Recenzja filmu

Nieugięty Luke (1967)
Stuart Rosenberg
Paul Newman
George Kennedy

Wojna w imię niczego

Poznałem Luke'a jako "leworęcznego", ale na szczęście w polskim tytule ostatecznie przyjęto tłumaczenie zwrotu "cool hand" jako "nieugięty". Nie spodziewałem się jednak po tak nazwanym filmie
Kim byli kinowi antybohaterowie lat 60.? Bezimienny samuraj z "Yojimbo", garstka kowbojów, kilka postaci ze świata exploitation. Główny nurt stronił jednak od kreacji, które nie były jednoznacznie czarne lub białe, a jednocześnie mogłyby przypominać sąsiada, przyjaciela czy nawet widza we własnej osobie. Jak gdyby brak wyraźnej deklaracji miał moc szkodzenia odbiorcom, których potraktowano niczym osoby cierpiące na moralną indolencję. Binarne myślenie o tworzonych postaciach jest tym dziwniejsze, że w latach 50. Marlon Brando czy James Dean z powodzeniem wcielali się w uwielbianych przez tłumy antybohaterów. Dopiero w 1967 roku buntowniczy nastrój wśród Amerykanów odrodził się wraz z drastycznym spadkiem poparcia dla konfliktu w Wietnamie. Czujni producenci i reżyserzy nie kazali ludowi czekać na nowych piewców sprzeciwu, którzy coraz częściej mieli twarz Paula Newmana.

Luke Jackson to spadkobierca szorstkości wielu postaci Deana i Brando. Już w pierwszej scenie łamie prawo, ucinając "głowy" parkometrom. Dalej jest mu albo wszystko jedno, albo wdaje się w bójkę ze znacznie większym współwięźniem (i zupełnie nie robi na nim wrażenia, że po którymś z ciosów ledwo może ustać), albo notorycznie ucieka z zakładu karnego. Jego życiowa filozofia to zalążek tego, na czym lata później wyrośnie "dudeism", czyli sposób życia według Big Lebowskiego. Luke nie jest jednak pasywny w olewaniu dokładnie wszystkiego, nieustannie toczy walkę, ale tylko tam, gdzie nie ma przeciwnika. Taka postawa określana jest właśnie jako "cool hand".

Siła Luke'a zawiera się w jego tajemniczości. Widzowi nie zostaje wyjaśnione, co pchnęło postać Newmana do złamania prawa; nie ma wewnętrznej narracji tłumaczącej, po co właściwie zakłada się o zjedzenie pięćdziesięciu jaj (tworząc dzięki temu jedną z najbardziej znanych scen w historii kina); nie zostaje uzewnętrzniona ani jedna z jego myśli, która mogłaby posłużyć za prefigurację ucieczek z więzienia (może poza ucieczką po śmierci matki). Publiczność nie poznaje "nieugiętego" lepiej niż jego towarzysze niedoli, a oni nie znają go wcale. Zresztą zdaje się, że to tendencja ogólna. W jednej ze scen więzień pyta innego, jak dorobił się blizny rozciągającej się na niemal pół brzucha, a ten odpowiada wymownie: "Jakiej blizny?". To wszystko. Nigdy nie dowiadujemy się ani przyczyny powstania śladu po ranie, ani sensu tej sceny - strzelba Czechowa nie wypala.

Po raz pierwszy zobaczyłem Newmana na ekranie w "Kolorze pieniędzy" i pomyślałem, że to jeden z tych aktorów, których mogłaby polubić moja mama. Zadbany, grzeczny, czasem stawiający się, ale wyłącznie kulturalnie, trochę jak Ridge Forrester. W związku z tym przez kilka lat unikałem wszelkich produkcji z nazwiskiem Newman u szczytu plakatu, aż zupełnie przypadkiem trafiłem na "Cool Hand Luke" w telewizji. Dwie godziny po tym szczęśliwym zbiegu okoliczności wiedziałem, że gdybym mógł przemienić się w tylko jedną filmową postać, to kandydatura Luke'a byłaby w pierwszej dziesiątce.
1 10
Moja ocena:
10
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones