Do kin trafił dzisiaj dramat historyczny "Czarny Czwartek. Janek Wiśniewski padł". Film Antoniego Krauzego wzbudził sporo kontrowersji w naszej redakcji, w związku z czym postanowiliśmy przygotować Pro/Contrę, czyli dwie przeciwstawne recenzje. Spierają się Łukasz Muszyński i Marcin Pietrzyk.
PRO: Śmierć za kromkę chleba Na
"Czarny czwartek" szedłem pełen najgorszych obaw. Swoje zrobiła reklama:
jedna z największych i najbardziej oczekiwanych polskich produkcji od czasu filmu "Popiełuszko. Wolność jest w nas". Przykro mi, ale nie chodzę do kina po to, by się modlić i ocierać patriotyczne łzy. Szukam za to angażującej historii i nietuzinkowego bohatera. W ostatnich bogoojczyźnianych kiczach można ich było szukać ze świeczką.
O dziwo, nie jest to przypadek filmu
Antoniego Krauzego. W
"Czarnym czwartku" nie każe się nam oglądać ubranych w kufajki rycerzy, którzy z "Jezus Maria" na ustach maszerują ginąć za wolność kraju. Robotnicy idą na czołgi, bo są głodni. Władze wprowadziły przed świętami monstrualne podwyżki żywności, zapominając o jednoczesnym wzroście wypłat. Robotnicy chcą w miarę godnie żyć: mieć własne mieszkanie, samochód i pieniądze, by nakarmić i ubrać rodziny. Ich bunt bierze się przede wszystkim ze złości i poczucia poniżenia.
CZYTAJ DALEJ CONTRA: Bigos patriotyczny Po seansie tego filmu można dostać ciężkiej depresji.
"Czarny Czwartek. Janek Wiśniewski padł" jest bowiem niezbitym dowodem na wrodzoną nieumiejętność Polaków w budowaniu filmowych opowieści opartych na wydarzeniach historycznych. Zaraz włącza się tryb patriotycznego klechy i nawet, kiedy reżyser jest tego świadomy, i tak nie potrafi wyrwać się z tych ograniczeń.
Gorzka prawda jest taka, że twórcy naprawdę chcieli dobrze, ale wyszło jak zawsze. Problemem głównym
"Czarnego Czwartku" jest to, że
Antoni Krauze chciał w niespełna dwie godziny opowiedzieć wszystko na temat grudnia 1970 roku. Ponieważ zadanie to jest niemożliwe do wykonania, film rozpada się na kilka niezależnych części. Każda z nich mogła stać się podstawą bardzo dobrego filmu fabularnego. Razem niestety nie dają rady.
CZYTAJ DALEJ