Relacja

30. WFF: Samobójstwo, zbrodnia i grzech

https://www.filmweb.pl/article/30.+WFF%3A+Samob%C3%B3jstwo%2C+zbrodnia+i+grzech-107847
Kolejnego dnia Warszawskiego Festiwalu Filmowego obejrzeliśmy amerykańskie "Zanim zniknę" Shawna Christensena, "Dla tych, co nie mogą mówić" Jasmili Žbanić oraz turecką komedię kryminalną "Chodźmy pogrzeszyć".



Więcej zamiast lepiej ("Zanim zniknę", reż. Shawn Christensen)

Są takie potrawy, których nie da się już bardziej doprawić. Są takie krótkie filmy, z których nie ukręci się już długiej fabuły. Reżyser, scenarzysta i aktor Shawn Christensen dostarcza swoim pełnometrażowym debiutem silnych argumentów na poparcie tej tezy. Twórca postanowił bowiem upiec drugą pieczeń na tym samym ogniu i wyeksploatować do cna własny krótki metraż "Curfew", za który dostał Oscara w 2013 roku. Co sprawdzało się jednak w 19-minutowym szorcie, niekoniecznie musi zadziałać w czterokrotnie dłuższej produkcji. 

Sedno historii pozostaje nienaruszone. Richie (w tej roli sam Christensen) właśnie ułożył się wygodnie w wannie i zabrał do podcinania żył, kiedy niespodziewanie dzwoni telefon. Zły timing czy ratunek w ostatniej chwili? To dawno niewidziana siostra bohatera (Emmy Rossum) niespodziewanie potrzebuje pomocy: prosi go, by zaopiekował się jej córką, której ten nigdy nie miał okazji poznać. Richie odkłada więc swój ponury plan na później i – w stanie cokolwiek niedzisiejszym – wyrusza odebrać 11-letnią Sophie ze szkoły. 


Niedopasowany duet bohaterów to prosty chwyt dramaturgiczny, fundament obowiązkowego konfliktu oraz bonusowego humoru. Richiego i Sophie na pozór dzieli bowiem wszystko (może z wyjątkiem krwi). Ona jest właśnie w trakcie przeskakiwania szóstej klasy – on spędził w niej aż dwa lata. Ona bez mrugnięcia okiem wykonuje kilkukrotne salto na treningu gimnastycznym i recytuje po mandaryńsku wiersze Emily Dickinson. On jest z trudem wiążącym koniec z końcem przeżartym przez narkotyki wrakiem człowieka. Historia kina uczy nas, że podobny dysonans charakterologiczny może być jedynie początkiem pięknej przyjaźni. I Christensen nie wyłamuje się z szeregu. Inna sprawa, że nie do końca potrafi sprzedać nam tę woltę w relacji między bohaterami.

Sophie nie jest szczególnie zadowolona z faktu, że znalazła się pod opieką nowo poznanego wujka o samobójczych skłonnościach. Dlatego też traktuje go protekcjonalnie i nie ukrywa swojego niezadowolenia z tego przymusowego towarzystwa. Ocieplenie stosunków musi jednak nadejść. Bohaterowie, choć tak różni, okazują się równie samotni. On cierpi na samotność życiowego wykolejeńca, ona – na samotność prymuski uwięzionej w złotej klatce sprawdzianów, dobrych ocen i obowiązkowych zajęć pozalekcyjnych. To odkrycie przeprowadzone jednak jest cokolwiek arbitralnie. Skrót charakterologiczny, który miał rację bytu w etiudzie, tutaj wydaje się przekłamaniem. Christensen nie wykorzystuje bowiem dodatkowych minut na pogłębienie relacji między bohaterami. 

Całą recenzję Jakuba Popieleckiego przeczytacie TUTAJ.


Pamięć absolutna ("Dla tych, co nie mogą mówić", reż. Jasmila Žbanić )


Tych, co nie mogą mówić, bośniacka reżyserka Jasmila Žbanić widzi nie tylko w ofiarach wojny w Bośni i Hercegowinie, kobietach zgwałconych i zabitych podczas oblężenia Wiszegradu. Milczenie jest w filmie ciszą historii – milczeniem wszystkich, którzy fałszują dziejowe świadectwa albo pieczętują wspomnienia tak skutecznie, że zaczynają wierzyć we własne kłamstwa. Czyli requiem i zarazem wezwanie do podziału winy – forma, w której Žbanić, co udowodniła już w świetnej, debiutanckiej "Grbavicy", czuje się jak ryba w wodzie.
 
Pretekstem do kolejnej rundy zapasów z historią są dla reżyserki wspomnienia Kym Vercoe, australijskiej aktorki, która bierze na barki ciężar ekranowej rekonstrukcji swoich wideopamiętników. Vercoe gra w filmie samą siebie i z przerzuconym przez ramię plecakiem przyjeżdża do Bośni. Wykonanie turystycznego planu minimum i nocleg w hotelu Vilina Vlas nieopodal Wiszegradu staje się niespodziewanie katalizatorem prywatnego śledztwa. Odkopując demony przeszłości – najpierw w Sydney, potem na powrót w Bośni – kobieta odkrywa, iż hotel służył w trakcie wojny za tzw. obóz gwałtu, w którym przetrzymywano, torturowano i zgwałcono ponad dwieście kobiet. Naciski na autora przewodnika po turystycznych atrakcjach to dla Vercoe dopiero początek. Wkrótce kobieta konfrontuje się z lokalną bośniacką ludnością i stawia esencjonalne dla filmu pytanie o "pamięć" monumentów – o życie w kłamstwie, w cieniu architektonicznych cudów, z których niemal każdy – jak wpisany na listę dziedzictwa UNESCO most Mehmeda Paszy Sokolovicia – został splamiony krwią niewinnych.  


O największej atrakcji Wiszegradu i symbolu braterstwa między Bośnią a Serbią pisał już laureat Nagrody Nobla Ivo Andric w "Moście na Drinie", ale jego krwawa kronika kończy się w okolicach II wojny światowej – zbiorowe gwałty i egzekucje na moście jeszcze w połowie lat 90. były codziennością. Z retrospekcji dowiadujemy się, że to właśnie proza Andrica przyciągnęła Vercoe do Bośni po raz pierwszy, z kolei  bierze z powieści tytuł i podziela przeświadczenie autora o niemożliwej do zatrzymania sztafecie zbrodni wojennych. Na tym jednak podobieństwa się kończą. Przy ostrej jak brzytwa i precyzyjnej frazie Andrica język filmowy Žbanić wydaje się zbyt letni i subtelny. I o ile sprawdzało się to w "Grbavicy", filtrującej brutalną rzeczywistość przez wrażliwość dorastającej dziewczyny, o tyle tutaj, na styku dokumentu i fabuły, wychodzi to nieco gorzej. Lekko narcystyczna osobowość Vercoe osłabia zresztą wydźwięk filmu, co podkreślają dodatkowo kiepsko zarysowane postaci drugiego planu. Rozdając ciosy, Žbanić osuwa się czasem w koleiny parodii – znamienna pod tym względem jest scena przesłuchania na komisariacie, w której brakuje tylko szpiega z krainy deszczowców i czarnej wołgi. 

Całą recenzję Michała Walkiewicza przeczytacie TUTAJ.
 
Wiara czyni detektywa ("Chodźmy pogrzeszyć", reż. Onur Ünlü)



Kino i telewizja lubią ludzi wiary włączających się w rozwiązywanie kryminalnych zagadek. "Detektyw w sutannie" czy "Ojciec Mateusz" to tylko dwa najpopularniejsze przykłady. "Chodźmy pogrzeszyć" pokazuje, że detektywistyczne ciągoty są domeną nie tylko katolików. 

W meczecie dochodzi do zbrodni. Podczas modlitwy jeden z wiernych pada trupem po tym, jak trafiły go dwie kule wystrzelone z broni trzymanej przez ukrytego zamachowca. Selman Bulut, imam meczetu i świadek całego zajścia, zaczyna na własną rękę badać sprawę. Szybko okazuje się, że niewiele wie o tym, co dzieje się w jego kongregacji. Sytuacja przybiera jeszcze gorszy obrót, kiedy odkrywa on na swoim koncie całą masę pieniędzy, które miał jakoby tuż przed śmiercią przelać zabity. Sprawa robi się więc coraz bardziej osobista, a przecież córka dopiero później zostanie w nią wciągnięta...


"Chodźmy pogrzeszyć" to kino czysto rozrywkowe, ale w dobrym znaczeniu tego słowa. Sukces filmowi zapewnia doskonale pomyślana przez Onura Ünlü postać głównego bohatera. Nie jest on typowym przedstawiciele swojego zawodu. Choć to człowiek silnej wiary, nie ma w nim ani krzty fanatyzmu. Cechuje go za to spora doza dystansu i ironii - zarówno do świata, jak i ludzi. Choć jest myślicielem, molem książkowym i fanem szachów, kiedy trzeba potrafi być człowiekiem czynu. Selman Bulut to postać barwna, nietuzinkowa, grająca na oczekiwaniach widzów i wyznawanych przez nich stereotypach. To sprawia, że jego przygody ogląda się z prawdziwą przyjemnością. "Chodźmy pogrzeszyć" pełne jest z jajem napisanych dialogów. Reżyser bawi się humorem sytuacyjnym i nie stroni od absurdu.

Co jednak interesujące, dzieło Ünlü nie jest wyłącznie głupawą komedyjką. Zwariowane sceny sąsiadują tutaj z tymi o bardzo poważnym charakterze. Reżyser podejmuje trudne tematy i kiedy robi się serio, to nie ma miejsca na bagatelizowanie czy ośmieszanie. I znów, to właśnie odpowiednia konstrukcja bohatera sprawia, że poszczególne elementy filmu nie "gryzą się". To Selman jest spoiwem zapewniającym harmonijną koegzystencję głupoty i powagi, cynizmu i naiwności, radości i ludzkich dramatów.

Całą recenzję Marcina Pietrzyka przeczytacie TUTAJ.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones