Recenzja gry

Red Dead Redemption 2 (2018)
Roger Clark
Benjamin Byron Davis

Westworld

Poziom szczegółów osiągnął tutaj apogeum i wydaje się, że tytuł gry roku mają już praktycznie w kieszeni.Dziki Zachód nie jest już tak pusty. Nasz protagonista ma możliwość wejść w interakcję z
Rockstar Games to jeden z największych i najważniejszych wydawców w świecie gier komputerowych. Większość osób kojarzy ich z serią "GTA", która jeszcze w latach dziewięćdziesiątych zrewolucjonizowała branżę. Od tamtego czasu znakiem firmowym Rockstar stały się sandboxy, czyli gry z otwartym światem, które starają się dać graczowi jak największe możliwości ingerencji w świat przedstawiony. Wiele osób myślało, że po premierze "GTA V" nikt przez długi czas nie jest w stanie wymyślić w tej materii niczego nowego. Jednak pięć lat to bardzo długi okres w tak dynamicznie rozwijającej się branży, bo "Red Dead Redemption 2" to tytuł, który z pewnością zapiszę się złotymi zgłoskami w dziejach cyfrowych rozgrywek.

Gra osadzona jest w realiach Dzikiego Zachodu przełomu wieków. "Red Dead Redemption 2" jest prequelem tytułu z 2010 roku, a John Marston pojawi się w opowieści na drugim planie, lecz naszym protagonistą będzie Arthur Morgan, który także jest członkiem gangu Dutcha van der Linde. To, co wyróżnia ten tytuł od innych sandboxów to epicka historia. Podobnie jak poprzedniej odsłonie struktura fabularna jest bardzo dojrzała, a sama narracja powolna. Chcąc uniknąć spoilerów, powiem tylko, że takiej historii nie powstydziliby się mistrzowie westernów pokroju Clinta Eastwooda, Johna Forda czy Sergio Leone.



To, co urzekło mnie jako pierwsze to niezwykła otwartość świata przedstawionego. Powiedzieć, że dzieło Rockstara ma bajeczną grafikę i jest perfekcyjnie udźwiękowione, to nic nie powiedzieć. Poziom szczegółów osiągnął tutaj apogeum i wydaje się, że tytuł gry roku mają już praktycznie w kieszeni. W stosunku do poprzedniczki poprawiono grywalność (nareszcie normalny system walki na pięści i frapująca relacja ze stróżami prawa) i zredukowano ilość bugów od minimum. Dziki Zachód nie jest już tak pusty. Nasz protagonista ma możliwość wejść w interakcję z każdą napotkaną osobą. NPC-ki będą żywo reagować na naszego bohatera, to jak jesteśmy ubrani, czy mamy krew na rękach, czy nasz bohater jest poszukiwany, czy też nie. Żadna z naszych decyzji nie pozostanie bez komentarza.

Nie inaczej jest w przypadku fauny i flory. Spotkamy tutaj blisko dwustu gatunków zwierząt, samych wierzchowców wybór jest równie szeroki niczym samochodów w "GTA". Najważniejsze jest jednak to, że podczas eksploracji czuć tętniący życiem Dziki Zachód, bohaterowie mają do nas indywidualny stosunek i to od nas zależy, w którą stronę ta relacja będzie się rozwijać.



Wracając do fabuły. Tak jak wspomniałem wcześniej, jest to wybitna scenopisarska robota, jeśli jednak na siłę miałbym się do czegoś przyczepić, to opowieści brakuje nieco dystansu i luźniejszych misji. Niektórych graczy może zrazić ten poważny ton, szczególnie po ekscesach Trevora z Los Santos, gdzie comic reliefów nam nie brakowało. Kolejną usterką jest ilość minigierek... ta naprawdę przytłacza. Mam wrażenie, że kiedy możemy robić "wszystko" to w konsekwencji nie chce nam się robić... nic.

Cieszę się, że rozmach (do zdubbingowania całego świata przedstawionego zatrudniono ponad tysiąc zawodowych aktorów) i długie osiem lat, ciężkiej pracy nie poszło na marne. Dzieło Rockstara polecam wszystkim graczom, nawet tym, stroniącym od westernowego klimatu, bo w żadnym współczesnym sandboxie czegoś takiego nie doświadczycie (nigdzie indziej nie wejdziecie do prawie każdego budynku i nie będziecie tak istotną częścią interaktywnego świata), a na premierę kolejnej części "GTA" trzeba będzie jeszcze trochę poczekać.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Końcówka XIX wieku to na Dzikim Zachodzie czas intensywnych, cywilizacyjnych przemian. Tryby historii... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones