Renny Harlin, twórca legendarnej już "Szklanej pułapki 2" wziął na warsztat legendę o Herkulesie i stworzył film... No właśnie, jaki? Fabuła? Jest szczątkowa, ma opowiadać o Herkulesie
Renny Harlin, twórca legendarnej już "Szklanej pułapki 2" wziął na warsztat legendę o Herkulesie i stworzył film... No właśnie, jaki?
Fabuła? Jest szczątkowa, ma opowiadać o Herkulesie gladiatorze. A w ekspresowym skrócie? Młody Herkules zakochuje się w pięknej Hebe, która jest przeznaczona jego przybranemu... bratu. Wskutek matactw ojczyma zostaje on sprzedany do niewoli. Jednakże się nie poddaje i postanawia wykorzystać swoje nadludzkie zdolności, by obalić ojczyma i odzyskać ukochaną. Brzmi śmiesznie? I takie jest.
W rolę Herkulesa wcielił się Kellan Lutz, którego najlepiej znamy z pewnej wampirzej sagi. Jego gry nie można nazwać satysfakcjonującą. Pręży się, napina i tylko tyle, a może aż tyle. Chodź i to nie wychodzi najlepiej. Scott Adkins, który wcielił się w króla Amfitriona i ojczyma Heraklesa i przy okazji udowadnia, że jest niezłym aktorem, dając jedyną godną zapamiętania rolę w tym filmie. Na ekranie ujrzymy jeszcze Liama McIntyre'a (główna rola w serialu "Spartakus: Zemsta" i jego kontynuacji), ale raczej nie urzeka, czy nie znaną szerzej Sarai Givaty, która poza urodą nie wnosi do filmu niczego specjalnego, oraz młodziutką Gaia Weiss w roli Hebe, ukochanej Herkulesa.
Efekty specjalne w oglądanej produkcji są albo zrobione na odwał, albo kiepskie, ewentualnie jedno i drugie. Całość razi sztucznością i niedopracowaniem, wygląda niczym film produkcji osławionego w niektórych kręgach studia Asylum. Zastanawiające jest to, że mimo współpracy aż czterech osób przy tworzeniu scenariusza, aż tak razi on głupotą i niedopracowaniem. Głupota goni głupotę, schemat goni schemat. Całość trochę ratują zdjęcia autorstwa Sama McCurdy'ego, który starał się nadać stylem kręcenia dynamiki obrazowi.
Jest to z całą pewnością film nieudany. Obecność Harlina na stołku reżysera tym bardziej zastanawia. Znany jest z talentu do robienia dobrego kina akcji ("Długi pocałunek na dobranoc"). Ten film jest nietrafiony, kompletnie nieudany, słabo zagrany i naciągany pod każdym względem. Czy warto obejrzeć ten film? Niekoniecznie, jednakże w ramach ciekawostki sprawdzi się znakomicie. Przeczuwam, nie, jestem pewien, że megaprodukcja "Herkules" z Dwaynem Johnsonem będzie ciekawszy. A na pewno da więcej rozrywki.