Recenzja filmu

Pervertigo (2012)
Jaron Henrie-McCrea
Teddy Cañez
Mason Pettit

Szalony, zboczony świat

Każdy z nas, czy się do tego przyzna, czy nie, ma w sobie małego zboczeńca. Lubimy śledzić życie innych, zajmować się problemami innych, podglądać innych. Są dwa typy osób: perwersyjni zboczeńcy,
Każdy z nas, czy się do tego przyzna, czy nie, ma w sobie małego zboczeńca. Lubimy śledzić życie innych, zajmować się problemami innych, podglądać innych. Są dwa typy osób: perwersyjni zboczeńcy, którzy podglądają, oraz pozostali ludzie, którzy tylko fantazjują o tym, że podglądają.

Dokładnie tym pierwszym typem człowieka jest główny bohater filmu "Pervertigo" w reżyserii Jarona Henrie-McCrea. Lloyd Gills (świetny Martin Monahan) jest młodym chłopakiem, który ze względu na ciężkie dzieciństwo musiał dość wcześnie zacząć radzić sobie sam. Mieszka w wynajętym mieszkaniu, a jego jedynymi pasjami są elektronika i nagrywanie nieświadomych tego ludzi. Pewnego wieczoru podglądana przez niego "pięknooka" blondynka zauważa go, donosząc swojemu agresywnemu chłopakowi o tym zdarzeniu. Konsekwencją tej sytuacji jest poobijana twarz i konieczność zmiany mieszkania. Wtedy właśnie po przez ogłoszenie wynajmu poznaje tajemnicze małżeństwo Redmonda i Oksanę Nashów (kapitalni Mark Zeisler i Jodi Stevens). Mając długi i wierzyciela na karku (psychopatyczny miłośnik winyli i trzymania współpasażerów w bagażniku) Lloyd otrzymuje jednak od Redmonda propozycję nie do odrzucenia wartą 100 000 dolarów. A to dopiero początek najdziwniejszych 5 dni (najprawdopodobniej roboczych) w życiu Lloyda.

Film ten ma w sobie wszystko, co powinien, aby uzyskać miano kultowego. To nowoczesne połączenie "Pulp Fiction" z "U turn" w sosie Davida Lyncha. Akcja toczy się bardzo szybko i wciąga od pierwszej do ostatniej minuty. Dialogi są trafione w punkt i powodują częsty ból brzucha (no bo ile można się śmiać!). Właśnie poczucie humoru jest kolejnym wielkim plusem tego obrazu. To, co mogło się też podobać,  to świetnie napisane postacie. Każda była charakterystyczna i każda miała w sobie identyczną ilość psychopaty w psychopacie. No bo jak inaczej nazwać niewyżytego seksistowskiego kierownika w sklepie z elektroniką, który liczy na dodatkowe profity od klientek, albo jednookiego wierzyciela, który w wyniku braku gotówki zabiera ci nerkę (lepiej być mniej winnym, bo jak trzeba, to zabiera i dwie).  Rewelacyjnie sprawdziły się również wstawki retrospekcyjne, które wyjaśniły nam największe traumy z życia naszych "nietuzinkowych" bohaterów.

Najciekawszym zabiegiem reżysera jest przedstawianie od pierwszej sceny Lloyda jako perwersyjnego zboczeńca, by pod koniec odkryć, iż ze wszystkich przewijających się postaci, to on staje się najbardziej normalny. Jedynym minusem tego filmu jest brak bardziej wyrazistej ścieżki dźwiękowej. Czasami są sceny, w których aż się o to prosi. To jedyny mankament tego praktycznie idealnego dzieła.

Wnioski po tym filmie są proste. Jak dużo wiecie o swoich sąsiadach? Jak myślicie, ile razy wasze niezasłonięte okna były żywą scenerią dla jakiegoś psychola?

Dla fanów czarnych komedii, zaskakujących thrillerów i tych, co lubią poszukiwać nowych nurtów w kinie, pozycja obowiązkowa!
1 10
Moja ocena:
9
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones