Recenzja filmu

Skrzydlate świnie (2010)
Anna Kazejak
Paweł Małaszyński
Olga Bołądź

Kibolskie życie

Komedia bezlitośnie obnaża słabość reżyserską. Kazejak "Skrzydlatymi świniami" przeszła próbę ogniową naprawdę nieźle.
Anna Kazejak parę lat temu nakręciła jedną z części "Ody do radości" (nowelę śląską). Teraz znalazła się w gdyńskim konkursie ze świetnym, rozrywkowym i inteligentnym filmem. Reżyserce i producentom szczególnie należą się słowa uznania właśnie za - tak rzadkie ostatnio w polskim kinie – udane połączenie tych dwóch cech: rozrywkowy i inteligentny. Ponieważ "Skrzydlate świnie" fajnie się ogląda, wszystko przebiega tu swobodnie, widz odniesie najprawdopodobniej wrażenie, że zrobienie tego typu filmu to bułka z masłem. Ot, fajna historia, fajni bohaterowie, akcja zgrabnie się toczy – jaka to filozofia? Ale, jak mówił pewien reżyser swojemu młodszemu koledze: Zostań przy tych swoich niezrozumiałych dramatach, bo komedia cię skompromituje. Komedia bezlitośnie obnaża słabość reżyserską. Kazejak "Skrzydlatymi świniami" przeszła próbę ogniową naprawdę nieźle.

"Skrzydlate świnie" nie rozgrywają się w zbyt wesołych okolicznościach: niewielkie, biedne miasto w Poznańskiem. Młodzi ludzie nie mają za bardzo pomysłu na życie, więc wybierają kibicowanie lokalnej drużynie piłkarskiej. Gdy po przegranym meczu zespół spada do drugiej ligi, na trybunach wywiązuje się regularna bitwa, potem potyczki z policją przenoszą się na miasto... Oskar (Paweł Małaszyński) jest tak pochłonięty stadionową rozróbą, że nawet nie odbiera telefonu od swojej dziewczyny (Karolina Gorczyca), która akurat rodzi mu dziecko. Potem cała trójka będzie musiała mieszkać u zrzędliwej matki (Anna Romantowska), bo ani pracy, ani żadnych perspektyw na horyzoncie nie widać. Pozostaje upić się w barze i przygotowywać na kolejny mecz, co też Oskar, jego brat oraz reszta kumpli skwapliwie robią.  

Nietypowy punkt wyjścia dla komedii, prawda? W "Skrzydlatych świniach" jest sporo zdarzeń, które przedstawione w innym tonie byłyby smutne, przykre i mogłyby prowadzić do tragedii. Mamy tu zdradę barw klubu – przestępstwo w subkulturze kibiców niewybaczalne; mamy obowiązkową zemstę za zdradę, przemoc na stadionie, a także wypadek drogowy: bracia wraz z furgonetką oraz towarem na sprzedaż lądują w jeziorze. A ten towar to... kiczowate figurki Maryi, które unoszą się wokół miejsca "katastrofy".

"Skrzydlate świnie" właśnie w ten sposób zgrabnie balansują pomiędzy powagą a dowcipem, dramatem a komedią. Jednocześnie film zrywa ze stereotypowym pokazywaniem kiboli jako nierozumnych, agresywnych zwierząt, choć wprowadza też podział: na "ultrasów" i "hoolsów", swoich bohaterów jednoznacznie klasyfikując do tej pierwszej, mniej niebezpiecznej grupy. Hoolsów w kadrze nie ma, choć niektóre zachowania bohaterów są bez wątpienia chuligańskie. Pod względem sposobu patrzenia na subkulturę ze społecznego marginesu, "Skrzydlate świnie" kojarzą mi się przede wszystkim z brytyjskimi produkcjami takimi jak "To właśnie Anglia".

Duże brawa dla całej obsady: zarówno aktorzy kojarzeni raczej romantycznie i serialowo (Gorczyca i Małaszyński), jak i ci mniej znani (świetna Olga Bołądź w roli Basi) oraz bardziej (Cezary Pazura jako antypatyczny prezes, Anna Romantowska, Andrzej Grabowski) wypadli znakomicie.   
1 10
Moja ocena:
8
Rocznik '82. Absolwentka dziennikarstwa i kulturoznawstwa na UW. Członkini Międzynarodowej Federacji Krytyków Filmowych FIPRESCI. Wyróżniona w konkursie im. Krzysztofa Mętraka. Publikuje w "Kinie",... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Gdy przeciętnie zorientowany fan kina w Polsce słyszy, że do kin wchodzi nowa polska produkcja, przed... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones