14. AFF: Louis-Dreyfus jest szczera, Ridley myśli o umieraniu, Chastain chce zapomnieć

Filmweb autor: , /
https://www.filmweb.pl/news/14.+AFF%3A+%22Brutalna+szczero%C5%9B%C4%87%22%2C+%22Czasem+my%C5%9Bl%C4%99+o+umieraniu%22%2C+%22Pami%C4%99%C4%87%22+%E2%80%93+recenzujemy-152805
14. AFF: Louis-Dreyfus jest szczera, Ridley myśli o umieraniu, Chastain chce zapomnieć
American Film Festival trzyma poziom. Recenzujemy kolejne ciekawe tytuły z programu. "Brutalna szczerość" (reż. Nicole Holofcener) to komedia o egzystencjalnych problemach kilkorga nowojorczyków z Julią Louis-Dreyfus w roli głównej. "Czasem myślę o umieraniu" (reż. Rachel Lambert) opowiada o społecznie niezręcznej pracownicy biurowej (Daisy Ridley), która próbuje wyjść z bańki swojej izolacji. "Pamięć" (reż. Michel Franco) to natomiast historia niespodziewanego spotkania dwojga połamanych ludzi: chcącej zapomnieć swoją przeszłość Sylvii (Jessica Chastain) i walczącego o zachowanie pamięci, cierpiącego na demencję Saula (nagrodzony na festiwalu w Wenecji Peter Sarsgaard). Filmy recenzują Jakub Popielecki i Wojciech Tutaj.

recenzja filmu "Brutalna prawda", reż. Nicole Holofcener


Kłam, kochanie
autor: Jakub Popielecki

Reżyserski debiut Nicole Holofcener nosił tytuł "Walking and Talking", trafnie identyfikując sedno jej kina. Holofcener od zawsze po prostu reżyserowała, jak ludzie chodzą, oraz pisała, co mówią. Tylko tyle i aż tyle. Jej filmy są bowiem zwodniczo niepozorne – i dzięki temu idealnie skalibrowane do chwytania rzeczywistości. Zarówno w skali mikro (jako dramatyzacja niuansów międzyludzkich interakcji), jak i w skali makro (jako papierek lakmusowy naszej narcystyczno-neurotycznej współczesności). Holofcener, reżyserka i scenarzystka, wciąż robi filmy o tym, że sami jesteśmy reżyserami i scenarzystkami swoich życiorysów, nieustannie regulującymi własne zachowania, plączącymi się w szczegółach znaczeń i intencji, tekstów i podtekstów. Oryginalny tytuł "Brutalnej szczerości" – "You Hurt My Feelings" – jest więc (znów) jak najbardziej na miejscu. 

Kiedy poznajemy parę głównych bohaterów – pisarkę Beth (Julia Louis-Dreyfus) i psychoterapeutę Dona (Tobias Menzies) – wydają się być aż zbyt idealni. Nie dość, że zdrowi, zawodowo spełnieni i świetnie sytuowani, to jeszcze – mimo lat małżeńskiego stażu – wciąż zapatrzeni w siebie nawzajem. Nawet ich syn Eliot (Owen Teague) nie może znieść słodyczy, jaką emanują, kiedy na każdym kroku manifestują swoje porozumienie dusz. Nagle w tryby tej – wydawać by się mogło – idealnie naoliwionej rodzinnej machiny dostaje się jednak drobny kamyczek wątpliwości. Ziarenko kryzysu kiełkuje błyskawicznie i wkrótce cała konstrukcja dobrego samopoczucia zaczyna grozić zawaleniem. Czy owa "doskonała" równowaga była tylko wspartą na kruchutkich fundamentach iluzją?

Z jednej strony: komediowe perypetie nowojorskich inteligentów, z drugiej – satyra na spuchnięte ego. Nie inaczej: "Brutalna szczerość" sytuuje się gdzieś w pół drogi między Woodym Allenem a Rubenem Östlundem. Z Allena mamy nowojorską scenerię, analizujących swoje neurozy inteligentów i nienachalny ton "indie realizmu". Z Östlunda z kolei – socjologiczne zacięcie, zapał do lustrowania obyczajowego Zeitgeistu i – poniekąd – Julię Louis-Dreyfus, która zagrała przecież w amerykańskim remake’u "Turysty". Ale, inaczej niż Allen, Holofcener unika sensacji. Zamiast wianuszka "fotogenicznych" zdrad, romansów i mezaliansów, reżyserka proponuje zupełnie banalny punkt wyjścia: ot, żona podsłuchuje krytyczną uwagę męża; ot, psychoterapeuta podsłuchuje krytyczną uwagę pacjenta. Od Östlunda różni ją natomiast podejście do bohaterów. Podczas gdy szwedzki twórca jest w swojej ocenie bezlitosny, Holofcener utrzymuje ton ciepłej wyrozumiałości.  

Całą recenzję autorstwa Jakuba Popieleckiego znajdziecie na karcie filmu "Brutalna prawda".

recenzja filmu "Czasem myślę o umieraniu", reż. Rachel Lambert


Fantazje o śmierci, fantazje o miłości
autor: Wojciech Tutaj

Pamiętacie Daisy Ridley, gwiazdę finałowej trylogii "Gwiezdnych wojen"? Jako waleczna Rey aktorka stała się twarzą feministycznego poruszenia w kinie hollywoodzkim i ikoną współczesnej popkultury. Filmy niezależne dają jednak znanym i lubianym szansę na zerwanie z ich popularnymi wizerunkami. W "Czasem myślę o umieraniu" Ridley jest wręcz nie do poznania. Brytyjka ma krótką listę dialogów, operuje głównie mikroekspresją i spogląda w dal nieobecnym wzrokiem. Aktorka gra Fran, być może najbardziej introwertyczną i aspołeczną kobietę na ziemi. Bohaterka mieszka w małej, portowej mieścinie gdzieś w Oregonie. Jej życie wypełniają rutyna i nuda – rano wyprawa do pracy, później kilka godzin przed monitorem, wieczorem lampka wina i sen. Wprawdzie dziewczyna izoluje się od znajomych z pracy i wydaje się przezroczysta, ale ma bujną fantazję. Wyobraża sobie jak umiera, na różne, często brutalne sposoby. Przełomem w jej samotnej egzystencji okazuje się zatrudnienie w biurze nowego kolegi, Roberta. Bohaterowie zaczynają wymieniać wiadomości i umawiają się do kina. Czy coś z tego będzie? Czy Fran otworzy się na miłość i opuści własną głowę? 

Najpierw była sztuka "The Killers" Kevina Armento, później krótki metraż Stefanie Abel Horowitz, wreszcie przyszła pora na film Rachel Lambert. Nietypowe następstwo zdarzeń, ale słowo "nietypowy" jak ulał pasuje do ekranowej opowieści. Amerykańska reżyserka niby pokazuje banalne, codzienne sytuacje, których wielu z nas doświadczyło, ale buduje wrażenie dziwności, niezręczności, lekkiego komizmu, a czasem nawet absurdu. Nie interesuje jej jednak satyra, choć scenki biurowe nasuwają skojarzenia z "The Office". Najdziwniejszą aurę roztacza bowiem wokół siebie Fran, obserwująca w milczeniu współpracowników i niechętna do podjęcia dłuższych interakcji. Jej zachowania i monotonny, melancholijny stan powoli układają się w metaforę alienacji i niedopasowania, które sprawiają, że żyjemy jakby obok rzeczywistości. Pozornie w niej uczestniczymy, spełniamy podstawowe społeczne role, ale częściej uciekamy do świata własnych wyobrażeń. Fran śni o umieraniu i rozkładzie, filmu nie wypełnia jednak egzystencjalny mrok. Nie mamy tu do czynienia ze zwichrowanym umysłem, tylko oryginalną odpowiedzią na ogólne wyczerpanie i marazm. Skoro Robert znajduje ukojenie w pasji filmowej, a znajomi w biurowych żarcikach i pogaduszkach, bohaterka może równie dobrze fantazjować o śmierci. Nie każdy wpisuje się przecież w uproszczone modele znane z komedii romantycznych i melodramatów, do których reżyserka zręcznie nawiązuje. Fran nie daje się łatwo polubić ani przeniknąć, lecz kibicujemy jej w trakcie kolejnych schadzek z Robertem. "Czasem myślę o umieraniu" ma w sobie naprawdę dużo czułości i uważności na pogubione lub zepchnięte na ubocze jednostki. 

Całą recenzję autorstwa Wojciecha Tutaja znajdziecie na karcie filmu "Czasem myślę o umieraniu".

recenzja filmu "Pamięć", reż. Michel Franco


"Nadpisywanie"
autor: Jakub Popielecki

Mężczyzna leży w łóżku, słuchając piosenki, dociera do ulubionego momentu i przewija, żeby usłyszeć go jeszcze raz. Możemy założyć, że to nie pierwsza i nie ostatnia powtórka: prawdopodobnie facet odsłuchuje fragment już któryś raz z kolei i nie zanosi się, żeby w najbliższym czasie przestał. Utwór? "A Whiter Shade of Pale" zespołu Procol Harum. Pasuje: zarówno koncept "bielszego odcieniu bieli", jak i akt kompulsywnego odtwarzania to celne metafory desperackiej próby zatrzymania jakiegoś wspomnienia, zanim wyblaknie. Oglądamy w końcu film o pamięci.

Michel Franco zderza jednak w "Memory" dwie skrajne strategie wspominania. Saul (Peter Sarsgaard), nasz kompulsywny entuzjasta Procol Harum, cierpi na demencję i stopniowo traci zdolność myślenia oraz zapamiętywania. Wymykającą mu się pamięć jest dla niego bezcenna. Zupełnie inny stosunek do swojego "wczoraj" ma Sylvia (Jessica Chastain). Kobieta wiedzie uporządkowane życie zorganizowane wokół nastoletniej córki, pracy i spotkań AA. Przeszłość jest dla niej traumą i w odpowiedzi na tę traumę zbudowała codzienną, surową rutynę. Sylvia wolałaby zapomnieć o tym, co zostawiła za sobą.
 
"Pamięć" to film o spotkaniu dwóch osób, bo pamięć w obiektywie Franco jest przede wszystkim relacją: z bliskimi, z krewnymi, z ukochanymi. Miłość jest pamiętaniem o kimś, wybaczenie jest zapomnieniem komuś czegoś, bliskość jest podzieleniem się z kimś wspomnieniem. Franco przedstawia nam swoich bohaterów w sieci rodzinnych relacji, które z jednej strony amortyzują, a z drugiej – niewolą. Sylvia nadopiekuńczo chroni swoją córkę (Brooke Timber) przed światem, żeby nie powtórzyła się tragedia z przeszłości. Jej relacja z własną siostrą (Merritt Wever) jest oparta na wyrozumiałym przemilczeniu tego, co było, jej relacja z własną matką w zasadzie nie istnieje. Saul tymczasem żyje blisko z bratem (Josh Charles) i bratanicą (Elsie Fisher), którzy pomagają mu łagodzić skutki choroby. Ten opiekuńczy kokon z czasem zaczyna jednak uciskać: troska może łatwo zmienić się w klatkę. Pamięć – jak uczucia – bywa wadliwa: to niedoskonałe narzędzie, podatne na wątpliwości i nadużycia. 

Całą recenzję autorstwa Jakuba Popieleckiego znajdziecie na karcie filmu "Pamięć". 

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones