioindyjska za wszelką cenę pragnie mu ją odebrać, to jeszcze po drugiej stronie stoi Ameryka. Nootka Sound dla każdej strony jest tak ważna, że zainteresowani są w stanie zrobić dosłownie wszystko byle tylko mieć ją na własność.

Serial jest owiany tajemnicą, każdy wątek odkrywany jest stopniowo, akcja pchana do przodu z odcinka na odcinek spełnia swoją główną misję – buduje napięcie i sprawia, że z niecierpliwością czeka się na to, co będzie dalej. Zagadka goni zagadkę od pierwszych minut. James Keziah Delaney we wrogim środowisku ma również przyjaciół: wierny służący i wieloletni towarzysz rodziny Brace (David Hayman), przyrodnia siostra Zilpha (Oona Chaplin) o ogromnych oczach oraz mrocznym sekrecie – dawno temu łączyła ją nietypowa relacja z James’em, jego machocha Lorna Bow (Jessie Buckley). W gronie zaufanych są także prowadząca dom publiczny Helga (Franka Potente) oraz jej nastoletnia córka Winter (Ruby-May Martinwood). Reszcie trudno jest wierzyć, zdrajcy są na każdym kroku. Duża ilość pobocznych linii fabularnych zagęszcza akcję, dzięki czemu cały czas coś się dzieje, a ponad pięćdziesiąt minut mija w okamgnieniu. Słowo nuda nie występuje tu w ogóle.

James Keziah Delaney jest tajemniczym mrukiem (i to dosłownie, bo jego pomruki są charakterystyczne – to pomruki typowe tylko dla Tom’a Hardy’ego!), samotnikiem i smutasem. Małomówny, poważny introwertyk, który nigdy nie okazuje uczuć i emocji. Przypomina Thomasa Shelby’ego (Cillian Murphy) z "Peaky Blinders" – jest tak samo odważny, bierze sprawy w swoje ręce, a dzielenie się przemyśleniami czy uczuciami to ostatnie do czego jest skłonny. Zresztą taki typ bohatera już od jakiegoś czasu króluje w serialach. Przede wszystkim nie wiadomo, czy jest dobry, czy może zły, ponieważ łączy w sobie kontrastowe cechy. James, tak jak Enoch Thompson (Steve Buscemi) w "Zakazanym imperium", Ray w "Rayu Donovanie" czy Dr Hannibal w "Hannibalu", nie jest czysty. Widzowi trudno rozgryźć takich bohaterów, i chyba to jest najbardziej pociągające – ta dwubiegunowość, tajemnica, dobro zmieszane z kuszącym złem. James tak jak Ray Donovan (Liev Schreiber) mocno stąpa po ziemi, ale ma swoje słabości, z którymi próbuje walczyć, a które okazują się silniejsze od niego. Te seriale mają wspólny mianownik: wiarygodnego bohatera, borykającego się z demonami przeszłości oraz własnym, indywidualnym jądrem ciemności. Bezwzględność i okrucieństwo Jamesa są niczym te widoczne u prezydenta Franka Underwooda (Kevin Spacey) w "House of Cards" – po trupach do celu to ich dewiza. Cechy te są uniwersalne i ponadczasowe, dlatego tło w postaci czasu i miejsca stanowi wizualnie atrakcyjny dodatek.

W przypadku "Tabu" ten atrakcyjny dodatek w postaci miejsca i czasu akcji jest powalający! Seriale kostiumowe zachwycają scenografią. W "Tabu" np. woda jest bardzo ważna, ponieważ odgrywa rolę szlaków handlowych, pozwala się przemieszczać. Ma także symboliczne znaczenie, ale wyjaśnienie go tutaj grozi poważnym spoilerem. Werystyczny obraz tamtych czasów jest zachwycający: brud, syf, prostytucja bez granic, grzeszne uciechy. W zdjęciach tkwi siła, bowiem obrazy te nas przytłaczają, trochę jakbyśmy my – widzowie byli tam razem z bohaterami. Oddziaływanie na zmysł węchu jest niesamowity, bo po naszej stronie ekranu wyobraźnia sprawia, że czujemy smród zgnilizny, wilgoci, mętnej wody. Widzimy, słyszymy, czujemy, boimy się – potęga serialu tkwi w doskonałym scenariuszu (Steven Knight) i być może w wysokim budżecie (producenci to: Ridley Scott, Steven Knight i Tom Hardy). Pomysłodawcami serialu są Steven Knight, Tom Hardy oraz jego ojciec Chips Hardy.

Jeżeli lubicie jeść podczas oglądania, stanowczo odradzam konsumowanie jakichkolwiek posiłków podczas seansów tego serialu. Sceny rozprutych brzuchów, wyrwanych serc i gnijących ciał pozbawionych złotych zębów nie wpływają zbyt dobrze na apetyt. Przemoc jest nieodłącznym elementem każdego odcinka. Główny bohater zażyna wrogów jak rzeźnik świnie – bez skrupułów zadaje im fizyczny ból. Ma swoje techniki, co przypomina trochę pinch Xeny w "Xenie: wojowniczej księżniczce", czyli chwilowe odcięcie dopływu krwi do mózgu w celu uzyskania informacji. James również pozostawia przy życiu tych, którzy zostali wynajęci po to, by go zabić, potrafi więc zadać rany tak, by pozwolić niedoszłym zabójcom pobyć nieco dłużej na ziemi. Pomimo znacznej dawki przemocy krew nie leje się tu w tak ostentacyjny sposób jak w "Grze o tron" – a i tak sceny walki łapią widza za gardło.

"Tabu" jest serialem odpowiednim dla fanów seriali kostiumowych, ale także trochę historycznych (dużo faktów: Kompania Wschodnioindyjska, Nootka Sound, wojna brytyjsko-amerykańska itd.). Ma w sobie także elementy magii, nadprzyrodzonych mocy, zaczerpniętych z indiańskich korzeni bohatera. Mamy różnorodność kulturową i poruszenie kwestii czarnych niewolników. Twórcy nie zapominają o sferze zmysłowej, więc bez obaw – seks jest, i to pełen pasji. Dużo, naprawdę dużo ciekawych tematów skumulowanych w jednym fenomenalnym, niepowtarzalnym, wyjątkowym serialu. Ale uwaga, już pierwszy odcinek wciąga jak bagno – czy tego chcemy, czy nie.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Niedawno przeczytałem gdzieś stwierdzenie, że seriale to literatura epicka naszych czasów. Nie... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones