Recenzja filmu

Akumulator 1 (1994)
Jan Svěrák
Rudolf Hrušínský
Edita Brychta

Opravdu legrační!

Frank Lloyd Wright powiedział kiedyś: "Telewizja jest jak guma do żucia dla oczu". Trudno się z tym cytatem nie zgodzić, podobnie jak trudno jest sobie wyobrazić współczesny świat bez telewizora
Frank Lloyd Wright powiedział kiedyś: "Telewizja jest jak guma do żucia dla oczu". Trudno się z tym cytatem nie zgodzić, podobnie jak trudno jest sobie wyobrazić współczesny świat bez telewizora i telewizji, które już na stałe zadomowiły się w kulturze i filmach. Dziś chyba każdy zna postać Ala Bundy’ego siedzącego z ręką w gaciach i oglądającego telewizję, bądź kojarzy pamiętną scenę z "Poltergeista" Tobe'a Hoopera. Bardzo ciekawą historię związaną z telewizją zaprezentował Czech Jan Svěrák w swoim "Akumulatorze 1", ale produkcja ta jest niestety słabo u nas znana. Rzecz dzieje się w Czechach pierwszej połowy lat 90. XX wieku. Głównym bohaterem tej opowieści jest Olda Soukup - outsider, na oko trzydziestoletni, z zawodu geodeta. Niedługo po tym, jak pokazany został w telewizji, półprzytomnego odnaleziono go we własnym mieszkaniu. Lekarze nie potrafią powiedzieć, co mu się stało - jest całkowicie zdrów, nie licząc tego, że stracił chęć do życia i prawie całą energię. Którejś nocy w szpitalu pojawia się człowiek nazwiskiem Fišarek, który przywraca Oldzie energię. Opowiada mu o tym, że energię można kontrolować oraz pobierać ją ze wszystkich przedmiotów i ludzi. Uczy go także, jak z niej korzystać. Jednocześnie obaj próbują dojść, co jest przyczyną dziwnych zasłabnięć, dokładnie takich samych jak u Oldy. Wkrótce wychodzi na jaw, że energię absorbuje telewizja, ale tylko tym osobom, które choć raz się w niej pojawiły. Człowiek nadal żyje własnym życiem, ale w alternatywnej telewizyjnej rzeczywistości stworzona zostaje jego kopia, która - aby przeżyć - absorbuje energię oryginału, będącego niczym tytułowy akumulator... Fabuła jest dość ciekawa, pozwala połączyć komedię z elementami science-fiction, groteski czy nawet thrillera - widać, że Svěrák trochę "żonglował" gatunkami. "Akumulator 1" to jednak przede wszystkim całkiem przyzwoita satyra na współczesne społeczeństwo - ludzi uzależnionych od telewizji, którzy mogą poświęcać jej praktycznie cały swój wolny czas. Co prawda od powstania filmu minęło już trzynaście lat i teraz większym złodziejem czasu i uzależniaczem stały się komputery, ale telewizja nie straciła swojej pozycji. Klimat tego filmu jest bezbłędny, całość utrzymana jest w atmosferze lekkiego absurdu, chciałoby się powiedzieć: czeski film. Poziom humoru jest tutaj zróżnicowany. Raczej niewiele zawarto go w warstwie dialogowej, więcej znajduje się w warstwie wizualnej - aktorstwie i sytuacjach. No i oczywiście w warstwie metaforycznej, ale tego typu humoru każdy oglądający musi sam się doszukiwać. W każdym razie jeśli idzie o stronę wizualną... Niektóre zachowania Oldy przywodzić mogą na myśl Jasia Fasolę, co budzi we mnie miłe skojarzenia. Bardzo spodobały mi się też sceny w rzeczywistości telewizyjnej, w której mówiącemu po angielsku Indianinowi towarzyszą czeskie napisy, a musi on się obracać z nimi tak, ażeby owe podpisy widziała osoba, do której się zwraca. Alternatywna rzeczywistość prezentuje się ciekawie. Jest to ogromne miejsce, w którym znajdują się studia, odpowiednie np. do wiadomości, jak i przeróżne plany filmowe - do westernów, do opowieści o "Królewnie Śnieżce i siedmiu krasnoludkach"... Istnieje tutaj także naturalnej wielkości model Titanica, na pokładzie którego żegna się tych, którzy tę alternatywną rzeczywistość opuszczają. W tym miejscu kręcą się całe tabuny ludzi - prezenterzy telewizyjni, zwykli przechodnie uwiecznieni przez kamerę, aktorki porno... Gdzieś tam kręci się nawet Charles Chaplin, którego głos z głośnika wzywa na plan. Film może pochwalić się rewelacyjną ekipą filmową i obsadą. Jan Svěrák znany jest w Polsce i na świecie ze świetnych filmów, m.in. "Ciemnoniebieskiego świata" oraz oscarowego "Koli". Na swoim koncie ma także nominację do Oscara za "Szkołę podstawową" oraz kilka innych nagród filmowych. Scenariusz do "Akumulatora 1" napisał do spółki ze swoim ojcem, Zdenkiem Svěrákiem - znanym scenarzystą – oraz Janem Slovákiem. Stworzona przez nich historia jest interesująca i dość oryginalna. Zdeněk Svěrák wcielił się także w rolę doktora Fišarka, a główną rolę otrzymał Petr Forman - syn Miloša, dobrze wszystkim znanego zdobywcy Oscarów za "Lot nad kukułczym gniazdem" i "Amadeusza". I tutaj filmowi niczego nie brakuje - aktorstwo jest bardzo dobre, naturalne i przekonujące. Muzykę skomponował Jiří Svoboda. Mówiąc szczerze, nie znam tego kompozytora, ale należy go pochwalić. Co prawda miejscami trochę traci na jakości, ale ogólnie pozostawia po sobie bardzo pozytywne wrażenie. W pamięci może zostać zwłaszcza główny motyw muzyczny, wykonywany przez Filharmonię Praską. Usłyszeć będziemy mogli też "Nabucco" Verdiego w wykonaniu praskiej opery. Jeśli czegoś mógłbym się przyczepić, to efektów specjalnych. Są one raczej dość skromne, miejscami nawet sztuczne (scena z samolotem w chmurach), ale biorąc pod uwagę czas, kiedy powstały, oraz to, że mamy do czynienia z filmem czeskim, a nie hollywoodzką superprodukcją, trudno czynić ze średnich efektów specjalnych poważny zarzut. "Akumulator 1" to bez wątpienia film ciekawy, pomysłowy i oryginalny, który przyjemnie się ogląda. Nam nie pozostaje nic innego, jak żałować, że przeminął już okres świetności Wajdy czy Kieślowskiego, których filmy cenili ludzie na całym świecie, a obecnie kręci się u nas beznadziejne, realizowane bez pomysłu i polotu komedie romantyczne, filmy o gangsterach, ekranizacje lektur szkolnych bądź tanie, kiczowate dramaty.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Recenzja komedii powinna być krótka - albo film śmieszy, albo nie. Mnie film Jan Svěráka śmieszy. Śmiech... czytaj więcej
Robert Kulmiński

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones