Recenzja filmu

Dyskretne uroki starości (2011)
Ignacio Ferreras
Tacho González

Staruszkowie dzisiaj i jutra

Z niewiadomych przyczyn uwielbiam staruszków. Godzinami mogłabym słuchać ich sentymentalnych opowieści o przeszłości i coraz rzadszego urokliwego biadolenia o nowych nie zawsze sprzyjających
Z niewiadomych przyczyn uwielbiam staruszków. Godzinami mogłabym słuchać ich sentymentalnych opowieści o przeszłości i coraz rzadszego urokliwego biadolenia o nowych nie zawsze sprzyjających czasach. Gdybym miała podsumować swoje obserwacje w temacie, to wynik nie leżałby daleko od "Dyskretnych uroków starości", które ze słodko-gorzkim dystansem portretują problemy seniorów.

Rodzina kilkudziesięcioletniego Emilio ma problemy z upartym staruszkiem i mimo własnych oporów decyduje się na zapewnienie mu specjalistycznej opieki w domu spokojnej starości. Na miejscu mężczyzna daleki jest od stanu zen, uważając nowe miejsce zamieszkania za więzienie. Zdystansowany i wrażliwy na otoczenie szybko nawiązuje jednak relacje ze współmieszkańcami ośrodka. Dzieli pokój z zawadiackim Miguelem, a podczas posiłków towarzyszy im również dobroduszna Antonia, która sama zdecydowała się na opuszczenie rodziny, aby nie być dla bliskich ciężarem. Staruszkowie codziennie walczą o godność i starają się zachować zdrowy rozsądek dzieląc się swoimi przeżyciami. Kiedy w życie seniorów niepostrzeżenie wkrada się choroba, dzielnie jej przeciwdziałają, wspierając się nawzajem.

Ignacio Ferreras wyreżyserował film na podstawie komiksu Paco Roci. Już od pierwszych minut animacja przesycona jest melancholią, która towarzyszy nam podczas całego seansu. Dowcipy Miguela bawią, ale podczas codziennych dłużących się godzin bohaterom rzadko jest do śmiechu. Trzeźwo rozglądający się dookoła Emilio sprawnie wylicza przypadłości i przywary emerytów oraz ze smutkiem patrzy na precyzję działania ośrodka, gdzie kolejny talerz z powtarzającymi się daniami trafia na stół zaraz po odłożeniu sztućców na poprzednim. Każdy radzi sobie jak może, aby nie popaść w depresję, co wśród mieszkańców domu jest główną zasadą pobytu. Współlokator Emilio naciąga innych na niewielkie kwoty, a Antonia gromadzi drobne produkty spożywcze. Dobrze skonstruowany scenariusz podaje z czasem rozwiązania do wszystkich pytań gromadzących się w głowach widzów. Bywają i momenty, kiedy pastelowa animacja przypomina dobry horror, w którym bohaterowie nie powinni wchodzić na strych, skąd dobiegają krzyki. Strych niestety również będzie nam przedstawiony bliżej.

Uroku animacji dodają ciepłe jesienne barwy. Rzadziej serwowany błękit nieszczęsnego basenu czy biel śnieg uśpionego świata współgrają z chłodniejszymi uczuciami bohaterów. Każda ich radość czy nieszczęście wdzięcznie podkreśla również muzyka skomponowana przez Nani Garcíę. Na uwagę zasługuje również ironiczna, ale poruszająca piosenka podczas wyświetlania napisów końcowych.

"Zmarszczki" są jak skuteczna mantra do rozmyślań nad współczesnym światem i jego problemami w temacie starości. Świąteczna wizyta rodzin staruszków zdaje się nie tylko jedyną okazją do spotkania, ale i pokazem sztuczności oraz niezręczności. Wartości grzejące serce przeważają, ale przy każdym wspomnieniu utraconej miłości czy nowym objawie postępującej choroby w sercu robi się rzewniej. Kibicujemy głównym bohaterom, którzy jeszcze chcą żyć wśród morza nieustannie przysypiającego koleżeństwa, które tylko "je, śpi i załatwia swoje potrzeby fizjologiczne". To pokazana w dojrzały sposób historia, która przypomina, że w każdej zmarszczce kryją się historie i życie, które należy szanować.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones