Relacja

36. WFF: Recenzujemy "Mainstream" i "Po złoto"

autor: , /
https://www.filmweb.pl/article/36.+WFF%3A+Recenzujemy+%22Mainstream%22+i+%22Po+z%C5%82oto%22-139830
36. WFF: Recenzujemy "Mainstream" i "Po złoto"
Dobiega końca 36. edycja Warszawskiego Festiwalu Filmowego. Poznaliśmy już tegorocznych zwycięzców (listę nagrodzonych znajdziecie TUTAJ), ale mamy jeszcze dla Was recenzje dwóch filmów z programu imprezy. Rafał Glapiak recenzuje "Mainstream" Gii Coppoli z Mayą Hawke i Andrew Garfieldem, a Gabriel Krawczyk pisze o dokumencie "Po złoto" Ksawerego Szczepanika, który opowiada o Władysławie Kozakiewiczu.

Potyczki influencera ("Mainstream", reż. Gia Coppola)



W swoim debiucie fabularnym Gia Coppola opowiadała o nastolatkach, którzy nieuchronnie wkraczali w dorosłość. Film "Palo Alto" (2013) – głównie ze względu na melancholijny nastrój i korespondujące z nim wypłowiałe zdjęcia – miał silnie dekadencki charakter. Nie inaczej jest w przypadku jej najnowszego obrazu, zrealizowanego co prawda dużo dynamicznej, a jednak wciąż nierozstającego się z atmosferą pesymizmu. "Mainstream" (2020) to historia tych samych, zdawałoby się, ludzi, którzy może i nie szwendają się już samotnie po ciemnych ulicach kalifornijskiego miasteczka będącego sercem Doliny Krzemowej, ale mają z kolei do przemierzenia niekończącą się otchłań Internetu. Czasy się zmieniły, a młodzież zmieniła się wraz z nimi. Nie wystarczy już spotkać się ze znajomymi przy piwie i skręcie. Trzeba koniecznie mieć pod ręką smartfona.


Frankie (Maya Hawke), "staroświecka dziewczyna w nowoczesnym świecie", jest początkującą twórczynią treści wideo wrzucanych do sieci. Żeby stać ją było na opłacenie kawalerki w Los Angeles, pracuje za barem w knajpie, która co wieczór oferuje gościom analogowe występy komediowe. Spotkanie ze zwariowanym chłopakiem w stroju karalucha ("W Hollywood nawet robactwo pragnie sławy") inspiruje ją do działania. W granym przez Andrew Garfielda Linku (!) bohaterka widzi bowiem przepustkę do spełnienia marzeń. Nagrywa go, a materiał umieszcza na YouTubie. Niespodziewanie jego szalona i autentyczna przemowa o antykonsumpcyjnym wydźwięku spotyka się z entuzjastycznym przyjęciem. Ten niepozorny początek przekształca się wkrótce w maszynkę do robienia pieniędzy, którą operują cyniczni menadżerowie i sponsorzy z górnej półki. Jak niewiele potrzeba, by zwrócić na siebie uwagę: trochę hałasu, kilka kontrowersyjnych sloganów, ekscentryczny ubiór i wybuchowe zachowanie.

Młody i przebojowy mężczyzna wnet staje się rozpoznawalny. Szum wokół siebie stara się wykorzystać nieszablonowo, zapraszając nowo nabytych fanów na cmentarz, by tam mogli symbolicznie złożyć do grobów telefony (w domyśle: dusze). Jakież musi budzić zdziwienie, nawołując do odrzucenia tych "dziwnych urządzeń badających oczy" i przyjmując pseudonim Nikt Szczególny. Jego plan wydaje się prosty, choć karkołomny: korzystając ze swoich pięciu minut, chce ujawnić pustkę i jałowość internetowej popularności. Głos wołającego na pustyni czy powiew świeżości mogący pociągnąć za sobą tłumy?

Całą recenzję Rafała Glapiaka przeczytacie TUTAJ.



Takiego wała ("Po złoto", reż. Ksawery Szczepanik)



Czasem twarz wystarczy, by przyciągnąć widza do ekranu. Oblicze Władysława Kozakiewicza jak na tacy wykłada jego żywą energię i walczące ze sobą emocje, a mimo całej ich palety oddaje równocześnie hart ducha słynnego tyczkarza. W dokumencie Ksawerego Szczepanika ta sama charyzmatyczna twarz nie tylko skupia naszą uwagę, ale i świetnie uwiarygadnia wyjątkowe losy jej właściciela.


Moskiewskie Letnie Igrzyska Olimpijskie w 1980 r. Choć zimnowojenne zawody miały być dowodem potęgi radzieckiego państwa i możliwości jego kadry, wszyscy wiemy, jak to się skończyło. Wtedy to Polak z tyczką wywalczył złoty medal, pięćdziesięciu tysiącom gwiżdżących "Ruskich" z Breżniewem na czele pokazał takiego wała, by na dokładkę poprawić rekord świata – a na wszelki wypadek poprawić i wała. Nie powinno zaskakiwać, że to na tym epizodzie Szczepanik opiera biograficzną intrygę; niespodzianką jest za to bogactwo materiału i tematów, które z niego wyciska.

Choć formalnych rewolucji tu nie uświadczycie, w "Po złoto" sprawdzone dokumentalne metody przeplatają rozwiązania rodem z zasłużonego kina gatunków. Na (sporą) liczbę głów gadających o sportowych realiach lat 70. i 80. przypada więc odpowiednia ilość komediowego absurdu tamtej rzeczywistości. Na PRL-owskie ujęcia Trójmiasta i Warszawy nakładają się elementy dramatu politycznego o jednostce skonfliktowanej z państwowym systemem. Fragmenty domowych nagrań, reportaży telewizyjnych, kronik z zawodów i prasowych artykułów przyjmują postać pełnych napięcia zawieszeń akcji i punktów zwrotnych godnych najlepszych sportowych dramatów.

Ksawery Szczepanik nie celuje w artystyczny rekord, lecz z narracyjną lekkością osiąga świetny dramaturgiczny wynik. Na tym nie koniec. Dokumentalista przekonująco dowodzi tezy, że słynny gest Kozakiewicza nie był pojedynczym ekscesem, lecz stanowi naturalną konsekwencję nakładających się okoliczności, które go ukształtowały. Dość powiedzieć, że zawarte w znanym nam wszystkim kilkudziesięciosekundowym olimpijskim nagraniu drgnienia ust, przymrużenia oczu i takie a nie inne skurczenia brwi mają swoje charakterologiczne uzasadnienie w oglądanej przez nas historii.

Całą recenzję Gabriela Krawczyka przeczytacie TUTAJ.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones