Nurtuje mnie jedno po obejrzeniu filmu. Zastanawiam się czy technologia faktycznie poszłaby na
tyle do przodu, że moglibyśmy zatrzymać umysł kogoś nam bliskiego w komputerze i nasuwa się
pytanie czy aby na pewno chcielibyśmy coś takiego doświadczyć? Żyjemy w XXI wieku, jesteśmy
pokoleniem iphoneów, smartfonów, wysyłanie smsów nie musi być już na 160 znaków, książki
papierowe zastępujemy wstrętnymi e-bookami na kindle czy innych badziewnych e-czytnikach.
Dlaczego listy pisane ręcznie i wysyłane na poczcie, gdzie dostarczają nam ludzie zamieniamy na
e-maile, które dochodzą do osoby w mikrosekundę?
Dlaczego papier zamieniamy na litery w kompuetrze dzięki klawiaturze qwerty?
Dlaczego mielibyśmy zostawić kogoś umysł w urządzeniu elektronicznym? A wspólne picie kawy,
patrzenie sobie w oczy, mimika twarzy, zaczerwienione policzka, moment kiedy ktoś odgarnia
włosy czy drapie się po kolanie? Technologia nigdy nie zastąpi nam człowieczeństwa.
Obraz przedstawiony w filmie lekko mnie przeraził. Już nie chodzi o tą zdesperowaną paniusię po
śmierci swojego męża, ale dostrzegłam pewne założenia życiowe.
Nie mówię, że "nie idę z postępem", bo posiadam sprzęty elektroniczne w domu, korzystam z nich
jednak to mi nie zastąpi nigdy głupiego "Cześć" na ulicy od żywej istoty czy też siedzenia w
większym gronie przy butelce piwa.
Zastanówmy się nad tym, czy chcemy zamykać się w domach i jedyną formą komunikacji
wykorzystywać internet, urządzenia przenośne i inne rzeczy sprawiające, że nasz mózg staje się
bardziej otępiały niż sądzimy.
Nie podoba mi się postęp z jakim idziemy. Wydaje mi się, że człowiek zachłysnął się pychą. A to
niezdrowe. Wszyscy chcemy więcej i więcej, a jakiekolwiek wartości zaczynają powoli zanikać.
Wydaje mi się, że ja "tego nie dożyje", ale przyszłość komputerowa da popalić społeczeństwu, a
co za tym idzie - możemy sami, na własne życzenie zniknąć z powierzchni Ziemi na własne
życzenie. Niszczymy wszystkie żywioły na planecie nawet nie zdając sobie z tego sprawy.
Święte słowa człowieku. Film przeraża i zmusza do refleksji, czy rozwój techniki jest celem ludzkości, czy śmiertelnym zagrożeniem dla nas wszystkich.
Tak, zdecydowanie bym chciała takiego życia. Mnie by bardzo odpowiadało :P I wolę czytać e-booki niż papierowe książki oraz pisać e-maile i sms-y niż fatygować się na pocztę z papierowym listem.
Uważam, że możemy być spokojni, iż w dającej się przewidzieć przyszłości nie nastąpi przeniesienie świadomości człowieka do maszyny. Plany przedsięwzięć, które miałyby do tego doprowadzić, są bardziej komiczne, niż groźne, coś jak w znanym skeczu Monty Pythona:
"Zamierzam przeskoczyć Bałtyk. Będę skakał z miejsca, a w plecaku będę miał dodatkowo 20 kg cegieł. Oto harmonogram mojego przedsięwzięcia:
1) luty 2020: kupić plecak
2) marzec 2020: zdobyć cegły (cel dodatkowy: pozyskać sponsora w postaci cegielni)
3) kwiecień-listopad 2020: opracować nowatorską technikę skoków z miejsca z 20 kg plecakiem na odległość przynajmniej 45 kilometrów
4) grudzień 2020: iść nad Bałtyk i go przeskoczyć"
Myślę, że do czasu prezentacji punktu 4, wszystko pójdzie doskonale ;p
bo technologia powinna wspomagac czlowieka, a nie go zastepowac czy nim sterowac? bo czlowiek z definicji ma wolna wole, a ludzki dron/leming istnieje tylko dla kolektywnej macierzy i o niczym w swoim zyciu nie decyduje? popatrz na komentarze. popatrz na ludzi we wspolczesnym swiecie. wiekszosc z nich to sa zwykle lemingi/drony i zdalnie sterowane ludzkie wydmuszki, ktore doslownie mysla, ze mysla. jedyne czego brakuje to umyslu kolektywnego ale technologia juz niebawem rozwiaze ten problem dzieki neuroimplantom i farmakologii. skoro potrafia juz to robic na szczurach laboratoryjnych to myslisz, ze z czlowiekiem bedzie inaczej? nie bedzie. autentycznie mysalcych ludzi na tej planecie jest moze obecnie kilka %, a idiokracja postepuje coraz szybciej dzieki postepowi technologicznemu. nie o taki postep sie tu rozchodzi no ale ludzie od zawsze byli gatunkiem zafixowanym na autodestrukcje.