CANNES 2023: Henryk VIII Wilczur i baty od Papy. Recenzujemy "Firebrand" i "Rapito"

Filmweb
https://www.filmweb.pl/news/CANNES+2023%3A+Henryk+VIII+Wilczur+i+baty+od+Papy.+Recenzujemy+%22Firebrand%22+i+%22Rapito%22+%E2%80%93+Filmweb-150927
CANNES 2023: Henryk VIII Wilczur i baty od Papy. Recenzujemy "Firebrand" i "Rapito"
Kolejny dzień na festiwalu w Cannes, kolejne filmy w wyścigu o Złotą Palmę. Michał Walkiewicz wybrał się na nowy film legendy włoskiego kina Marco Bellocchio ("Witaj, nocy", "Czas religii", "Zdrajca") – "Porwanie". Obejrzał również "Firebrand" Karima Ainouza, w którym Jude Law i Alicia Vikander wcielają się w Henryka VIII i jego ostatnią żonę, Katarzynę Parr.  

***

Henryku, jak ci na imię?

 
recenzja "Firebrand", reż. Karim Ainouz
autor: Michał Walkiewicz

Katarzyna Aragońska – wygnana z dworu. Anna Boleyn – ścięta za spiskowanie przeciw Koronie. Jane Seymour – zmarła tuż po urodzeniu królewskiego potomka. Anna Kliwijska – usunięta z dworu za brzydotę. Katarzyna Howard – ścięta za zdradę i cudzołóstwo. A w niedzielę Henryk VIII odpoczywał. 

Dwór "Z Bożej Łaski Króla Świata", mówiąc delikatnie, nie był krynicą męskiego honoru oraz oazą kobiecej samorealizacji. Małżeństwo z monarchą przypominało grę w rosyjską ruletkę, a jedyna zwyciężczyni, Katarzyna Parr, przeżyła Tudora zaledwie o rok. Jej filmowa biografia mogła być opowieścią o kobiecie pod wielokierunkową presją, uwięzionej w matni politycznych intryg, emocjonalnych długów i nierozstrzygalnych moralnych dylematów. Mogła też być kameralnym horrorem o pojedynku empatki i psychopaty, filmem, który całą relację władzy i podległości zamyka w ciasnej komnacie z prowadzącym do niej korytarzem. A jest historyczną blagą z tabloidowym nagłówkiem. Zboczeniec z gangreną chciał ją zgwałcić! Nie uwierzysz, co zrobiła!      


Katarzynę Parr, dosłownie i w przenośni, poznajemy w lesie. Niedaleko kapliczki Najświętszej Panienki spotyka się z heretyczką Anną Askew, która – wystylizowana na ducha zielonej gęstwiny – zatacza dłońmi kręgi w powietrzu, czaruje wieśniaków i wieszczy insurekcję. Błyskawicznie staje się jasne, że kobieta jest rozdarta pomiędzy lojalnością wobec króla i miłością do przyjaciółki z dzieciństwa. Dla świeżo upieczonej regentki jest to nieszczególnie komfortowa pozycja, z kolei odgrywająca bohaterkę Alicia Vikander prezentuje w początkowych partiach filmu ten rodzaj miękkiego autorytetu, który automatycznie sugeruje psychologiczną głębię. 

Spokojnie, to tylko chwilowa usterka. Podobnie jak Madame Du Barry z otwierającej canneński festiwal "Kochanicy króla", Parr jest nie tylko pozbawiona wad, ale też wyzuta z jakichkolwiek ambiwalentnych cech charakteru. Scenarzystki, siostry Ashforth, dwoją się i troją, by nagiąć fakty do wygodnej wizji, w której nieskończenie mądra, niepomiernie wrażliwa i skora do introspekcji na akord bohaterka rozdaje karty. Problem w tym, że Parr nie była ani proto-sufrażystką, ani jedyną regentką pod nieobecność króla (Katarzyna Aragońska: ktoś pytał?); jej gruntowna edukacja też nie stanowiła dworskiego wyjątku (Anna Boleyn be like: CO?). Scenarzystki rozsiewają te sugestie, jakby nie miały żadnej fabularnej wagi. Tak naprawdę zamieniają jednak "Firebrand" w kino fundamentalnie niepoważne. Karuzela śmiechu rozkręca się na dobre, gdy z dalekiej Francji powraca sam Henryk VIII. Z ropiejącą nogą, brodą w kolorze spleśniałego twarogu i monstrualnym sztucznym brzuchem Jude Law wygląda jak skrzyżowanie Bachusa, Sinobrodego i doktora Wilczura. Siostro, nosze!   

Całą recenzję "Firebrand" przeczytacie na karcie filmu POD LINKIEM TUTAJ

***
 

Teoria chaosu

recenzja filmu "Rapito", reż. Marco Bellocchio
autor: Michał Walkiewicz

W moim prywatnym gabinecie figur woskowych Marco Bellocchio zajmuje zaszczytne miejsce obok Dua Lipy, Jamesa Camerona i Zlatana Ibrahimovica – nie wiem, do czego musiałby się posunąć, żeby moja miłość osłabła choćby o jedno westchnienie. To mój ulubiony, żywy lub martwy, klasyk włoskiego kina. Może dlatego, że nie lubi kleru. A być może dlatego, że nie nurza się w bajorku autotematyzmu, nie potrzebuje terapii (a przynajmniej – terapii kamerą), a na jesieni życia wciąż pozostaje reżyserem Tematów. Tak było w "Pięściach w kieszeni", które pozostają najbardziej trzeźwym z manifestów gniewnej włoskiej młodzieży lat 60. Tak było w wybitnym "Witaj, nocy", gdzie opowieść o porwaniu i zabójstwie premiera Aldo Moro zamienił w wielki współczesny moralitet. I tak jest w "Rapito" – historii żydowskiego chłopca uprowadzonego przez papieża Piusa IX i przechrzczonego wbrew woli zrozpaczonej rodziny. 


Casus jednego z siedmiorga dzieci Momolo Mortary jest dobrze udokumentowany. Chłopak został zabrany ze swojego domu w Bolonii w 1953 roku i jak stało w papieskich dokumentach, został ochrzczony wiele lat wcześniej, w tajemnicy przed ojcem. Tamtejsze prawo zabraniało innowiercom wychowywać katolickie dzieci, lecz to, co na początku było jedynie kolejnym punktem węzłowym w napiętych relacjach miejscowych Żydów oraz kościelnej władzy, w konsekwencji stało jednym z katalizatorów unifikacji Włoch. Pod względem strategii estetycznej, Bellocchio podąża za tym wyimkiem z podręcznika – przechodzi od szczegółu do ogółu, od detalu do zamaszystej panoramy. W pierwszej scenie widzimy zatrzymanie chłopca, dusimy się w ciasnej izbie wraz z jego ojcem, matką i rodzeństwem, kamera zagląda nam prosto w oczy. W finale – dzięki rozległej politycznej perspektywie – "Rapito" będzie już oddychać szerokimi planami, długimi ujęciami i scenami zbiorowymi.  

Jasne, to eleganckie wizualne decorum, ale też coś więcej. Jako że polityka interesuje Bellocchio głównie jako kontekst, jego film to przede wszystkim rzecz o rodzinie w kryzysie – zarówno w kryzysie tożsamościowym, jak i w kryzysie wiary. Cała struktura narracyjna staje się natomiast pejzażem świadomości rodziców małego Edgardo – z ich perspektywy walka o wyszarpanie dziecka z rąk papieża to tak naprawdę wyścig z czasem. Włączony w obręb katolickiej wspólnoty, chłopak uczy się pilnie przez całe ranki, a z lokalnych przysmaków najbardziej smakuje mu hostia. Zaś zdesperowana rodzina wytacza najcięższe działa: podburza żydowską społeczność, naciska na redaktorów i kronikarzy, szuka pomocy w rabinacie, śle listy do Ameryki. "Jeśli zapomni, że jest Żydem, stracimy go na zawsze" – lamentuje ojciec. Edgardo tymczasem rzuca się do matczynych stóp, krzyczy, wierzga, płacze. Nie zapomina. Do czasu. 

Całą recenzję "Rapito" przeczytacie na karcie filmu POD LINKIEM TUTAJ

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones