Recenzja filmu

Brudny Harry (1971)
Don Siegel
Clint Eastwood
Reni Santoni

Do you feel lucky?

Patrząc na dzisiejsze kino akcji, możemy powiedzieć otwarcie, że stoi ono na bardzo niskim poziomie. Ciągłe pościgi, tępe dialogi, a do tego fabuła, która kupy się nie trzyma.  Na dodatek
Patrząc na dzisiejsze kino akcji, możemy powiedzieć otwarcie, że stoi ono na bardzo niskim poziomie. Ciągłe pościgi, tępe dialogi, a do tego fabuła, która kupy się nie trzyma.  Na dodatek gwiazdka typu Seagal bądź Van Damme i dzieło gotowe… No tak. Dziś twórcy takich filmów nie myślą o tym, by zwolnić z akcją, a dla odmiany popracować nad scenariuszem. Gdyby jakikolwiek reżyser (np. Siegel) zobaczył taką "sensację" 30 lat temu, z pewnością przewracałby się ze śmiechu. Wiadomo, dzisiaj możemy wykorzystać efekty specjalne. Pozwolą bohaterowi bez szwanku zeskoczyć z 10. piętra na ziemię. No właśnie… Kiedy obejrzałem "Bullita" z McQueenem w roli głównej, wydawało mi się, że pościg w tym oto filmie to najlepsza sekwencja "samochodowa", jaką kiedykolwiek widziałem. Jest to jedyna scena akcji, a jakże genialna. Również dobrym przykładem jest "Francuski łącznik" z Hackmanem. W tym dziele też było bardzo mało pościgów, ale za to ile napięcia i emocji. Z tego wywodu wyciągam jeden wniosek: efekty specjalne zabiły stary, dobry klimatyczny film akcji. Jednak nie ma co się zbytnio załamywać. Powiedzmy sobie paradoksalnie: nie patrz w przyszłość, patrz w przeszłość.   "Brudny Harry" w reżyserii Dona Siegela to niekwestionowany klasyk w swoim gatunku. Mimo upływu 37 lat od premiery, nadal ogląda się go genialnie. Teraz wymieńmy główne atuty tego dzieła. Fabuła. Snajper o imieniu Skorpion zabija z dachów wieżowców niewinne osoby dla okupu. Jedynym człowiekiem, który może go powstrzymać, jest gliniarz Harry Callahan. Akcja jest poprowadzona świetnie. Widz trzymany jest w ciągłym napięciu. Film posiada również niesamowity klimat. Może wpływa na to świetna muzyka Schifrina czy też kreacja Eastwooda. Sam wydźwięk tego dzieła jest niezwykle zastraszający. Złapanie Skorpiona staje się dla Callahana syzyfową pracą. Okazuje się, że istnieją paragrafy, które praktycznie chronią mordercę przed więzieniem, utrudniają pracę Harry'ego, a nawet doprowadzają do oskarżania go o bezprawne użycie siły na przestępcy. Dzisiaj sytuacja wygląda prawie tak samo, o ile nie jeszcze gorzej. W latach 70. nie było tak tragicznie jak dzisiaj, kiedy to gwałcicielowi czy pedofilowi grozi tylko wyrok w zawiasach. Niestety. Wracając do filmu, można powiedzieć, że ten nie byłby taki sam bez jednej osoby. Jest nią mianowicie Clint Eastwood.   Do roli Callahana potrzeba było nie byle kogo. Twardy, cyniczny, a czasami wręcz zwariowany - tak można go krótko scharakteryzować. Tylko Clint Eastwood pasował idealnie na Harry'ego. Kariera tego aktora była dotychczas (czyli do premiery "Brudnego Harry'ego" A.D 1971 r.) podporządkowana raczej jednemu gatunkowi, jakim jest western. Genialna rola Bezimiennego w "Trylogii Dolarowej" czy też Jeda Coopera w "Powieście go wysoko" dawały na razie możliwość popisu wyłącznie w wyżej wymienionym gatunku. Lecz w jego życiu nastąpiła duża zmiana, czyli rola w obrazie wyreżyserowanym przez Dona Siegela. Już w pierwszych minutach tego dzieła widzimy, że Callahan nie będzie postacią przypominającą cukierkowego policjanta. Brudny Harry przypomina raczej twardego i prawego szeryfa prosto z Dzikiego Zachodu. Nasz bohater kieruje się prostymi i jasnymi zasadami: jeżeli ktoś popełni zbrodnię, musi ponieść karę. Eastwood, kreując swoją postać, z pewnością wiele wniósł ze swoich poprzednich ról. W skuteczności działania, a nawet w noszonej przez niego broni (Magnum 44 to istny rewolwer z Dzikiego Zachodu) przypomina on niemalże Bezimiennego z wielkiej trylogii Sergia Leone. Widzimy, że jego przełożeni nie bardzo akceptują jego sposób obchodzenia się z bandytami. Bardziej woleliby gliniarza, który grzecznie i kulturalnie przyprowadziłby niedobrego przestępcę na posterunek policji. Czy tak się da? - Harry z pewnością zadaje sobie to pytanie, no i oczywiście widz. Na początku filmu widzimy, że nasz bohater nie patyczkuje się ze zbrodniarzami. To znaczy zabija, jeżeli któryś nie będzie chciał dobrowolnie oddać się w jego ręce. Czy taki oto glina nie przydałby się dziś na ulicy każdego dużego miasta?! Mogę stwierdzić, że jest to chyba najlepsza rola Eastwooda z tych dotychczas przeze mnie widzianych. Warto również zwrócić uwagę na bardzo dobrą kreację Andrew Robinsona wcielającego się w rolę Skorpiona.   Podsumowując, "Brudny Harry" to film, który można polecić każdemu fanowi kina akcji. Krótko charakteryzując: trzyma w napięciu, genialny Eastwood i bardzo dobra muzyka Schifrina. Z pewnością to dzieło posiada jeszcze jeden mistrzowski element: ostatnią scenę. Tak samo jak "Bullit" i "Francuski łącznik" miały jedną genialną, wręcz kultową sekwencję w całym filmie, tak samo ten takową posiada. Callahan ze swoim Magnumem 44 ściga Skorpiona i… A zresztą, co będę pisał. Tego się opisać nie da, to trzeba zobaczyć!
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Tak jak "Dzika banda" Sama Peckinpaha zmieniła na zawsze western, tak "Brudny Harry" Dona Siegela uczynił... czytaj więcej
Don Siegel i wielki Clint Eastwood stworzyli niezapomniane dzieło kina sensacyjnego. Udało im się również... czytaj więcej
Długo czekałem, by zobaczyć w akcji jednego z najpopularniejszych i najciekawszych gliniarzy w dziejach... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones