Relacja

BERLINALE 2015: Niemieckie melodramaty i japońskie Miasto Aniołów

autor: , /
https://www.filmweb.pl/article/BERLINALE+2015%3A+Niemieckie+melodramaty+i+japo%C5%84skie+Miasto+Anio%C5%82%C3%B3w-109787
W ostatniej relacji z Międzynarodowego Festiwalu Filmowego recenzujemy dla Was nowy film Margarethe von Trotty, "Die abhandene Welt", oraz japońską produkcję "Ten no chasuke" w reżyserii Sabu.

***

Tajemnice szkatułek (recenzja filmu "Die abhandene Welt", reż. Margarethe von Trotta)

Nowy film Margarethe von Trotty otwiera zabawna, celna scena kawiarnianej rozmowy głównej bohaterki z parą młodych ludzi. Sophie (Katja Riemann) zajmuje się organizacją ślubów i próbuje właśnie bliżej poznać kolejnych klientów, przyszłą młodą parę. Garść – wydawałoby się, niewinnych – pytań o ich związek niespodziewanie jednak zagęszcza atmosferę przy stoliku. To intrygujący skecz o zawiłościach relacji międzyludzkich, o trudności w nazywaniu tego, co łączy parę teoretycznie najbliższych sobie ludzi. Ale im dalej w las, tym bardziej reżyserka traci to, co udało jej się tu zbudować. Spostrzegawczość i umiejętność oddania niuansów idą w odstawkę, a kolejne rewelacje podawane są nam melodramatyczną łopatą.

Trzeba jednak oddać von Trotcie sprawiedliwość. Historia, za którą się tu wzięła, aż prosi się o jakąś manierę. Jak nie telenowelowa pościelówa, to chociaż pretensjonalna kieślowszczyzna. "Die abhandene Welt" bliżej niestety do tej pierwszej. Sophie straciła niedawno matkę, a jej ojciec przypadkowo znajduje w Internecie zdjęcie kobiety uderzająco podobnej do swojej zmarłej żony. Caterina Fabiani (Barbara Sukowa) – bo to ona widnieje na fotografii – jest sławną śpiewaczką operową, która występuje w Metropolita Opera w Nowym Jorku. Ojciec wysyła więc Sophie do Ameryki, by ta zbadała tajemnicę sobowtóra. Czy Caterina jest jakimś doppelgängerem, zaginioną siostrą czy może cudownie zmartwychwstałą matką?

Kiedy reżyserka rozkręca intrygę, rozsnuwa aurę tajemnicy, stawia bohaterów przed zagadką – jest dobrze. Mniej więcej połowa filmu stanowi rasowo zainscenizowany dramat z wiarygodnymi bohaterami, z dobrze nakreślonymi portretami psychologicznymi. Ojciec bohaterki – zawzięty, by poznać prawdę; Sophie – wpędzona przez niego w niezręczną sytuację, ale z minuty na minutę coraz ciekawsza tego, co może odkryć; Caterina – opryskliwa, niechętna ludziom, którzy wchodzą w jej życie z butami. To film zrobiony z poszanowaniem dla inteligencji widza i bohaterów, dorosłe kino o dorosłych ludziach próbujących po dorosłemu rozwiązać swoje problemy.

Do czasu. Jakby nie mogąc oprzeć się sile ciążenia konwencji, von Trotta ucieka się do wymęczonych tropów.

Całą recenzję Jakuba Popieleckiego można przeczytać TUTAJ.



Okinawa, Miasto Aniołów (recenzja filmu "Ten No Chasuke", reż. Sabu)
 
W wielu nakręconych przez niego filmach pojawiały się motywy losu i przeznaczenia. "Kiedy spoglądam wstecz, widzę wyraźnie, że droga mojej kariery była naznaczona spotkaniami z rozmaitymi ludźmi" – wyznaje Sabu – "Zawsze czułem, że owe znajomości nie są kwestią przypadku. Musiała je kontrolować jakaś zewnętrzna siła. Jestem dziś tym, kim jestem, bo szedłem za znakami, które mi zsyłano". Wiara i doświadczenie zainspirowały Sabu do napisania powieści eksplorującej powyższe wątki. Na jej podstawie powstał film. Nie jest patetyczny ani pretensjonalny, choć ewidentnie mógłby taki być. "Ten No Chasuke" to oparty na wierze w siłę wyższą kolaż cytatów, w którym znajduje się miejsce dla różnych gatunków i opowieści. Najnowszy film japońskiego artysty to gra, w której panuje tylko jedna zasada: kino jest bogiem i innych bóstw nie będziesz miał przed nim.



Akcja "Ten No Chasuke" zaczyna się w niebie. Estetyka owych niebiańskich sekwencji jest nieco kiczowata. W pożółkłej od złocieni, zadymionej przestrzeni skrybowie w białych kimonach pochylają się nad zwojami papieru. Chasuke (Ken'ichi Matsuyama) nazywa ich zespołem scenarzystów, którzy na tempo zapisują bieg ludzkich losów. Jak w filmach Alejandro Gonzáleza Iñárritu albo w "Efekcie motyla" najdrobniejsze zwroty akcji w życiu jednostek wpływają na zmiany wielkiej historii. Niebiańscy scenarzyści lubią się jednak zabawić. Testują ludzi, jednych wystawiają na odstrzał, innych zabierają do krain mlekiem i miodem płynących. Problem pojawia się dopiero, gdy jeden z nich zabija Yuri (Ito Ohno), której losy drugi chciałby kształtować dalej. Sprzeczka. Dziewczyna ma zostać uratowana. Na ziemię zstępuje więc Chasuke. Nikomu nie podlega, więc może aktywnie ingerować w ludzką rzeczywistość i spełnić funkcję script doctora, który uleczy świat przedstawiony.

Sabu buduje go z klisz i ogromu filmowych cytatów. Okinawa momentalnie zaczyna przypominać udziwnione "Miasto Aniołów". Upadły skryba próbujący zapobiec nieszczęśliwemu wypadkowi głównej bohaterki ma też w sobie determinację Alexandra Hartdegena z "Wehikułu czasu" Simona Wellsa. Kiedy w grę zaczyna wchodzić melodramatyzm, przychodzi czas na sparodiowanie kultowych scen romantycznych z "Titanica" Jamesa Camerona i "Uwierz w ducha" Jerry’ego Zuckera. Sabu wyciąga wątki z różnych filmów i buduje z nich świat, w którym na prawach metafilmowej zabawy świat wchodzi z dialog z kinem. Ziemska rzeczywistość miesza się z anielską, cuda z szatańskimi zabawami, a prawda z wirtualną iluzją. Japoński reżyser zszywa rozmaite konwencje grubymi nićmi, montuje szybko i celowo niechlujnie. Nie ma w "Ten No Chasuke" gładkości, klasyki, minimalizmu.


Całą recenzję Anny Bielak można przeczytać TUTAJ.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones