Relacja

WENECJA: Recenzujemy "Spencer" z Kristen Stewart i "Sundown" z Timem Rothem

https://www.filmweb.pl/article/WENECJA%3A+Recenzujemy+%22Spencer%22+z+Kristen+Stewart+i+%22Sundown%22+z+Timem+Rothem-143758
WENECJA: Recenzujemy "Spencer" z Kristen Stewart i "Sundown" z Timem Rothem
Za nami kolejne konkursowe pokazy 78. Festiwalu w Wenecji. Daria Sienkiewicz miała okazję zobaczyć "Spencer" Pabla Larraina, z kolei Łukasz Muszyński wybrał się na "Sundown" Michela Franco. Oba filmy wydają się poważnymi kandydatami do Złotego Lwa. 

***


Diana, czyli Anna


recenzja filmu "Spencer", reż. Pablo Larrain

I żyli długo i szczęśliwie? Twórca "Jackie", Pablo Larrain, któremu w zaskakującym zwrocie w karierze weszło w krew portretowanie kobiet władzy oraz "królowych ludzkich serc", jest w nowym filmie niczym zawodowy bajkopisarz odczarowujący książęcy mit. Na warsztat bierze krótki epizod z życia księżnej Diany – trzy mgliste grudniowe dni z 1991 roku, podczas których erozja małżeństwa z księciem Karolem wchodzi w decydującą fazę. Dlatego "Spencer" to nie próba sakralizacji Diany lub stworzenia przykładnej biografii. Wręcz przeciwnie – reżyser za wszelką cenę stara się sprowadzić postać księżnej na ziemię; zdjąć ją z koturnów,  pokazać jako kobietę i przede wszystkim – jako matkę.


Wystudiowana i wstrzemięźliwa ekspresja Kristen Stewart każe postrzegać Dianę jako outsiderkę nieakceptowaną przez monarszy reżim. Aktorka kontroluje swoją charakterystyczną manierę w sposób, który nieoczekiwanie nadaje jej postaci wiarygodności. To, co serwuje nam Kristen, różni się oczywiście od mistrzowskiej roli Emmy Corrin z "The Crown". Inne nie znaczy jednak gorsze – pełne bólu spojrzenie Stewart, jej rozedrgane usta oraz niepewny uśmiech opowiadają historię o Dianie, ale też o popkulturowym micie, za którym ją ukryto. Kristen wydobywa z księżnej Walii czarnego łabędzia, zaś dążenie do autodestrukcji czyni jej niechcianym talentem. Kompulsywne jedzenie, bulimia czy nawracające stany lękowe wyniszczają kobietę od środka. A wszystko przez fantomy nieosiągalnej perfekcji oraz konieczność podporządkowania się anachronicznej etykiecie dworu.

Za zamkniętymi drzwiami Sandringham House panuje wojskowy rygor: łamanie nadwornego dress code'u jest niedopuszczalne, dlatego Diana, zależnie od pory posiłku, zmuszona jest przebrać się w wyznaczoną kreację; zasłony w jej pokoju powinny być zszyte, a posiłek na świątecznej wieczerzy należy skonsumować do ostatniego okruszka. Kolejne pozycje z wykwintnego menu wyznaczają domownikom rytm mijających dni, co sprawia, że życie ma tu wymiar fanatycznego obrzędu. Z drugiej strony, wszelkie relacje przypominają chłodne, biznesowe transakcje. Diana jest dla klanu Windsorów królewską walutą, która nie może stracić na wartości. Nic dziwnego, że wyizolowana bohaterka zżywa się mocniej ze starą, zniszczoną kurtką swojego ojca czy wyhodowanym na rzeź bażantem niż z błękitnokrwistymi członkami familii.

Całą recenzję autorstwa Darii Sienkiewicz przeczytacie na karcie filmu TUTAJ.

***


Spalony słońcem


recenzja filmu "Sundown", reż. Michel Franco

Nowy film Michela Franco zaczyna się jak, nie przymierzając, kolejny sezon serialu "Biały Lotos". Oto bogata angielska rodzina spędza wakacje w luksusowym hotelu w meksykańskim Acapulco. Pogoda dopisuje, z tarasu rozciąga się zapierający dech w piersiach widok, a obsługa dokłada wszelkich starań, aby zapewnić gościom komfort. Ci nie przejawiają jednak choćby cienia ekscytacji. Są znużeni i apatyczni, jakby odwiedzili już każdy rajski zakątek na kuli ziemskiej. Bohaterów z marazmu wytrąca dopiero dramatyczna wiadomość, która zmusza ich do przerwania urlopu i pilnego powrotu do domu. Na lotnisku Neil (Tim Roth) niespodziewanie oznajmia bliskim, że zapodział paszport i nie może wsiąść do samolotu. Podenerwowani krewni znikają w tłumie podróżnych, a mężczyzna, zamiast szukać zagubionego dokumentu, w spokoju powraca do kurortu i przerwanych zajęć: raczenia się alkoholem oraz kontemplowania morskich fal.


Kim jest Neil? Dlaczego oszukał rodzinę? Jakie myśli kryją się za jego zastygłą w bezruchu, niewyrażającą żadnych emocji twarzą? Minie trochę czasu, zanim twórcy "Sundown" odpowiedzą na wszystkie powyższe pytania. Kamera nie odstępuje bohatera na krok, śledząc jego codzienną rutynę: wizyty na plaży, przypadkowe interakcje z lokalsami, powroty na "bombie" do hotelowego pokoju oraz schadzki ze znacznie młodszą, atrakcyjną sprzedawczynią. Choć ekran pozornie wypełnia nuda, od samego początku film pulsuje trudnym do zniesienia podskórnym napięciem. Przemykający za plecami Neila wojskowy patrol albo dochodzące z oddali odgłosy syren policyjnych wystarczą, by wzbudzić w widzu przeświadczenie, że wcześniej czy później wydarzy się coś niedobrego. Przemoc pojawia się u Franco z zaskoczenia, a jej erupcje są krótkie i intensywne niczym uderzenia w splot słoneczny. W reżyserskiej eksplikacji Franco przyznaje, że nie bez powodu umieścił akcję "Sundown" w Acapulco. Kurort, w którym twórca "Nowego porządku" spędzał w dzieciństwie wczasy z rodziną, w ostatnich latach stał się epicentrum terroru. Rozlew krwi spowszedniał mieszkańcom na tyle, że w końcu przestali zwracać na niego uwagę. I właśnie owa obojętność oraz godzenie się na zło wydają się w filmie Meksykanina najstraszniejsze. 

Całą recenzję autorstwa Łukasz Muszyńskiego można przeczytać na karcie filmu TUTAJ.  

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones