Recenzja filmu

Narodziny narodu (1915)
D.W. Griffith
Lillian Gish
Mae Marsh

Najbardziej podziwiany i jednocześnie potępiany film w historii

"Narodziny narodu" to kontrowersyjny film z 1915 roku. Przez wielu jest niesłychanie podziwiany, ale przez równie wielu jest potępiany. Lista argumentów przemawiających za każdą ze stron jest
"Narodziny narodu" to kontrowersyjny film z 1915 roku. Przez wielu jest niesłychanie podziwiany, ale przez równie wielu jest potępiany. Lista argumentów przemawiających za każdą ze stron jest równie długa. Jedni komplementują jego innowacyjność, inni zarzucają rasizm. Jedni zachwycają się poziomem wykonania, a inni negują zakłamania historyczne.  Jaki jest naprawdę ten film? Tego dowiecie się z niniejszej recenzji.
 
Zarówno pod względem artystycznym, jak i narracyjnym "Narodziny narodu" obok "Obywatela Kane'a" są jednym z najważniejszych i najbardziej przełomowych filmów w historii kina. W latach 1908-1913 David Wark Griffith nakręcił ponad 400 filmów krótkometrażowych. W tym czasie intensywnie pracował nad specyficznymi dla filmu środkami wyrazu artystycznego i doskonalił filmową dramaturgię. W 1915 roku przedstawił światu dzieło będące zwieńczeniem jego prób i eksperymentów. Przebiło ono wszystko, co zostało dotychczas nakręcone. Prawie trzygodzinna epopeja, wykorzystując wielowątkową fabułę, opowiadała o losach dwóch rodzin z ważnymi wydarzeniami historycznymi w tle. Cameronowie z Południa i Stonemanowie z Północy podczas swych burzliwych losów byli świadkami zamachu na Abrahama Lincolna, brali udział w wojnie secesyjnej i uczestniczyli w zamieszkach rasowych. Do tego reżyser, aby zbudować indywidualną więź z postaciami, wprowadził dwa wątki romantyczne. W początkowych scenach "Narodzin narodu" Ben Cameron poprzysięga wierność Elsie Stoneman, podczas gdy Phil Stoneman zakochuje się w Margaret Cameron, jednak wybuch wojny secesyjnej sprawia, że zakochani stają po przeciwnych stronach barykad. Stworzony przez Griffitha szkielet narracyjny wyznaczył prawdziwy kanon kina i to nie tylko niemego. Wystarczy tylko spojrzeć na konstrukcję "Przeminęło z wiatrem", "Doktora Żywago" czy "Titanica". W każdym z tych filmów podobnie jak w "Narodzinach narodu" kochankowie uczestniczą ważnych wydarzeniach historycznych, a ich miłość z jakiegoś powodu jest zakazana. Podobny jest również rozmach. Opowiadana historia rozciąga się na przestrzeni kilku/kilkunastu lat, a w największych scenach batalistycznych brało udział nawet 18 tysięcy statystów. Można więc śmiało powiedzieć, że "Narodziny narodu" to pierwszy amerykański film epicki.
 
Griffith aby utrzymać przy ekranie przyzwyczajonego do 20-minutowych krótkometrażówek widza wykorzystał masę innowacyjnych zabiegów filmowych. Aby połączyć wielkie wydarzenia społeczno-polityczne z przyziemną historią jednostek zerwał z klasyczną zasadą trzech jedności. Akcja "Narodzin narodu" dzieje się jednocześnie w różnych miejscach i w różnym czasie. Kolejne sekwencje filmu rozdzielane są poprzez rozjaśnienie, ściemnianie lub użycie przesłony. Jak twierdzi James Agee, przed pojawieniem się Griffitha większość filmów była mocno statyczna. Jedno ujęcie zazwyczaj odpowiadało jednej scenie. W kadrze znajdowali się wszyscy aktorzy biorący udział w akcji. Amerykanin to zmienił. Swobodne operował rozmaitymi planami. Często stosował zbliżenia na twarze aktorów, filmował tę samą scenę z różnych kamer oraz wykorzystywał ruch kamery. Tempo narracji forsował poprzez niewidoczny dotychczas montaż. Efekt tych zabiegów najlepiej widać podczas scen batalistycznych. Zastosowanie panoram pozwoliło reżyserowi na pokazanie ogromu bitew. Z kolei dzięki zbliżeniom zaznaczał on udział poszczególnych bohaterów w walkach i towarzyszące im emocje. O odpowiedni stan emocjonalny widza Griffith zadbał poprzez umieszczenie w filmie trzech dramatycznych punktów kulminacyjnych, przy czym w ostatnim z nich zastosował pionierską technikę montażu równoległego. To wszystko sprawiło, że narratorem filmu została kamera, a montaż – zasadą organizującą fabułę w całym jej przebiegu. "Narodziny narodu" stały się dowodem dojrzałości kina, które w rękach amerykańskiego reżysera zyskało świadomość własnego języka.
 
Choć jest to film niemy, posiada on własna ścieżkę dźwiękową, która rozprowadzana była w formie partytury z taśmą filmową. Jej autor Joseph Carl Breil połączył w niej utwory klasyczne takie jak "VI symfonia" Ludwiga van Beethovena i "Cwał Walkirii" Richarda Wagnera z nowymi aranżacjami znanych melodii oraz muzyką własnego autorstwa. Oryginalne kompozycje w większości były motywami przewodnimi bohaterów. Główny motyw napisany do scen romansu między Benem Cameronem i Elsie Stoneman jest uważany za pierwszy filmowy temat muzyczny.
 
Szkoda, że wszystkie te nowatorskie elementy towarzyszą historii o bardzo wątpliwej wartości. Film został zrealizowany na podstawie rasistowskiej powieści "Człowiek klanu" Thomasa Dixona. Wywodzący się z konfederackiej rodziny Griffith zachował jednostronną ocenę wojny, mocno negatywny obraz Murzynów i Mulatów, których w większości grają biali aktorzy, oraz gloryfikację Ku-Klux-Klanu. Film jest swoistą obroną utraconej godności Południa. Konfederaci są przedstawiani jako szlachetni dobrzy bohaterowie. Z kolei wyzwoleni czarnoskórzy z wyjątkiem "dobrych dusz" uosabiają wszelkie zło. Po wyzwoleniu sieją terror, mszcząc się na dawnych panach, dla których jedynym ratunkiem okazuje się bohaterski Ku Klux Klan. Tak zakłamany obraz stał się przyczyną licznych protestów organizacji antyrasistowskich i środowisk demokratycznych.
 
Jednak mimo tych kontrowersji obraz Griffitha był wielkim sukcesem kasowym. Wyprodukowany za 100 tysięcy dolarów film zarobił rekordowe 50-100 milionów dolarów, co po uwzględnieniu inflacji daje 1,25-2,5 miliarda dolarów (*stan na maj 2019). Z takim wynikiem "Narodziny Narodu" był nie tylko przełomowym hitem okresu kina niemego, ale i najbardziej dochodowym filmem wszechczasów, aż do wydania innego epickiego obrazu wojny secesyjnej "Przeminęło z wiatrem".
 
Mino całego negatywnego wydźwięku filmu za jedno Griffitha należy pochwalić. "Narodziny narodu" są filmem mocno antywojennym. Sceny wojny secesyjnej nie podkreślają chwały białych ani południowców, ale koszt walk jaki ponoszą biorący w nich udział ludzie. Jak mówi jedna z plansz filmu, wojna okupiona jest gorzką i bezużyteczną ofiarą. To nie spektakularne panory bitewnych przepełnione masą żołnierzy i eksplozjami, ale intymne momenty robią największe wrażenie. Griffith mógł być rasistą, ale jego stanowisko w sprawie wojny przedstawia go jako filmowego humanistę.
 
Odpowiadając na pytanie z pierwszego akapitu, "Narodziny Narodu" są w równym stopniu filmem innowacyjnym jak i kontrowersyjnym. Dzięki niezliczonym nowinkom technicznym Griffith stworzył współczesny język filmowy i choć niektóre elementy filmu mogą wydawać się dziś przestarzałe, praktycznie każdy obraz coś z niego zaczerpnął. Jednak jednocześnie jest to film mocno rasistowski przedstawiający w wielu przypadkach zakłamaną historię narodzin narodu amerykańskiego. Mimo to uważam, że każdy powinien zobaczyć ten film i wyrobić sobie o nim własne zdanie.
1 10
Moja ocena:
9
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Bez żadnych wątpliwości "Narodziny narodu" to jeden z najbardziej kontrowersyjnych filmów, jakie... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones