Recenzja filmu

Pan Wołodyjowski (1969)
Jerzy Hoffman
Tadeusz Łomnicki
Magdalena Zawadzka

W stepie szerokim...

Szczególnie dobre kreacje stworzyli Tadeusz Łomnicki w tytułowej roli (choć wydaje mi się, że jeszcze lepiej zagrał "małego rycerza" w "Potopie" (1974) ), Mieczysław Pawlikowski jako rubaszny,
Któż nie słyszał o Michale Wołodyjowskim, stworzonym przez Henryka Sienkiewicza "małym rycerzu", pierwszej szabli Rzeczpospolitej Obojga Narodów?  Mimo upływu wielu lat od śmierci pisarza bohater "Trylogii" cieszy się wciąż wielką popularnością, między innymi za sprawą serii filmów autorstwa Jerzego Hoffmana. Reżyser rozpoczął ekranizację sagi Sienkiewicza od ostatniego tomu skupiającego się na postaci Wołodyjowskiego i wojnie z Turcją za panowania Michała Korybuta Wiśniowieckiego. Zatem, jeżeli oglądalibyśmy filmy według roku powstania, zaczęlibyśmy od chronologicznie ostatniego, a skończylibyśmy na chronologicznie pierwszym. 

Film powstał w roku 1969, a zatem w czasach, gdy panowała jeszcze spora cenzura i większość reżyserów wolała nie galopować, uważając, by ich dzieła nie zawierały np. antyrosyjskiego wydźwięku. Między innymi z tego względu Hoffman postanowił zacząć od "Wołodyjowskiego", gdzie przeciwnikami Rzeczypospolitej są nie Kozacy, czy Rosjanie, a Turcy. Wojny w filmie jednak jest niewiele, najmniej z całej trylogii, fabuła skupia się bowiem na życiu prywatnym Wołodyjowskiego i jego żony Baśki. Szczególnie dobre kreacje stworzyli Tadeusz Łomnicki w tytułowej roli (choć wydaje mi się, że jeszcze lepiej zagrał "małego rycerza" w "Potopie" (1974) ), Mieczysław Pawlikowski jako rubaszny, choć chytry Zagłoba, czy Daniel Olbrychski w roli zdrajcy Azji Tuhaj-Bejowicza. 

 W filmie nieco przeszkadzał mi scenariusz. Najpierw nieco rozwleczony, choć przyjemny początek, w którym Zagłoba wyciąga Wołodyjowskiego z klasztoru i zabiera do posiadłości Kettlinga (Jan Nowicki), później nieco chaotyczna część na Kresach i na zakończenie parę scen batalistycznych. Dużą wadą jest zniknięcie na dłuższy okres tytułowego bohatera. Całokształt historii rozczarowuje, choć w filmie znajdują się dość ciekawe wątki i motywy. 

Bardzo pozytywnie oceniam kostiumy, które wypadły realistycznie i nie rażą w oczy. Porządną robotę wykonał również operator Jerzy Lipman i kompozytor Andrzej Markowski. Ujęcia zaśnieżonych stepów robią wrażenie i nadają produkcji klimatu. 

Reżyser świetnie odzwierciedlił realia sienkiewiczowskiej powieści i życia w I RP, choć jeszcze lepiej wyszło mu to w następnych produkcjach. Sceny batalistyczne są przyzwoite, choć nie robią większego wrażenia w porównaniu z np. oblężeniem Zbaraża, warto jednak pamiętać, że film powstał 30 lat przed "Ogniem i mieczem".

"Pan Wołodyjowski" to pozycja obowiązkowa, którą każdy Polak powinien zobaczyć. Choć film oceniam najniżej z całej trylogii, to mimo wszystko uważam, że twórcy wykonali kawał dobrej roboty i film jak na swoje lata wypada naprawdę przyzwoicie. Sienkiewicz z pewnością byłby dumny z takiej ekranizacji. 
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones