Recenzja filmu

Najciemniejsza strona wojny

Jak tak naprawdę wyglądają wojny w Afganistanie i Iraku? Kto bierze w nich udział? Czy informacje podawane nam codziennie przez stacje telewizyjne są prawdziwe?Jakich środków używają Stany
Jak tak naprawdę wyglądają wojny w Afganistanie i Iraku? Kto bierze w nich udział? Czy informacje podawane nam codziennie przez stacje telewizyjne są prawdziwe?Jakich środków używają Stany Zjednoczone do wojny z terroryzmem?Jak konflikt ten wygląda z perspektywy ludzi, którym nie dane jest prawo wyboru, a wojna niespodziewanie wkracza w ich życie? Wszystkie te tematy i próby odpowiedzi zawarte zostały w filmie "Brudne wojny"("Dirty Wars") w reżyseriiRicka Rowleya.

Przewodnikiem widza po świecie konfliktów zbrojnych jestJeremy Scahill,wielokrotnie nagradzany pisarz zajmujący się tematyką bezpieczeństwa narodowego USA (jego najbardziej znaną publikacją jest "Blackwater: The Rise of the World's Most Powerful Mercenary Army") oraz wieloletni korespondent ze stref wojennych. Fabuła dokumentu rozpoczyna się w momencie gdy natrafia on na historię nalotu na małą iracką wioskę, w której giną cywile, w tym dwie kobiety w ciąży. Nie byłoby w tym może nic nadzwyczajnego, przecież trwa wojna, gdyby nie to, że próbując dowiedzieć się czegoś o tej operacji, Scahillnatrafia na mur milczenia. Nikt nic nie wie, nikt nie może o tej operacji rozmawiać. Jak przystało na reportera śledczego postanawia dowiedzieć się więcej. Dokument przedstawia prowadzone przez niego śledztwo, a to jak szerokie zatoczy ono kręgi przerazichyba(a przynajmniej powinno) każdego widza.

Dokument, wraz z rozwojem śledztwa, rzuca widza w różne rejony świata. Okazuje się bowiem, że wojny w Afganistanie i Iraku, to tak naprawdę igła w stogu siana amerykańskich operacji wojskowych. Film zabiera nas tam, gdzie działa jednostka JSOC (The Joint Special Operations Command) - jedna z najbardziej elitarnych jednostek specjalnych, która wsławiła się zabójstwem Osamy Bin Ladena, a o której istnieniu, mimo działania praktycznie na całym świecie, przed tym wydarzeniem mało kto wiedział.

"Brudne wojny" są filmem demaskatorskim i zaangażowanym. Nie przypominają jednak w niczym dokumentówMichaela Moore'a.RowleyiScahillnie naciągają faktów pod stworzone przez siebie teorie, bo i żadnych teorii nie tworzą. Przedstawiają nam czyste fakty, rozmowy z osobami z obydwu stron barykad - miejscowej ludności zamieszkującej biedne tereny Afganistanu, Somalii czy Jemenu oraz polityków i wojskowych sprawujących władzę w Waszyngtonie. Można odnieść wrażenie, że momentami uderzają w zbyt sentymentalny ton, ale widać w tym raczej humanizm, umiejętność empatii z bólem ludzi, którym Amerykanie zabili część rodziny, niż próbę gry na emocjach widza. Od pierwszych sekund projekcji widać jednak, że głęboko nie zgadzają się ze sposobem prowadzenia wojny z terroryzmem i tego, w co wojna ta zmieniła się przez ostatnie 12 lat od 2001 roku.

"Brudne wojny" porywają widza już od początkowych scen. Duża w tym zasługaScahilla, którego talent dziennikarski sprawia, że od samego początku czujemy się jakbyśmy oglądali najwyższej klasy thriller, a nie dokument. Świetną robotę w utrzymaniu widza w takim przekonaniu robi również sposób kręcenia, który wyróżniony został w Sundance (Cinematography Award w kategorii filmów dokumentalnych). Momentami można zapomnieć, że wszystko co widzimy na ekranie zdarzyło się naprawdę. Jednak chwilę potem przypominamy sobie o tym i nie przestaje nas opuszczać wrażenie, że wolelibyśmy chyba jednak żyć w mniej ciekawych czasach.

(Jeremy Scahillrównolegle z filmem wydał książkę pt. "Dirty Wars: The World Is a Battlefield", która jest świetnym merytorycznym uzupełnieniem tego dokumentu i którą szczerze polecam.)
1 10
Moja ocena:
9
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones