Relacja

CANNES 2021: Baker – pornoutopia

autor: /
https://www.filmweb.pl/article/CANNES+2021%3A+Baker+%E2%80%93+pornoutopia-143164
CANNES 2021: Baker – pornoutopia
Im bliżej finału rywalizacji o Złotą Palmę, tym ciekawsze filmy. W dzisiejszej relacji Michał Walkiewicz recenzuje "Red Rocket" – nową produkcję Seana Bakera, twórcy "Mandarynki", "Gwiazdeczki" i "Florida Project". Czy i tym razem jego reżyserski zmysł i inscenizacyjne umiejętności zadziałały jak należy?

***

Strażnik Texxxasu


recenzja filmu "Red Rocket", reż. Sean Baker


"Jesteś błogosławiony" – słyszy z ust nieletniej kochanki Mikey Saber (Simon Rex) po namiętnym seksie w samochodzie. Błogosławiony czy nie, na pewno impregnowany na sukces. Po latach spędzonych w Los Angeles Mikey wraca z podkulonym ogonem do miasteczka w Teksasie. Jego powrót ilustruje szlagier "Bye Bye Bye" autorstwa błogosławionego zespołu N'Sync, w którym chłopaki śpiewają, dosłownie, o byciu "uderzonym prawdą". U Bakera prawda tłucze z każdej strony – jego film to ironiczny portret sflaczałej męskości oraz czuła opowieść o odroczonym przez życie rachunku krzywd. 

Mikey melduje się na ganku swojej wściekłej żony i obiecuje pokutę za grzechy. Żona ulega nieodpartemu czarowi męża marnotrawnego i przygarnia go pod swój dach. Poszukiwania pracy idą dokładnie tak, jak możecie sobie wyobrazić, zaś gdy Mikey wypala w trakcie jednej z rozmów rekrutacyjnych o swojej przeszłości w branży porno, jedyną słuszną reakcją po drugiej stronie ekranu wydaje się sarkastyczne westchnienie: "czego to te przegrywy nie wymyślą, żeby zapaść w głęboki, amerykański sen". Cóż, tym razem to my dostajemy prawdą na odlew. Mikey, ekhm, Saber, to w istocie przebrzmiały gwiazdor filmów dla dorosłych, a jego żona – przeżuta i wypluta przez pornobiznes emerytka – powróciła do miejsca urodzenia, by rozpocząć nowe-stare życie. Teraz, pełni resentymentów, ale i dawnej czułości, mocują się w bezkrwawym klinczu. W wolnych chwilach natomiast Mikey przemierza jałową ziemię na rozklekotanym rowerze, handluje ziołem i wzdycha do nastoletniej pracownicy sklepu z pączkami, w której błyskawicznie dostrzega materiał na gwiazdę i zarazem swój bilet powrotny na pornosalony. "Mówię tu o poziomie Jenny Jameson i Sashy Grey" – przekonuje swojego kumpla z przypadku, dzieciaka z wyrokiem za podszywanie się pod weterana wojny w Iraku. Boże, błogosław Amerykę.

Choć Mikey ewidentnie wierzy w to, co mówi (a mówi m.in. o wpływie kosmosu na sprężystość swoich mięśni oraz precyzję myśli), nie wygląda wcale, jakby miał powrócić na czerwone dywany – choćby te po drugiej stronie wzgórz Hollywood. Wygląda natomiast na gościa, który doprowadzi w końcu do tragedii i każe sobie za to podziękować. Wcielający się w niego Simon Rex ma za sobą karierę, która nadaje się na ponury dokument Michaela Glawoggera albo na kolejny hitowy serial Netfliksa: był modelem L'Oreal, VJ-em w programach MTV, członkiem "Słonecznego patrolu", raperem o pseudonimie Dirty Nasty, chłopakiem Paris Hilton i Meghan Markle, a także – duuuh – aktorem porno specjalizującym się w scenach masturbacji oraz zdobywcą nagrody AVN, która dla Mikeya jest symbolem ostatecznego etapu człowieczej ewolucji. Łatwość, z jaką bohater zjednuje nasza sympatię, ma – pomijając niewątpliwą charyzmę i aktorskie umiejętności Rexa – źródła w owej symbiozie życia ze sztuką, jednak sztama nie trwa długo. W momencie gdy Mikey zaczyna urabiać małoletnią wybrankę swojego serca i pchać ją siłą do Los Angeles, śmiech więźnie nam w gardle. Zrywając z bohatera kolejne pancerze, Baker odsłania całkiem podłego i bezwzględnego gościa, którego największym grzechem nie jest wcale cynizm, tylko bezbrzeżna głupota – Mikey odtwarza w końcu schemat, który zaprowadził go na samo dno. 

Całą recenzję autorstwa Michała Walkiewicz można przeczytać na karcie filmu TUTAJ

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones