Los Angeles z zaskoczeniem przyjęło wiadomość o tym, kto został rosyjskim kandydatem w walce o
Oscara. Jest nim bowiem
"Lewiatan" Andrieja Zwiagincewa. Amerykańscy recenzenci po premierze filmu w
Cannes sporo miejsca poświęcali jego antyputinowskiej wymowie. Biorąc pod uwagę obecne relacje Stanów Zjednoczonych i Rosji, może się jednak okazać, że ze strony władz rosyjskich było to strategiczne posunięcie, które może zapewnić krajowi nie tylko nominację ale i statuetkę.
Co prawda w wyborze dzieła
Zwiagincewa sporą rolę odegrał inny rosyjski reżyser
Andriej Konczałowski. W liście do rosyjskiego komitetu oscarowego napisał, że nie życzy sobie, by jego film
"Biełyje noczi pocztalona Aleksieja Triapiczyna" był brany pod uwagę jako oscarowy kandydat. W liście wyraża on przekonanie, że Oscary są nagrodą bezwartościową, tworzącą iluzję międzynawowego uznania. Po raz kolejny zaatakował również produkcje hollywoodzkie, twierdząc, że mają one zły wpływ na rosyjski przemysł filmowy i kinowy.
"Biełyje noczi pocztalona Aleksieja Triapiczyna" uważany był za faworyta. Obraz miał swoją premierę na festiwalu w
Wenecji, gdzie zdobył Srebrnego Lwa za reżyserię.
"Lewiatan" jednak był jego jedynym realnym rywalem. Jest w końcu zdobywcą Palmy za scenariusz.
Singapur tymczasem wystawił do oscarowej rywalizacji
"Sayang Disayang". Film nie ma jeszcze lokalnego dystrybutora i nie wiadomo czy i kiedy otrzyma szerszą dystrybucję w swojej ojczyźnie. W sierpniu obyły się jednak regulaminowe płatne pokazy otwarte, co zagwarantowało obrazowi możliwość ubiegania się o kandydaturę.
Wyboru dokonał również Egipt. Kraj ten reprezentować będzie
"Fatat el masnaa". Jest to opowieść o robotnicy, która zakochuje się w swoim szefie. Kiedy w koszu na śmieci na terenie fabryki znaleziony zostaje test ciążowy, wybucha skandal. Obraz miał swoją premierę przed rokiem w Dubaju, gdzie został bardzo dobrze przyjęty.