Recenzja gry PC

The Walking Dead: The Final Season (2018)
Vahram Antonian
Mark Darin
Melissa Hutchison
Tayla Parx

Historia kołem się toczy

Polecam każdemu, kto ograł wszystkie poprzednie części i zazdroszczę wszystkim, którzy mogą przeżyć to po raz pierwszy. 
Na wstępie powiem krótko: czytaj dalej tylko, jeśli ograłeś wszystkie poprzednie odsłony z jej udziałem. W innym wypadku mija się to z celem. 

Rzadko kiedy gra ma lepszą opinię niż dzieło, na którym bazuje. Wydaje się, że jest tak w przypadku serii "The Walking Dead" od Telltale Games. Mamy w niej do czynienia z najbardziej rozpoznawalną postacią wśród produkcji tego amerykańskiego studia. Mowa o dziewczynie imieniem Clementine. Poznajemy ją już w pierwszym sezonie. Pomimo problemów dewelopera finałowy sezon udało się dokończyć. Pomogło w tym Skybound Games, które także usiadło za sterami przy produkcji. Co z tego wyszło?


Oprawa wizualna to lekki postęp w stosunku do ostatniej odsłony z udziałem Clementine, czyli "The Walking Dead: The Telltale Series - A New Frontier". W porównaniu z pierwszym sezonem mówimy o skoku, ale dzieli je ponad sześć lat i jedna generacja konsol. Ogólnie styl graficzny się nie zmienił. Dalej mamy do czynienia z komiksowym wzornictwem. Prezentuje się to znakomicie. Dostrzegam, że wzorowano się przede wszystkim pierwszym sezonem, uwzględniając ten długi czas, który minął od początku apokalipsy zombie. Clementine zaczynała jako kilkuletnia dziewczynka, by w finałowej serii gracz mógł się wcielić w jej około osiemnastoletnią odsłonę. 

Muzycznie to klasa sama w sobie. Jeśli zdecydujecie się ogrywać "The Walking Dead: The Final Season", włączcie na chwilę pauzę w trakcie rozgrywki. Uwierzcie, że nie pożałujecie. Dźwiękowo także muszę pochwalić tę produkcję. Zombie brzmią jak należy. To samo tyczy się dubbingu, odgłosów otoczenia itd. Technicznie jest dobrze. Wymagania sprzętowe w dniu premiery pierwszego epizodu finałowego sezonu nie były przesadnie wysokie. Ponadto nie natknąłem na większe błędy, które uprzykrzałyby mi rozgrywkę.


Rozgrywka w "The Walking Dead: The Final Season" jest wciąż problemem, który dotyczy wszystkich odsłon serii. Dla odbiorcy, którego obchodzi tylko interaktywna historia, nie powinno być to bolesne doznanie. Jednak komuś, kto poza dobrym scenariuszem, grą aktorską itd. szuka także porządnej gry, może to nie wystarczyć. Mechanik rozgrywki jest niewiele. Walka z zombie została minimalnie poprawiona, ale nie na tyle, by uznać ją za satysfakcjonującą.

 Dużą rolę odgrywa w tym silnik gry. Nie pozwala on na stabilne działanie programu przy szybszej akcji. Brakuje systemu rozwoju postaci, elementów skradania i kilku innych rzeczy, które mogłyby pomóc "The Walking Dead: The Final Season". Poza licznymi QTE nie będziemy musieli wykazać się naszą zręcznością. Wybory mają większe znaczenie niż w niektórych grach tego studia. Jednak to wciąż nie jest poziom "The Walking Dead: Season Two", nie wspominając już pierwszej części. Być może wina leży w tylko czterech epizodach i problemach studia, ale w obliczu finalnego produktu to żadne uzasadnienie. 


Pora na fanfary. Scenariusz w "The Walking Dead: The Final Season" jest genialny. Gracz ponownie wciela się w Clementine. Ostatnio widzieliśmy ją jako postać poboczną w "The Walking Dead: The Telltale Series - A New Frontier". Od tego czasu dorosła ona, a także dziecko, którym się zajmuje, czyli AJ (Alvin Junior). Ich więź stanowi epicentrum opowieści. Poznajemy nowych, intrygujących kompanów. Powracają także starzy znajomi. Dzieje się naprawdę sporo. 

Muszę porównać "The Walking Dead: The Final Season" do wydanego niedawno "Life is Strange 2". Cieszy mnie, że nie dostaliśmy gry drogi. Dzięki temu postaci są głębsze, niż te w produkcji studia Dontnod Entertainment. Ich wielopłaszczyznowość dostrzeżemy na przestrzeni czterech epizodów. Długość gry nie powinna Was zawieść. Najważniejsze, że zakończenie spełniło oczekiwania. Nie jestem złym człowiekiem, by pisać, co Was czeka. Najlepiej, jeśli doświadczycie tego sami. 

Wybory moralne są trudniejsze niż ostatnio. Bardzo mi się to podoba. Znajdziemy także kogoś, kogo można nazwać obrońcą praw zombie. Genialny ruch ze strony deweloperów. W grze znajdziemy konflikt zbrojny, wobec którego nie będziemy mogli przejść obojętnie. Poza tym bardzo dużą rolę odgrywa motyw dojrzewania. W "The Walking Dead: The Final Season" znajdziemy mnóstwo młodych ludzi, którzy musieli (czasem niekoniecznie) stać się dorośli w przyśpieszonym tempie. Jednak ostatecznie na pierwszy plan wysuwa się wychowywanie dziecka. Musimy je chronić, innym razem nauczyć dokonywania wyborów zgodnie z kodeksem moralnym wyznawanym przez Clementine itp. W młodej dziewczynie wielokrotnie odzywa się jej mentor (Lee) znany nam dobrze z pierwszego sezonu. Jej zadanie jest jednak o wiele trudniejsze. Czemu? Sprawdźcie sami.


Podsumowując, "The Walking Dead: The Final Season" to bardzo dobre zwieńczenie historii Clementine. Nieco mu brakuje do dwóch pierwszych odsłon tej serii. Mimo wszystko bawiłem się zacnie. Polecam każdemu, kto ograł wszystkie poprzednie części i zazdroszczę wszystkim, którzy mogą przeżyć to po raz pierwszy. "The Walking Dead" od Telltale Games to najlepsza seria gier przygodowych ostatnich lat, jeśli nie w historii. Wielce się cieszę, że Microsoft wyciągnął pomocną dłoń do Telltale Games i wkrótce będziemy mogli cieszyć się "The Wolf Among Us: Season 2".
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones