Recenzja filmu

Zdrada (1954)
Gottfried Reinhardt
Clark Gable
Lana Turner

Szpiegowska rutyna

"Zdrada" jest rutynową produkcją z lat 50. Zawiera elementy kilku gatunków filmowych, ma nietuzinkową obsadę, ale jednak nie zapada w pamięć. Zapewne dostarczy emocji jedynie największym fanom
Na przełomie lat 40. i 50. gwiazda legendarnego "króla Hollywood" Clarka Gable nie świeciła już tak jak za najlepszych, przedwojennych lat. Chociaż odtwórca Rhetta Butlera wciąż znajdował się na liście najbardziej dochodowych gwiazd Fabryki Snów (za 1948 i 1949 rok), to jednak nie miał już wielkiego wpływu na amerykańskie kino.  Znużony i zdegustowany odgrywaniem roli "czarusia" częściej próbował sił w westernach i kinie dramatycznym. Stąd jego udział w "Zdradzie" z 1954 r.
Film w reżyserii Niemca Gottfrieda Reinhardta, zdobywcy Złotego Niedźwiedzia za "Vor Sonnenuntergang", został w całości nakręcony w Europie, a konkretnie w Anglii oraz w Holandii, gdzie głównie rozgrywa się akcja. Scenariusz koncentruje się na działalności holenderskiego ruchu oporu w czasie II wojny światowej. 
Agent Pieter Deventer (niezły Gable) werbuje do pracy przeciwko Niemcom owdowiałą Carlę van Oven (ucharakteryzowana na brunetkę Lana Turner) z zadaniem bycia łącznikiem między wywiadem a przeciwnikami nazistów w Holandii. Pikanterii dodaje fakt, że oboje mają się ku sobie, rozpoczynają romans. Po przeszkoleniu i dotarciu na okupowane tereny van Oven zostaje przejęta przez charyzmatycznego i nietuzinkowego przywódcę ruchu oporu, znanego lepiej jako "Scarf" (w polskiej wersji językowej "Fuler"). Jednakże wkrótce ruch oporu ponosi coraz większe straty w walkach z wrogiem. Dowództwo wywiadu podejrzewa, że w szeregach holenderskiej partyzantki działa zdrajca wobec czego P. Deventer podejmuje się  jego zdemaskowania. Poszlaki wskazują na van Oven.
"Zdrada" łączy w sobie elementy z wielu gatunków – mamy tutaj i dramat wojenny, szpiegowski i wątek melodramatyczny. Film jest kolorowy, chociaż można odnieść wrażenie, że biel i czerń chyba lepiej korespondowałyby ze scenariuszem. Współcześnie dawne kino postrzegane jest, nie bez powodu, jako ckliwe i zbyt cukierkowe, ale na szczęście widz nie będzie narzekał na ten aspekt, śledząc losy głównych bohaterów filmu G. Reinhardta. Wątek miłosny został zaprezentowany dość subtelnie, a aktorzy uniknęli przesadnej teatralności, który mógłby ocierać się o groteskę. Do samej gry aktorskiej trudno mieć wielkie zastrzeżenia aczkolwiek nie można powiedzieć, że aktorzy odegrali tutaj jedne z lepszych kreacji w swojej karierze. Porządnie, ale bez błysku. Duże zastrzeżenia wzbudza wybór Victora Mature do roli "Scarfa". Czy śniady brunet o uśmiechu neapolitańskiego kochanka może być wymarzonym  kandydatem do roli holenderskiego partyzanta? To pytanie retoryczne, a jednak! Twórcy wiedzieli "swoje" i w tej kwestii ponieśli zasadniczą porażkę. Być może odgórne wytyczne zdecydowały o takim, a nie innym castingu. Wskutek tego film traci na wiarygodności. Co najmniej kontrowersje, szczególnie z perspektywy widza wychowanego na "Avatarze", wzbudzać mogą sceny akcji, które dziś mogą budzić uśmiech politowania na twarzy. Biorąc pod uwagę wiekowość obrazu powinno się sporo wybaczyć. Niedostatki techniczne w jakimś stopniu rekompensują niepozbawione wdzięku sceny między Gable'em i Turner. Po prostu dobrze się ich ogląda podobnie jak sceny dialogowe z innymi żołnierzami. Niesmak budzi urwane zakończenie. Fabuła kończy się natychmiast po rozwiązaniu głównego wątku, a przecież aż prosi się o bardziej detaliczny i elegancki epilog wyjaśniający losy bohaterów. 
Film nie zdobył uznania w oczach krytyków, spotkał się także z chłodnym przyjęciem widzów. "Zdrada" powinna znaleźć się w filmografii najbardziej zagorzałych fanów talentu Gable'a, ale reszta może sobie ten film spokojnie odpuścić. Dlatego przyznaję skromną ocenę 6/10.
1 10
Moja ocena:
6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones