Elizejskie ogony

Rozpoczynając nową przygodę w świecie Elysium, wiedziałem o autorze dwie rzeczy. Że był jedynym programistą biorącym udział w produkcji tej gry oraz że lubuje się w wątpliwej jakości żartach
Rozpoczynając nową przygodę w świecie Elysium, wiedziałem o autorze dwie rzeczy. Że był jedynym programistą biorącym udział w produkcji tej gry oraz że lubuje się w wątpliwej jakości żartach słownych (ang. tail – ogon, tale – opowieść; wymowa identyczna).

Tytułowy Dust (Lucien Dodge), którym przyjdzie nam sterować, to antropomorficzny kot-wojownik. Budzi się z wielkim bólem głowy i amnezją pośrodku lasu, a do tego miecz, który sam do niego przyleciał zaczyna gadać. Do tego wszystkiego w rozmowę wtrąca się jeszcze mały Nimbat (pół-kot, pół-nietoperz) płci żeńskiej, który za zadanie miał strzec gadatliwego oręża. Choć Fidget (w tej roli Kimlinh Tran) - bo tak ją zwą - jest urocza, to przez mentalność pięciolatka z AD-HD częściej irytuje niż bawi. Reszta postaci i sam świat gry bardzo przypomina ten z komiksów Stana Sakai o króliku-roninie, Usagim Yojimbo. Historia i stworzenia są rodem wzięte z mitologii Japońskiej, tylko zamiast ludzi mamy właśnie wspomniane wcześniej... zwierzęta, którym udało się wyewoluować kciuki.

Gameplay sprowadza się do bardzo przyjemnej sieczki w 2,5D. Standardowo: Jest cios mocny, ale wolniejszy, a także niezwykle szybki, słabszy, do tego "przegrzewający" bohatera (jeśli będziemy go używać zbyt często, bohater dosłownie rozpali się do czerwoności i sam zada sobie obrażenia). Są jeszcze trzy magiczne zdolności Fidget i kilka dodatkowych uzyskiwanych z postępem gry - podwójny skok, wślizg, etc. Oczywiście odpowiednio ich używając, można kręcić ładne kombosy, za co gra nagradza bonusowym doświadczeniem. Protagonistę, gdy już zdobędzie kolejny poziom można rozwijać poprzez podniesienie jego witalności, ataku, obrony czy magii. Dochodzi jeszcze ekwipunek, który losowo wypada z potworów/skrzynek, a co lepszy można kupić u wędrującego sprzedawcy. To, że gra miała tylko jednego programistę, niestety raz na jakiś czas widać. W grze jest trochę baboli, z czego kilka mocno psuje przyjemność płynącą z rozgrywki. Problemy ze skrzynkami udało mi się rozwiązać pod sam koniec gry, jednak takie błędy jak przechodzenie przez ściany/sufit są ciągle obecne.

Autor uzyskał iście fantastyczny klimat dzięki niezwykłej, ręcznie rysowanej grafice. Każda lokacja to inny panel, a tych jest naprawdę sporo. Ja z pewnością nie zapomnę całej "Płaczącej polany" ze swymi wszystkimi posępnymi kreaturami ani "Przejścia łuczników" z gigantycznymi rzeźbami, po których przychodzi nam się wspinać. Na ogromną pochwałę zasługuje także muzyka. Nie jest to może poziom tak doskonały jak w "Bastionie", ale wciąż jest bardzo wysoki. Ścieżka dźwiękowa zagościła na moim telefonie i z pewnością będę jej często słuchał.

"Dust: An Elysian Tail" mimo paru wrednych błędów, które skutecznie utrudniały rozgrywkę, nie pozwalał odejść od kontrolera na długo. Niezwykła fabuła (mimo sztampowego początku), cudna oprawa audiowizualna i masa przyjemności płynącej z wywijania kombosów sprawia, że to pozycja obowiązkowa. Zwłaszcza jak na produkcję za tę cenę.
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones