Recenzja gry PC

Firewatch (2016)
Jake Rodkin

Bardzo ładna histeryjka

Dla mnie "Firewatch" jest pierwszym walkerem, gdzie pierwszoplanowe postacie biorą na siebie ciężar przedstawienia fabuły - nie będziemy tu mieli tony notatek, liścików czy "magicznie"
Uwielbiam gry, które umieją być wielkie swoją skromnością - trochę jak pracowite mrówki niezauważalnie przemykające pomiędzy tuzami branży. Wystarczy jednak, by gracz poświęcił im z bliska trochę uwagi, a przekona się o urodzie ich świata: z głębią bez efekciarstwa, wciągającego bez hollywoodzkiego rozmachu, trafiającego do wielu chętnych bez medialnego szumu wokół. 
Debiut studia Campo Santo jest odzwierciedleniem powyższych słów. "Firewatch" to walker opowiadający historię Henry'ego - nie jest wiedźminem ani kosmicznym marine. To facet w średnim wieku z nadwagą i dużą brodą. Dodatkowo ma poważne problemy rodzinne, które wyzwoliły w nim decyzję o wewnętrznej podróży do parku narodowego Shoshone w stanie Wyoming. Przez cały letni sezon ma tam pełnić funkcję strażnika przeciwpożarowego, co w jego mniemaniu wiąże się zapewne z sukcesywnym i spokojnym wypatrywaniem zalążków pożarów oraz samotnym i refleksyjnym przesiadywaniu w wieży obserwacyjnej...
Dla mnie "Firewatch" jest pierwszym walkerem, gdzie pierwszoplanowe postacie biorą na siebie ciężar przedstawienia fabuły - nie będziemy tu mieli tony notatek, liścików czy "magicznie" pojawiających się retrospekcji. Zamiast tego doświadczymy oscarowo odegranych ról Henry'ego (Rich Sommer) oraz Delilah (Cissy Jones), będącej przełożoną naszego bohatera. To niesamowite z jaką naturalną lekkością i gracją aktorzy tchnęli osobowość w swoje postacie wyłącznie za sprawą dialogów (prowadzonych na odległość przez krótkofalówki). Przez to, iż są tak przyziemnie prawdziwe (zarówno dialogi jak i postacie) trafiają w nas idealnie - przez całą rozgrywkę słuchałem każdego słowa z żywym zainteresowaniem i to właśnie konwersacja na linii Henry-Delilah jest fundamentem klimatu gry. 
 
Twórcy dokonali również bardzo trafnego wyboru z karykaturalną grafiką. Kreskówkowe rozmycia nadają terenom specyficznego tonu oraz gwarantują bardzo piękne widoki przy stosunkowo małych wymogach sprzętowych. Widok wyolbrzymionych palców naszego bohatera gdy używa krótkofalówki bądź mapy nadaje grze cechy humorystycznej, która miała zapewne zneutralizować mroczniejsze momenty (trochę jak w serii "The Walking Dead").
Na szkodę "Firewatch" działa finał opowieści - najzwyczajniej zaniża jej całą wartość, natomiast alternatywne (phi!) zakończenie jest żartem. Kapitalne 3/4 gry skwitowano pójściem na łatwiznę, zostawiając gracza z uczuciem męczącego niedosytu. Mógłbym się też czepiać, że cała przygoda trwa tylko 4,5 godziny, ale jak na "spacerowicza" od małego developera nie jest to olbrzymi minus.
W każdym razie tytuł polecam każdemu graczowi bez wyjątku, ponieważ odszedł od kalek poprzedników i świetnie zaprezentował pomysł na nowatorskie (i co ważniejsze: udane) podejście do swojego gatunku. Kibicuję Campo Santo w ich dalszej drodze - tylko niech nie przysypiają na mecie.
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Uwielbiam spacerować, nawet za pomocą klawiatury i strzałek. Gry potocznie nazywane "symulatorami... czytaj więcej
"Firewatch" opowiada historię zmęczonego życiem mężczyzny, który by uciec od problemów, postanawia podjąć... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones