Uwaga! Kto czuł się zawiedziony trzema częściami
"Hobbita" Petera Jacksona, może teraz pozwolić sobie na donośne "a nie mówiłem?". Reżyser przyznał, że do pracy nad prequelem
"Władcy Pierścieni" przystąpił niewystarczająco przygotowany i z nieskończonym scenariuszem.
Getty Images © Hagen Hopkins W materiale wideo zza kulis, który znalazł się na wydaniu DVD
"Hobbita: Bitwy Pięciu Armii", ekipa filmu mówi o braku czasu potrzebnego do przygotowania filmu. Problem wynikał z faktu, że
Guillermo del Toro, który miał początkowo reżyserować film, opuścił projekt w trakcie preprodukcji, a grafik nie zakładał dodatkowego czasu dla
Jacksona, kiedy ten zajął jego miejsce.
Nie cofnęliśmy zegara o półtora roku wstecz, żeby dać mi czas na przygotowanie filmu, który miał być inny od tego, co planował zrobić del Toro, zdradził
Jackson.
To było niemożliwe, i w związku z tym zacząłem kręcić film, choć w większości był on nieprzygotowany. Improwizowanie szło mi do momentu, w którym musiałem zacząć filmować tę skomplikowaną bitwę. Tutaj już nie dało się ściemniać, przyznał reżyser.
Mieliśmy ją nakręcić w dwa miesiące w 2012 roku. Ale w którymś momencie poszedłem do moich producentów, a w końcu również do studia, i powiedziałem "nie wiem, co robię, nie mam storyboardów, za trzy miesiące mamy kręcić tę bitwę, może po prostu skończymy wcześniej"? To opóźnienie pozwoliło
Jacksonowi na oczyszczenie głowy, przemyślenie sprawy i - wreszcie - inspiracja przyszła.
Czy uważacie, że burzliwy etap zdjęciowy odbił się na efekcie ekranowym?