Recenzja filmu

W cieniu (2012)
David Ondříček
Ivan Trojan
Sebastian Koch

Demoludy w płaszczu noir

"W cieniu" może skojarzyć się polskiemu widzowi z "Rewersem" – ponurą powojenną rzeczywistość państw satelickich ZSRR w obu filmach ubrano bowiem w stylowy kostium czarnego kryminału. Film
"W cieniu" może skojarzyć się polskiemu widzowi z "Rewersem" – ponurą powojenną rzeczywistość państw satelickich ZSRR w obu filmach ubrano bowiem w stylowy kostium czarnego kryminału. Eleganckie opowieści o twardych facetach, fatalnych kobietach i deszczu, który zmywa ślady zbrodniarza, ale nigdy jego grzechy, wydają się zarezerwowane głównie dla amerykańskich filmów z lat 40. i 50.. Kiedy więc u Borysa Lankosza zgrzebny świat PRL-u nagina się do tej estetycznej konwencji, efektem jest spora dawka ironicznego humoru. Film Davida Ondříčka (odświeżam pamięć – to pan odpowiedzialny za "Samotnych") zamiast puszczać do widza oczko, z poważną miną stara się wynaleźć ślady filmu noir w czechosłowackiej rzeczywistości. Znajduje nie tylko odpowiedni materiał estetyczny, ale nawet właściwe postaci.

Głównym bohaterem jest detektyw policji kryminalnej – odziany w przepisowo długi płaszcz, wymięty kapelusz i niezdrową dociekliwość – który doprowadził właśnie do zatrzymania sprawców zuchwałej kradzieży. Coś go jednak podkusiło, by pogrzebać w sprawie głębiej. Odkrywa, że jego sukces został wyreżyserowany i wykorzystany do antysemickiej nagonki. Nikt nie chce znaleźć prawdziwych zbrodniarzy, nikt nie jest zainteresowany dowodami niewinności aresztowanych. Żydzi oskarżeni o szpiegostwo na rzecz Stanów Zjednoczonych i Izraela oczekują pokazowego procesu, w którym wymierzone zostaną kary śmierci, władza potwierdzi swoją skuteczność, a "syjoniści" zostaną bezlitośnie przestrzeżeni.

"W cieniu", jak na klasową stylizację przystało, jest filmem wypielęgnowanym w każdym wizualnym detalu. To niby bezlitosny wymóg konwencji, ale sporą zasługą autora zdjęć – Adama Sikory – jest fakt, że piękne obrazki nie ilustrują bezmyślnie opowieści, ale potrafią się jej mądrze przysłużyć. Wydobyć zmysłowy nastrój lokatorskiej pralni, duszną atmosferę ciasnego małżeńskiego mieszkania, bezpieczny świat dziecięcego pokoiku i beznadzieję pokoju przesłuchań bezpieki. Wspomniana elegancja dotyczy zresztą nie tylko strony wizualnej, ale także scenariuszowej. Ważnym elementem jest polityczne tło – reforma walutowa z 1953 roku, która dla wielu mieszkańców Czechosłowacji oznaczała osobistą tragedię. Przy dźwięku hymnów pochwalnych wyśpiewywanych pod adresem władzy, z dnia na dzień ludzie tracili oszczędności życia. Reforma wiązała się co prawda z końcem irytującego systemu kartkowego i teoretycznym spadkiem cen, jednak przelicznik, jaki zastosowano przy wymianie oszczędności i ustalaniu nowej wysokości pensji, oznaczał drastyczny spadek realnej wartości pieniądza. Cierpliwie ciułane korony, za które wczoraj ktoś planował kupić nowe auto, nad ranem starczały tylko na wymianę opon w starym.

O reformie rozmawiają tu ludzie na ulicy, na radiowej antenie dygnitarze dementują plotki, a żona głównego bohatera zastanawia się, jak ocalić rodzinne oszczędności. Krystalizują się postawy. Historyczne wydarzenia służą nie tylko budowaniu nastroju i konstruowaniu ramy fabularnej, ale pomagają też przy kreśleniu portretów postaci. Zdaje się, że tylko kapitan Hakl wierzy oficjalnym zapowiedziom rządowym. A może po prostu nie chce tracić czasu na rozważania, które odrywają go od pracy. Ciężko przeżywa korupcję, nie potrafi zaakceptować historycznej niesprawiedliwości, ale życie prywatne kładzie na szali bez mrugnięcia okiem. Zgodnie z gatunkowymi regułami ma bowiem tylko jeden cel: robić, co należy. I to element, w którym film trochę niezgrabnie zaczyna się do konwencji naginać. Hakl funkcjonuje bowiem w rzeczywistości, w której taka możliwość należy do rzadkich luksusów.
 
Bohater broni przegranej sprawy, wykonuje gest, który zniknie "w cieniu", nikogo nie ocali, nic nie zmieni, nie zostanie nawet odnotowany. Czy naprawdę wierzy, że pod skrzydłami skorumpowanego systemu można zmierzać do prawdy? Czy będąc inteligentnym, można być jednocześnie aż tak ślepym? Przegranym Ostatnim Sprawiedliwym widz najczęściej kibicuje w ich porażce. Ale w beznadziejnej walce, jaką podejmuje Hakl, stawką nie jest tylko jego kariera czy nawet życie. W totalitarnym systemie za przyzwoitość człowieka drogo płaci jego rodzina. Tymczasem detektyw zachowuje się jak samotny amerykański twardziel. Wydaje się nawet nie rozważać innej postawy niż przyzwoitość za wszelką cenę i jest w tym coś mało "eleganckiego".

Dla polskiego odbiorcy, który wciąż lubi postrzegać Czechów jako szwejkowych mędrców, którzy wymykają się łapom historii, powinna być to jednak ciekawa perspektywa i okazja do przypomnienia, że reforma walutowa spowodowała prawdopodobnie pierwsze w Bloku Wschodnim otwarte wystąpienie przeciw władzom komunistycznym. Jest też szansa, że film wyleczy parę osób z przekonania, że język południowych sąsiadów stworzony jest tylko do dowcipnych dialogów w ciepłych i rubasznych komediach.  
1 10
Moja ocena:
6
Rocznik '82. Urodzony w Grudziądzu. Nie odnalazł się jako elektronik, zagubił jako filmoznawca (poznański UAM). Jako wolny strzelec współpracuje lub współpracował z różnymi redakcjami, z czego... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones