Recenzja gry

Bound by Flame (2014)
Robin Atkin Downes
David Gasman

Stłumione płomienie

"Bound by Flame" miało być dla studia Spiders krokiem do przodu względem swoich przeciętnych poprzednich produkcji jak "Mars: War Logs" czy "Faery: Legends of Avalon". Zapowiadano żywy świat
"Bound by Flame" miało być dla studia Spiders krokiem do przodu względem swoich przeciętnych poprzednich produkcji jak "Mars: War Logs" czy "Faery: Legends of Avalon". Zapowiadano żywy świat fantasy, pełen wyborów, z masą przeciwników do pokonania. Czy jednak deklaracje twórców znalazły potwierdzenie w samej grze?

Fabuła koncentruje się wokół wojny toczonej między hordami nieumarłych, którymi kierują Władcy Mrozu, a niedobitkami elfów i ludzi. Wcielamy się w Wulkana - prochmistrza Nieuległych Ostrzy, grupy najemników wynajętych przez Czerwonych Skrybów (czyli wszelkiej maści magów, alchemików i badaczy) do ich ochrony. Podczas ważnego rytuału dochodzi do wypadku, w wyniku którego nasz bohater zostaje opętany przez demona płomieni. Tym samym zyskujemy moc, którą możemy wykorzystać do wygrania wojny, ale nasz "gość" ma zgoła inne priorytety. To już od nas będzie zależało, którą ścieżkę wybierzemy. Niby ciekawie, ale pojawia się pewien zgrzyt. Po bitwie na bagnach podejmiemy najważniejsza decyzję, od której nie będzie już odwrotu i pomimo tego, że w późniejszych etapach będziemy zatwierdzać decyzje kłócące się z naturą demona, to i tak będziemy przez niego coraz bardziej opętani. Dalsze decyzje nie są już tak kluczowe i ograniczają się do przyznania racji poszczególnym towarzyszom.



Od początku z dialogów możemy się dowiedzieć o ogromnej armii ożywieńców, jak też dużych siłach zbrojnych ludzi i elfów przygotowujących się do ostatecznej bitwy. Szybko jednak okazuje się, że chodzi o garstkę naszych sojuszników i niewiele większą grupę oponentów, którym spokojnie sprosta nasz bohater i ewentualnie dobrany towarzysz. Tym samym historia, jak i świat przedstawiony tracą na wiarygodności. Ale czego można oczekiwać więcej, skoro każda kraina to szereg korytarzy wypełnionych potworami, pełnych niewidzialnych ścian i miejsc, do których możemy wejść tylko wtedy, gdy życzą sobie tego twórcy gry. Eksploracja została ograniczona do minimum. Ogólnie cała rozgrywka opiera się na schemacie: obóz i tereny eksploracyjne. W pierwszym handlujemy, dostajemy zlecenia, które wypełniamy w tym drugim. Irytujące jest to, że niekiedy przyjdzie nam wracać się do tego samego miejsca kilkukrotnie, by wypełnić konkretne zadanie. Tym samym kolejny raz przebijamy się przez identycznych przeciwników i odnajdujemy rzecz lub osobę, której wcześniej tam nie było (a powinna). Doskonale sprawdziłby się tutaj pomysł z "Gothic 3", gdzie mogliśmy po drodze nawet przypadkiem wypełnić zadanie, nie biorąc jeszcze zlecenia na nie. Ograniczyłoby to bieganie kilka razy po tych samych lokacjach. Choć z drugiej strony na eliminacji potworów, postać gracza zdobywa wiele punktów doświadczenia.

  

Sam rozwój postaci sprowadza się do trzech drzewek dotyczących technik bojowych: broni dwuręcznej, walki sztyletami i magii ognia. Niby jest to niewiele, ale zupełnie wystarczy, gdyż każda umiejętność okazuje się przydatna, nie ma przysłowiowych "zapychaczy". Warto specjalizować się w jednej dotyczącej broni białej i uzupełniać ją zdolnościami magicznymi. Z każdym wyższym poziomem dostajemy również punkty, które możemy wydać na poszczególne umiejętności jak targowanie się, lepsze operowanie młotami czy sztyletami lub podnoszenie punktów życia ( w "Bound by Flame" nie zwiększają się automatycznie wraz z kolejnymi poziomami jak to bywa w większości RPG).

Crafting w produkcji Spiders jest niewielki, ale satysfakcjonujący. W grze nie zdobędziemy ogromnej liczby wyposażenia czy broni. Z pokonanych wrogów można zebrać składniki, z których możemy ulepszać pancerz lub narzędzia walki. Z nich możemy również tworzyć mikstury, pułapki wybuchające czy bełty do kuszy. Gdy zabraknie nam podstawowego składnika, możemy go zdobyć z rozebranego wyposażenia, wytworzyć z innych sztandarowych komponentów, albo z samego złota, które posiadamy.

  

Najważniejszym elementem "Bound By Flame" jest walka. To ona w początkowych etapach przykuwa do ekranu, jest niezwykle absorbująca, wymagająca i miła dla oka. Niestety później wiemy czego spodziewać się po wrogach i potyczki nie są już takim wyzwaniem. Nie znaczy to jednak, że jest nudno i łatwo. Przeciwnicy niemal zawsze występują w zróżnicowanych, kilkuosobowych grupach, co na małej przestrzeni może być dla naszej postaci zabójcze i na swój sposób urozmaica starcia. Przyparci do muru przez grupkę oponentów możemy szykować się na wczytanie gry. Wrogów możemy pozbywać się również po cichu., skradając się i atakując zza pleców. Słabszych przeciwników możemy wyeliminować od razu, silniejsi wrogowie mogą przeżyć, ale upuścimy im trochę krwi. W pozbywaniu się wszelkiej maści potworów może wspomóc nas jedna z kilku napotkanych postaci niezależnych. Niestety, najczęściej spełniają rolę wabika, przez co ubicie pomniejszego bossa staje się w drugiej połowie gry wyłącznie dłuższym spacerkiem (aczkolwiek finałowa walka może napsuć krwi). Szkoda, że są też nieśmiertelni (oraz niewidzialni, bo podczas skradania stoją na widoku, ale wrogowie ich nie atakują, póki nie zobaczą naszej postaci), z pewnością walka byłaby bardziej emocjonująca, gdybyśmy mieli świadomość, że nasz towarzysz może już nie powstać z martwych. Dodam, że w "Bound By Flame" nie uświadczymy ekwilibrystycznych fikołków i przewrotów a'la "Wiedźmin", czy "Dark Souls", co zdecydowanie traktuję jako plus.



W kwestii technicznej gra prezentuje się nieźle. Optymalizacja jest na bardzo dobrym poziomie, gra się nie zacina, rewelacyjnie rozmieszczone są autozapisy, przez co nie musimy zbytnio przejmować się zachowaniem stanu rozgrywki. Grafika jest przeciętna, momentami wręcz "budżetowa", ale i tak prezentuje się znacznie lepiej niż tragiczne pod tym względem "Dark Souls 2". Zresztą klaustrofobiczne tereny nie pozwalają na zachwycanie się krajobrazami. Zatrzymywałem się w innym celu niż podziwianie widoków - aby posłuchać muzyki, która w "Bound By Flame" stoi na wysokim poziomie. Tutaj wręcz to ona odpowiada za klimat. Może dzięki muzyce Oliviera Delivière produkcja studia Spiders nie popadnie szybko w niepamięć.

Zapomnieć można natomiast o kolejnej bolączce jaką są kiepsko napisane dialogi. Choć od wielu z nich możemy dowiedzieć się o toczonej wojnie, przeszłości niektórych bohaterów i wielu innych rzeczach, są tak bezpłciowo napisane, że nie ma ochoty zagłębiać się w szczegóły - byle przewinąć, dowiedzieć się istotnej rzeczy, dostać zadanie i zapuścić się w na terytorium wroga. Niekiedy nawet i zaciekawią, ale po chwili wracają do swojego mizernego poziomu. Podczas rozmów nie pomagają animacje. Pomimo ładnych modeli, postacie nie ruszają ustami, stoją wręcz na baczność i przypominają kukiełki. Duża też w tym zasługa angielskiego voice actingu. Poza czterema wyjątkami, reszta aktorów brzmi wręcz amatorsko, choć do nowicjuszy nie należą.



Studio Spiders miało zamiar ze swoim nowym tytułem wskoczyć na wyższy poziom, ale ich kolejna gra, pomimo przyjemnej rozgrywki, nadal pozostaje przeciętną produkcją. Może gdyby reklamowali ją bardziej jako grę akcji z elementami RPG a nie jako sam roleplay, to zyskałaby więcej w oczach krytyków jak i graczy. A tak twórcy napompowali balonik, który może nie pękł, ale z każdą godzina ulatywało z niego powietrze. "Bound By Flame" można ukończyć w około dwadzieścia godzin, dzięki czemu wszelkie niedociągnięcia nie stają się aż tak widoczne. Jak na grę RPG jest to bardzo mało. Jak na niezobowiązującą przygodę między innymi tytułami - w sam raz. I tak najlepiej traktować "Bound by Flame".
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones