Jack Sparrow. The Only one!

To już czwarta część sagi o pirackich przygodach kapitana Jacka Sparrowa (i zapewne nieostatnia). Po "Klątwie Czarnej Perły", "Skrzyni umarlaka" i "Na krańcu świata" przyszedł czas na wypłynięcie
To już czwarta część sagi o pirackich przygodach kapitana Jacka Sparrowa (i zapewne nieostatnia). Po "Klątwie Czarnej Perły", "Skrzyni umarlaka" i "Na krańcu świata" przyszedł czas na wypłynięcie na "Na nieznane wody". Choć czwórka łączy się z poprzednimi częściami, tylko dwie postaci (Barbossa i Sparrow) nie odstają poziomem od poprzednich części.

Bo oto Jack Sparrow (jak zawsze Johnny Depp z rolą godną Oscara) na statku Czarnobrodego (mroczny Ian McShane) i z jego córką Angelicą (latynoska piękność - Penélope Cruz) wypływa na poszukiwania Źródła Wiecznej Młodości. Lecz to nie mit z bajek typu "wypijesz, a będziesz żyć wiecznie", bo Źródło potrzebuje ofiary. Podczas rytuału jedna osoba pijąca z jednego kielicha oddaje swoje lata drugiej osobie, która pije z drugiego kielicha. Skomplikowane? W filmie wytłumaczono to bardzo przejrzyście. Oczywiście w pościg za wiecznym życiem wmieszali się jeszcze Barbossa (Geoffrey Rush), który chciał zemścić się na Czarnobrodym za zatopienie Czarnej Perły i katoliccy Hiszpanie, którzy chcieli "zniszczyć bezbożną świątynię, gdyż tylko Bóg może dawać życie wieczne".

Fabuła sama w sobie jest ciekawa. Barwy dodaje jej wiele wątków pobocznych, które widz śledzi do samego końca. Poza tym niektóre z nich rozwiązane są dopiero na końcówce filmu. Tak więc scenarzyści spisali się bardzo dobrze, choć w kilku przypadkach przedobrzyli. Jednak żadnego nie da się jasno odczytać, wydarzenia są nieprzewidywalne. Wątek syreny i misjonarza wydaje mi się trochę przesłodzony, przerysowany, choć kończy się w sposób, który niejednego kinomana może zaskoczyć.

Dialogi są bardzo dobre, według mnie jedne z lepszych w całej serii. Rozmowy Jacka z Angelicą lub cała scena w królewskim dworze to doskonała robota scenarzystów. Rozmowy są interesujące, niebanalne, a do tego śmieszą, co jest największym ich plusem. Sceny walki, pojedynków zapierają dech w piersiach. Obraz nie lata chaotycznie, dobrze widać postaci ich ruchy. W paru momentach akcja była trochę szablonowa (jak walka Jacka z Angelicą w karczmie lub finałowy pojedynek Barbossy z Czarnobrodym), schematyczna i przewidywalna. Z drugiej strony pokazali też całkiem nowe oblicze (próby złapania syreny przyciągają uwagę, naprawdę jedna z ciekawszych scen w całym cyklu).

Trzeba przyznać, że kolorytu walkom dodaje muzyka. W odpowiednich momentach słychać najbardziej znany motyw muzyczny z "Piratów...", ale widz usłyszy także nowe brzmienia. Muzyka doskonale pasuje do sytuacji (wejście Czarnobrodego na statku jest tak wyniosłe dzięki muzyce), a moment w Zatoce Białych Pian to kolejny dowód na mistrzostwo kompozytora Hansa Zimmera. Warto mieć soundtrack z tego filmu w domu.
Reżyser też spisał się bardzo dobrze. Na szczęście nie zobaczyłem tańczących piratów i śpiewającego Jacka (bo Rob Marshall to twórca "Chicago" i "Nine - Dziewięć"), a pasjonujące sceny potyczek i ciekawe rozmowy.

Co do aktorów, to najlepiej spisał się oczywiście Johnny Depp, który nie ukrywa, że jako Jack Sparrow "czuje się w jego skórze tak dobrze, że nie ma ochoty się z nim rozstawać". Widać to, bo postać dostała powiewu świeżości i znów oczarowała nas swoimi gestami, mimiką i nieszablonowymi tekstami. Penélope Cruz gwarantowała zaś, że "na planie "Piratów..." wcale się nie nudziła", a wyglądała na znudzoną. Mało seksapilu, trochę za mało potyczek z jej udziałem, ale za to potrafiła pokazać charakter. Rola dobrana do niej bardzo dobrze. Geoffrey Rush to symbol sam w sobie, aktor, który się nie wybija, a swoje zadanie spełnia w 100%. Tak było i tym razem. I na koniec Ian McShane - Czarnobrody z krwi i kości. Doskonała mimika, budził grozę. Dobry wybór, co udowodnił już w swojej pierwszej scenie na statku Zemsta Królowej Anny.

Na koniec przyznam tylko szczerze, że te dobre 2 godziny odleciałem, nie myślałem o otaczającym mnie świecie, ale wpatrywałem się w dżunglę, słuchałem szumu morza i podziwiałem syreni urok. To naprawdę dobrze zrealizowany film. Każdej innej serii życzę, aby jej kontynuacja wyglądała tak jak czwórka "Piratów".
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Reżyserzy od zawsze byli kluczowi przy produkcji filmów. Bez nich żadne widowisko nie miałoby szansy... czytaj więcej
Trzy pierwsze części "Piratów z Karaibów" były jednymi z nielicznych w XXI w. produkcji, które osiągnęły... czytaj więcej
Anthony Hopkins chyba już zawsze będzie kojarzony z rolą Hannibala Lectera w "Milczeniu owiec". Marlona... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones