Recenzja filmu

Dla mnie i mojej dziewczyny (1942)
Busby Berkeley
Judy Garland
Gene Kelly

Miłość, wojna i honor w rytmie muzyki

Czego najbardziej potrzebowali Amerykanie w czasie II wojny światowej? Otuchy i zapewnienia, że wszystko będzie dobrze. To właśnie miał im dać ten film.
1916 rok. Jo Hayden (Judy Garland) i Harry Palmer (Gene Kelly) są parą artystów wodewilowych. Mają zamiar pobrać się zaraz po debiucie na scenie The Palace, największego teatru wodewilowego w Nowym Jorku. Ich plany krzyżuje wezwanie do wojska, które Harry otrzymuje po jednym z występów. Zdesperowany kaleczy sobie rękę, co uniemożliwia mu wstąpienie do armii.

Historia nie jest specjalnie odkrywcza, rzekłabym nawet, że jest dość naiwna. Prosta i nieskomplikowana, okraszona odpowiednią dozą patriotyzmu, w latach 40. podbiła serca wielu widzów, spragnionych odrobiny otuchy i ciepła w wojennej codzienności. Niestety, w dzisiejszych czasach naiwne dialogi i dość płytkie postacie bohaterów nie zyskują sobie zbyt wielu przychylnych opinii, co więcej zniechęcają nie mniej niż częste sceny pochodu wojska i ujęcia amerykańskich flag doprawione patetyczną muzyką.

Może i scenariusz nie powala na kolana, za to strona muzyczna filmu jest zdecydowanie warta uwagi. Mamy tu wszystko - od słynnej piosenki "When Johnny Comes Marching Home" kończącej film przez żywiołowe "Ballin' the Jack" aż po romantyczną tytułową balladę. Również sceny taneczne, choć nie jest ich dużo, przykuwają uwagę profesjonalnym wykonaniem.

Judy Garland i Gene Kelly, zwykle niedoceniani, odegrali swoje role najlepiej jak umieli, choć nie dawały im one zbyt dużego pola do popisu. Debiutujący w tym filmie Kelly może i nie jest wybitnym aktorem, ale bardzo dobrze sprawdza się w roli zapatrzonego w siebie karierowicza, który zmienia się pod wpływem naiwnej i uroczej Jo, która w razie potrzeby potrafi być stanowcza. Krucha i delikatna Garland idealnie nadawała się do tej roli. Aktorzy drugoplanowi nie są źli w swoich rolach, ale żaden z nich nie wybija się ponad resztę.

Mimo swojej naiwności i cukierkowatości film ma w sobie to "coś". A mianowicie niezwykłe ciepło i wiarę w lepsze jutro, które z niego emanują. Widziałam ten film kilka razy, subiektywnie bardzo mi się podobał, ale wątpię, że ktoś, to nie lubi klasycznych filmów nagle po jego obejrzeniu je polubi. Natomiast fani dawnego kina powinni być zadowoleni.

Reasumując: naiwny, ale mimo wszystko czarujący i wart obejrzenia film.
1 10
Moja ocena:
10
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones