Recenzja filmu

Kostnica (2005)
Tobe Hooper
Adam Gierasch
Lee Garlington

Trupi odór

Jeden z czołowych w latach siedemdziesiątych reżyserów horrorów, Tobe Hooper, nieprzerwanie - od ponad 40 lat - robi wszystko, ażeby serwować widzom chwile grozy. Ten zasłużony twórca ma na
Jeden z czołowych w latach siedemdziesiątych reżyserów horrorów, Tobe Hooper, nieprzerwanie - od ponad 40 lat - robi wszystko, ażeby serwować widzom chwile grozy. Ten zasłużony twórca ma na koncie m.in. uważaną za film przełomowy "Teksańską masakrę piłą mechaniczną". Jednym z jego najnowszych, choć nakręconych kilka lat temu filmów, jest "Kostnica". Czy jest to kontynuacja jego słabszej ostatnio formy, czy może przełamanie impasu?

Film zaczyna się sztampowo. Oto typowa amerykańska rodzina, czyli samotna matka z dwójką dzieci - dorastającym synem i małą córką, przeprowadza się w celu polepszenia swego bytu. Na miejscu okazuje się, że nowe lokum - dawny dom pogrzebowy - to rozpadająca się ruina, w dodatku sąsiadująca z cmentarzem. Jako że jednak pani domu specjalizuje się w, powiedzmy ogólnie, pracach okołofuneralnych, a przy tym pilnie potrzebuje źródła utrzymania, to zaistniały stan rzeczy zarówno ona, jak i jej dzieci muszą zaakceptować. Szybko okazuje się jednak, że domowi daleko do wymarzonej oazy spokoju, albowiem w pobliżu czai się zabójczy grzyb, a w grobowcu - zdeformowane monstrum czekające tylko na to, aż ktoś je uwolni.

Po samym streszczeniu fabuły domyśleć się można, że nie mamy do czynienia z kinem ani przełomowym, ani nawet ambitnym. Niestety, w istocie jest znacznie gorzej.

Największą wadą filmu jest to, iż jest on niewyobrażalnie wprost głupi i nielogiczny. Po pierwsze, mnóstwo wątków fabularnych, a nawet absolutnie podstawowych dla opowiadanej historii kwestii, nie zostaje w ogóle wyjaśnionych: co się stało z ojcem rodziny? Czym jest tajemniczy grzyb/glon/maź, która wszystkich atakuje? Skąd się "to coś" wzięło? Jaki związek ma z mutantem? Pytania można mnożyć w nieskończoność. Po drugie, poprzez liczne niedopowiedzenia i niejasności historia nie jest w żaden sposób wiarygodna. To, co widzimy na ekranie to urywki scen, które trudno złączyć w całość i które w ogóle nie tworzą klimatu. Z bohaterami trudno się zżyć, więc tak naprawdę wszystko nam jedno co kogo teraz zje. Sprawę pogarsza tragiczne aktorstwo, mimo, że część występujących tu aktorów grało wcześniej w o wiele lepszych produkcjach. Źle wypada również narracja, czego przykładem jest scena, w której dowiadujemy się o tragicznych losach Bobby'ego, miejscowego postrachu nastolatków. Reżyser, zamiast pokusić się choćby o retrospekcję wydarzeń całą historię wkłada w usta jednej z bohaterek. Dziewczątko opowiada więc z przejęciem w oczach historię rodem z wieczorku duchów, a jedynym emocjonującym momentem tej sceny jest ten, kiedy pod jednym ze słuchaczy łamie się krzesło.

Najgorsze jest jednak to, że film nie jest w stanie przestraszyć nawet bojaźliwego pięciolatka. U dorosłego widza może on wywołać co najwyżej salwy śmiechu. Zombie (tak, również i dla nich znalazło się w tej produkcji miejsce) wymiotują czarną cieczą, monstrum, o którym od początku mówi się, że jest zmutowane cierpi jedynie na wypadanie włosów, a skuteczną bronią na potwory wszelkiej maści jest sól. Sceny powodującej szybsze bicie serca nie ma tu żadnej, co jest pewnie zasługą tego, że, jak już wspomniałem, klimatu szukać można tu ze świecą. O muzyce nie wspomnę, bowiem jej nie pamiętam, co nie najlepiej o niej raczej świadczy.

Jeśli możemy doszukiwać się plusów, to jedynie chyba w tym, że być może gdzieś na świecie znajdzie się ktoś, kogo "Kostnica" nie odrzuci. Co bowiem ciekawe, mimo wszystkich wad, film nie jest tak bardzo męczący jak na przykład "Wyspa cienia" Uwe Bolla. Wydaje się, że Hooper wiedział, że sprawa z tym filmem jest przegrana i pewne elementy pod koniec filmu potraktował już z przymrużeniem oka. Moje słowa potwierdzałoby zakończenie, które jest bardzo skrótowe. Porównałbym je do sytuacji, w której pospiesznie wyrzuca się z siebie słowa opowiadanej historii, albowiem nikt jej już nie słucha. Niestety, taki finał stwarzał możliwość kontynuacji (teraz wiemy, że raczej nie należy się jej spodziewać), co wiele osób mogło przyprawić o zawał.

Z żalem patrzy się na to jak przełomowi niegdyś reżyserzy, George Romero, Wes Craven czy właśnie Hooper, zatrzymali się w czasie i od kilku dekad nie umieją z reguły stworzyć nic godnego uwagi. Z drugiej strony, pocieszające jest to, iż reżyser Teksańskiej masakry... nie zdoła już raczej upaść niżej. Aby bowiem stworzyć film gorszy niż ten trzeba się naprawdę postarać. Dla potencjalnego widza zaś werdykt może być tylko jeden - "Kostnicę" należy omijać szerokim łukiem.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones